Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzowscy kajakarze wygrali z pechem i urazami

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
Wiktor Głazunow (na pierwszym planie) i Joshua Drojetzki zdobyli w Singapurze srebrne medale w kanadyjkowej dwójce juniorów na 17,5 km. Złote na samym finiszu zabrali im Węgrzy.
Wiktor Głazunow (na pierwszym planie) i Joshua Drojetzki zdobyli w Singapurze srebrne medale w kanadyjkowej dwójce juniorów na 17,5 km. Złote na samym finiszu zabrali im Węgrzy. Robert Drojetzki
- Na sprinterskich dystansach liczą się przede wszystkim siła i technika. W maratonach trzeba jeszcze dołożyć wytrzymałość, myślenie oraz taktykę - zapewniają gorzowscy uczestnicy kajakarskich, maratońskich mistrzostw globu w Singapurze.

O wyjeździe na mistrzostwa świata dowiedzieli się w końcu sierpnia. W pięcioosobowej kadrze znalazło się aż trzech gorzowian: 24-letni kajakarz Arkadiusz Krajewski oraz kanadyjkarze, 22-letni Bartosz Pławski (obydwaj z Admiry) i 18-letni Joshua Drojetzki (AZS AWF). - W maratonie jesteśmy w stanie wystartować najwyżej cztery razy w sezonie - twierdzi Pławski. - By się dobrze przygotować do ekstremalnego wysiłku, trenowaliśmy po cztery godziny dziennie. Przed południem na wodzie, po południe w siłowni i na trasach biegowych. Wykonaliśmy ogromną, wręcz tytaniczną pracę.

Położony nad Morzem Południowochińskim Singapur zachwycił naszych sportowców. Tylko 645 km kw. powierzchni, za to aż 5 mln ludzi i wszechobecna, zwrotnikowa roślinność. Temperatura powietrza już o 8.00 rano wynosiła 35 st. Celsjusza, a jego wilgotność wahała się od 80 do 100 proc. By się dobrze zaaklimatyzować, nasza reprezentacja przyleciała na południowy kraniec Półwyspu Malajskiego pięć dni przed pierwszym startem. - Mieliśmy czas na porządne zajęcia, poznanie areny mistrzostw, ale też podziwianie tego niezwykłego miasta - opowiada Krajewski. - Największe wrażenie zrobiło na nas nocą. Nie mogliśmy oderwać oczu od tańczących w rytm muzyki fontann, laserowych pokazów i feerii świateł na każdej ulicy.

Pierwsze starty, w jedynkach, mieli w piątek. Po dniu przerwy przystąpili do rywalizacji dwójek. Dystanse, w zależności od specjalności i kategorii wieku, wynosiły od 17,5 do 30 km. Pływali na pętli o długości 4,3 km, wytyczonej na nadmorskiej zatoce. By się nie znudzili wiosłowaniem, na każdej rundzie musieli wyjść na ląd i pokonać z łódkami w ręku 160-metrową ,,przenoskę'', urządzonym na piłkarskim boisku.

- Warunki rywalizacji były niezwykle trudne - przekonuje Drojetzki. - Cała zatoka jest otoczona zbudowanym z betonu, pionowym brzegiem. Ciągle odbijają się od niego fale, powstające od wielkiej liczby statków. Mieliśmy ogromne problemy z utrzymaniem równowagi. Wywrotki złościły i przekreślały szanse na dobry wynik, ale były niegroźne dla zdrowia. Bo temperatura wody wynosiła aż 29 stopni.

Gorzowianie szybko przekonali się, że przyjdzie im walczyć nie tylko ze znakomitymi rywalami (nawet medalistami olimpijskimi na klasycznych dystansach!), ale też ogromnym pechem. Najpierw dostali od gospodarzy o 4 kg za ciężkie dwójki. Potem przyszły indywidualne urazy. Drojetzki nabawił się bakteryjnego zakażenia na łydce i pod pachą. Lekarz codziennie usuwał mu z ran ropę. Krajewski nadepnął dwa dni po przylocie na gwóźdź i przebił sobie stopę. Partner Joshuy, Wiktor Głazunow z Orła Wałcz, narzekał na problemy żołądkowe. Pławski już w trakcie wyścigu jedynek rozciął sobie podczas ,,przenoski'' środkowy palec lewej ręki. Trzeba było założyć na niego sześć szwów. Przymusowa kąpiel spotkała w pierwszym dniu mistrzostw Krajewskiego i Drojetzkiego. A świetnie płynący po starcie C-2 seniorów Pławski i Mateusz Kamiński (OKSW Olsztyn) zostali nagle... obróceni o 180 stopni wskutek uderzenia przez łódkę Rosjan. By wrócić na właściwy kurs, potrzebowali aż 30 sekund.
Dwa medale, przywiezione przez gorzowian do domów, sprawiły im w tej sytuacji ogromną radość. Po srebrne sięgnęli Drojetzki i Głazunow w C-2 na 17,5 km juniorów, a po brązowe Pławski i Kamiński w C-2 na 25 km seniorów. Pierwsi rozdzielili dwie węgierskie osady, przegrywając mistrzowski tytuł na samym finiszu. Drudzy - po niefortunnym początku wyścigu - nie zdołali dogonić tylko Węgrów oraz Ukraińcow. Plawski był też bliski miejsca na podium w wyścigu młodzieżowych jedynek. Brak pompki do usuwania wody w trakcie tropikalnej ulewy sprawił jednak, iż jego łódka stała się nagle ciężka, jak okręt podwodny. W efekcie dał się wyprzedzić posiadającemu takie urządzenie Węgrowi i minął celownik na czwartej pozycji.

- Pokazaliśmy w Singapurze, że potrafimy toczyć równe, nawet zwycięskie pojedynki ze światową czołówką - mówi Krajewski. - Teraz czekam na szansę ubiegania się o Londyn. Igrzyska Olimpijskie są moim wielkim marzeniem. Jeśli trener kadry doceni moje wysiłki, to zrobię wszystko, by się na nie zakwalifikować.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska