Miecugowa zaprosił do szkoły Szymon Płóciennik z II c. - Rok temu przeprowadzałem z nim wywiad do naszej gazetki szkolnej. Jak się dowiedziałem, że znów będzie w naszym mieście, to poprosiłem, by spotkał się z nami. To fajny człowiek i wielki profesjonalista.
Przed spotkaniem, które Szymon prowadził wspólnie z polonistką Bożeną Hałas, wyznał mi, że ma tremę, bo jeszcze nigdy nie rozmawiał przy tak dużym audytorium. Ale poradził sobie znakomicie. Spotkanie miało charakter wywiadu z dziennikarzem, odbyło się w sali gimnastycznej i choć już było po lekcjach, w sali zabrakło miejsc dla wszystkich. Pytania zadawali także uczniowie z sali.
Szymon: Jak pan wspomina szkolne lata i czy szkoła miała duży wpływ na rozwój pańskiej kariery?
G. Miecugow: Chodziłem w Krakowie do drugiego ogólniaka. Szkoła była niezła, tylko nasz dyrektor taki dziwny (młodzież wybucha śmiechem). Nazywał się Gul, a Gul to nazwa złośliwego duszka. Baliśmy się go panicznie, bo nie miał lewej ręki i prawego oka. Jak Gul szedł na drugie piętro, gdzie po kryjomu paliło się papierosy, to wszyscy te papierosy z kieszeni zaraz wywalali i zwiewali.
Gul śrubował wyniki nauczania. Na pięć klas maturalnych, tylko jedna osoba nie dostała się na studia. Słabszych uczniów, choć mogli być indywidualistami, od razu ze szkoły wyrzucał. A to złe kryteria. Dziś większość moich koleżanek i kolegów jest sfrustrowana. Nie dali sobie rady w czasach, gdzie właśnie stawia się na indywidualność.
Szymon: Jak zaczęła się pana przygoda z dziennikarstwem?
G. Miecugow: Dziennikarz to człowiek, który porządkuje świat, który potrafi tłumaczyć świat i potrafi wyłuskać z wielu faktów sedno i potrafi przekazać to do odbiorcy. Mój ojciec był znanym felietonistą w Krakowie. Gdy byłem w klasie trzeciej ogólniaka nauczycielka zapytała, co zamierzam w życiu robić.
Na pewno nie będę dziennikarzem - odparłem. I ona wtedy zaproponowała, bym poszedł na filozofię. I poszedłem, ale z Krakowa uciekłem do Warszawy. Po studiach, na początku lat 80. byłem bez roboty, bo właśnie zaczął się kryzys. Na ulicy spotykam przyjaciółkę mojej matki, która pracowała w radiu. Co porabiasz?- pyta. Szukam pracy-ja na to. A ona: to się świetnie składa, bo właśnie w radiu potrzebujemy ludzi. I tak to się wszystko zaczęło.
Pytanie z sali: Skąd wzięła się koncepcja "Szkła kontaktowego"?
G. Miecugow: "Szkło" jest programem, którego scenariusz pisze życie. Dziś będziemy mówić o turbulencjach prezydenta, będziemy tez mówić o tym, co dzieje się w waszym mieście. A sam pomysł na taki program zrodził się cztery lata temu. Wystartowaliśmy jesienią 2004 r.
Pytanie z sali: Jak zostali dobrani goście "szkła"?**G. Miecugow: **Klucz jest jeden: powinni to być ludzie dobrzy, w których nie ma żółci, którzy nikogo nie chcą zranić. A jeśli mówią jakiś żart, to jest on dobrotliwy.
Pytanie z sali: Czy w TVN brakuje wam działaczy PiS?
G. Miecugow: Tak. Nie ma ich w debatach, w poważnych rozmowach... Mamy w tyle różnych programów, że lista gości zapraszanych do udziału stała się dla nas za mała. Jest to dla nas niewygodne, bo odbierani jesteśmy jako stacja Platformy Obywatelskiej, a tak nie jest.
Pytanie z sali: Płaci pan abonament na telewizję publiczną?
G. Miecugow: Nie, bo uważam, że telewizja nie spełnia swojej misji, że te pieniądze są niewłaściwie wykorzystywane. I to jest moja forma protestu. Zamiast filmów Woody'ego Allena, pokazuje się jakieś tańce na lodzie.
Pytanie z sali: Co pan sądzi o Tomaszu Lisie, absolwencie naszej szkoły, który wrócił do telewizji publicznej?
G. Miecugow: Dostał propozycję i robi program. Ja go nie oglądam, bo w tym czasie mam swój. Odszedł z Polsatu w niejasnych okolicznościach, jakiś szantaż tam był ponoć...
Miał wybór: wrócić do TVN, albo do publicznej. Wybrał publiczną, bo dostał lepsze warunki. On robi najlepiej oglądalny program publicystyczny w tej chwili. Ale jak znam publiczną telewizję, to Tomek za długo tam nie zagrzeje.
Bożena Hałas, polonistka: Mam trochę osobiste pytanie. Słyszałam, że nosi pan szpanerskie buty
G. Miecugow: Kiedyś poszedłem do sklepu i zobaczyłem takie, które mi się spodobały. Dopiero w domu zauważyłem, że jedna para od drugiej różni się nierówno naszytą skórką. Jak się bliżej przyjrzałem to się okazało, że na jednym bucie jest ręka człowieka, a na drugim cały tułów. Bardzo mi się to spodobało.
Sąsiadka mojej córki jak je zobaczyła, to krzyknęła do mnie: ty szpanerze, nosisz kampery! I tak się dowiedziałem, że kupiłem buty szpanerskie. Potem kupiłem sobie w prążki, każdy był oczywiście inny. Znajomi z Madrytu przywieźli mi kampery z widokiem morza, a na drugim palmy były. To też są kampery (Miecugow wstaje od stolika i pokazuje). Mają z dziesięć dni. Ale są identyczne, tyle, że na obu jest mapa jakiegoś miasta. Noszę je, bo są wygodne. W kamperach chodził też Picasso.
W sobotę o godz. 22.00 TVN24 nada na żywo z Zielonej Góry "Szkło kontaktowe". Program emitowany będzie z jednej z sal Uniwersytetu Zielonogórskiego. Gościem będzie Stanisław Tym.
W niedzielę "Szkło kontaktowe" nadawane będzie z Palmiarni. Początek także o godz. 22.00. Grzegorz Miecugow zaprosi między innymi laureatów festiwalu kabaretu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?