Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gubin. Co będzie z kopalnią?

Leszek Kalinowski 68 324 88 74 [email protected]
- Warto zapytać mieszkańców okolicy Turowa, jak naprawdę mają się sprawy związane z kopalnią - mówi Hanna Mrówczyńska (fot. Paweł Janczaruk)
- Warto zapytać mieszkańców okolicy Turowa, jak naprawdę mają się sprawy związane z kopalnią - mówi Hanna Mrówczyńska (fot. Paweł Janczaruk)
Kopalnia i elektrownia choć są koniecznością dla kraju, wzbudzają sprzeciw mieszkańców gminy. Zdaniem Hanny Mrówczyńskiej także dlatego, że wciąż powtarzane są nieprawdziwe informacje o inwestycji.

Sprawa budowy kopalni i elektrowni wciąż wzbudza emocje. Powtarzane są wieści o księżycowym krajobrazie, nowotworach. Roztaczane są straszne wizje wysiedleń. Stowarzyszenie „Nie kopalni” na konferencji prasowej przytaczało szereg obaw. Teraz zapytaliśmy o nie dyrektor projektu PWE Gubin Hannę Mrówczyńską. Nie ukrywa ona, że górnictwo odkrywkowe to ingerencja w środowisko. Ale nie jest też tak, jak chcą niektórzy, że rekultywacja odbywa się dopiero po zakończeniu pracy kopalni. Rekultywacja jest prowadzona sukcesywnie. To jak zakład w ciągłej budowie. Po wyeksploatowaniu określonej części złoża, teren ten zostaje wypełniony nakładem zdjętym znad węgla, na bieżąco firmy zajmujące się rekultywacją przywracają zielony wygląd temu miejscu.

Czytaj też: Powstała ogólnopolska koalicja przeciw kopalniom odkrywkowym

Nie jest też tak, że przyroda nieodwracalnie zostaje niszczona. Zanim bowiem kopalnia zdobędzie koncesję, muszą być przeprowadzone przez przyrodników inwentaryzacje. Liczą oni nawet każdą muchę. Po to, by później zrekompensować straty. Ochronie muszą być poddane wszelkie cenne elementy. W przypadku gminy Gubin mamy do czynienia z obszarami prawnie chronionymi np. Natura 2000, ale kopalnia tylko w niewielkim stopniu by je naruszyła.

- Było rozważanych kilka wariantów, wybrano ten, który w najmniejszym stopniu wchodzi w kolizję z Naturą 2000 - dodaje H. Mrówczyńska.

Nikt też nie będzie mieszkał na obrzeżach kopalni. Strefę bezpieczeństwa wyznaczyć ma jej oddziaływanie. Chodzi o to, by nikomu w żaden sposób nie utrudniać życia - ani ludziom, ani zwierzętom.

Czytaj też: Gigantyczna inwestycja w gminie Gubin. Przyszłość regionu to elektrownia

Dwa tysiące osób będzie musiało opuścić swoje domy...

Co prawda, wydobycie najwcześniej może ruszyć za 15 lat, ale już dziś trzeba myśleć o przyszłości. Przeprowadzki też rozłożone byłyby w czasie, w miarę ,,przesuwania się” kopalni. I tak w ciągu 50 lat planowane jest wysiedlenie dwóch tysięcy osób, czyli 40 osób rocznie. Rodziny te muszą wyrazić zgodę na sprzedaż domu i ziemi (do wywłaszczenia może dojść wyłącznie w przypadku skrajnych rozbieżności). Jak wynika z doświadczenia np. w okolicach kopalni Turów, nikt na wycenę nie narzeka. Za stare, przedwojenne domy rodziny kupiły sobie nowoczesne i jeszcze im zostały pieniądze. Dzięki temu znacznie podnieśli sobie komfort życia. Jak zapewnia H. Mrówczyńska - większość osób osiedla się w dotychczasowym miejscu zamieszkania a niektórzy przenoszą się w inne okolice. Możliwe jest też uruchomienie budownictwa zastępczego.

W rozmowie z panią dyrektor przytaczamy opinie tych, którzy już dziś odczuwają skutki kopalni po niemieckiej stronie. - Mówimy tylko o odczuciach, a nie faktach. Przecież mieszkańcy mogą złożyć skargę, żądać pomiarów - podkreśla H. Mrówczyńska. - Wtedy będzie wszystko jasne. Obowiązujące dziś przepisy w Unii Europejskiej są bardzo rygorystyczne. Nikt nie pozwoli sobie, by ich nie przestrzegać. W niektórych wypadkach niemiecka kopalnia jest bliżej ich domów, niż byłaby nasza. Ale to jednak ta polska bardziej im przeszkadza? Skoro jest tak źle, to przecież jest okazja, by się stamtąd wyprowadzić.

Czytaj też: Kopalnia w Gubinie to szansa na rozwój regionu. Czy powstanie mimo braku zgody mieszkańców?

... i dwa tysiące znajdzie zatrudnienie

Powstanie kopalni, elektrowni ma oznaczać dwa tysiące nowych miejsc pracy. Ale jak mówią gubinianie - nie dla nich. Bo na pewno zostaną zatrudnione osoby z innych regionów Polski. I z tym argumentem nie zgadza się z H. Mrówczyńska. Przecież już dziś kopalnia współpracuje z Uniwersytetem Zielonogórskim a także z innymi uczelniami, gdzie chce przygotowywać przyszłe kadry kierownicze. Zamierza także w gubińskich szkołach pomagać w uruchamianiu specjalności przydatnych w pracy kopalni i elektrowni. Poza tym potrzebni będą ludzie w administracji, transporcie i wielu innych dziedzinach. Pani dyrektor uważa, że niesłuszne są także zarzuty o stracie pracy w szkołach, sklepach w miejscowościach, skąd wyprowadzą się ludzie. Przecież wokół kopalni i elektrowni także będą potrzebne - a nawet w większym stopniu niż dotychczas - obiekty gastronomiczne, usługowe, kulturalne, sportowe. Zatrudnienie i w tych placówkach musi wzrosnąć. A to także oznacza dodatkowe dochody dla gminy. Nie mówiąc o tych, które bezpośrednio będą trafiać z kopalni do gminnej kasy.

- Dziś dużo mniejsza od planowanej w gminie Gubin - kopalnia Turów płaci rocznie swojej gminie około 30 milionów złotych tytułem podatków od nieruchomości. Poza tym jest też jeszcze opłata eksploatacyjna. W tej chwili 60 procent jej trafia do gminy. W przypadku gminy Gubin byłoby to ok. 17 mln złotych - wyjaśnia H. Mrówczyńska. - Zmienia się teraz prawo górnicze i aż 90 procent przekazywane będzie gminie. Można więc przyjęć, że gmina Gubin zyska około 60 milionów złotych rocznie.

Co można za tę kwotę zrobić? Praktycznie zmienić gminę nie do poznania.

Problemem są też - jak słyszymy w gminie - nieuregulowane sprawy prawne, bo za poprzedniej władzy zawarto porozumienia jeszcze z inną kopalnią i dwoma farmami wiatrowymi. Kto teraz będzie wypłacał odszkodowania?

- Myślę, że takiego problemu nie ma. To, że ktoś stara się zlokalizować swoją firmę na terenie danej gminy, nie rodzi żadnych praw ani do terenu, ani do odszkodowań - mówi H. Mrówczyńska. - Dopóki nie uzyskał pozwolenia na budowę, to nie ma żadnych zobowiązań. Natomiast kopalnia może zacząć funkcjonować po uzyskaniu koncesji, a taką wydaje minister środowiska.

Zdaniem pani dyrektor, trudno ten wyścig tłumaczyć chęcią pozyskania ekologicznej energii. Ona jest potrzebna, ale pełni rolę uzupełniającą. Przy deficycie energetycznym, jaki jest - energią wiatrową, gdzie wytwarza się nawet 20 megawatów, nie zastąpi się elektrowni o mocy 3 tysiące megawatów. Tym bardziej, że elektrownia wiatrowa nie może funkcjonować niezależnie, bo jak nie ma wiatru, to nie ma i energii.

Czytaj też: Szukają ropy i gazu w pobliżu Zielonej Góry

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska