STWÓRZMY ALBUM
STWÓRZMY ALBUM
Razem stwórzmy "Album - mój Gubin" a także innych miast naszego regionu. Pokażmy, jak nam się żyje, jak wyglądają nasze mieszkania, miejsca pracy i wypoczynku. Czekamy na zaproszenia z każdego domu i każdej ulicy w mieście: tel. 0 68 324 88 74, e-mail: [email protected] lub [email protected]
Jadł chleb z niejednego pieca, ale jak mówi - najlepiej mu w rodzinnym Gubinie z lodami. Nie ma się czemu dziwić. To rodzinny interes. Jakieś sto metrów dalej włoskie lody kręci jego tato. Takie same? Niekoniecznie. To podobnie jak z zupą. Niby taka sama, a różną ręką przyrządzona.
Przemysław Kina jest zadowolony. Świeci słońce i od dwóch dni może sprzedawać lody. W malutkim, wydzierżawionym pomieszczeniu przy jednej z głównych ulic miasta. Ale to nie jest pierwsza jego praca. Z wykształcenia stolarz, pracuje od 11 lat. W Norwegii przy budowie domków, w Danii - przy truskawkach.
Kiedyś zobaczył ogłoszenie w gazecie o pracy w lodziarni w Niemczech. Napisał do pracodawcy. Okazało się, że ten ma żonę - Polkę z Bydgoszczy. Gdy Niemiec jechał do polskiej rodziny, spotkał się z panem Przemkiem i zaakceptował jego kandydaturę. Ten do pracy jechał 17 godzin.
- Tu jestem z właścicielem lodziarni, a tu z kolegami - pokazuje wiszące na ścianie fotografie z Niemiec.
Gubinianin sprawdził się na tyle, że pracodawca polecił go znajomemu we Włoszech. Pan Przemek skorzystał z tej okazji i poznał świat lodów w słonecznej Italii.
- Pracowałem z Włochem, Francuzem - pokazuje kolejne zdjęcia z pracy za granicą.
Dziś zna wiele przepisów na lodowe desery. Ma katalogi ze składnikami. - To jest moje największe marzenie, by kiedyś taką lodziarnię założyć. Trzeba mieć jednak odpowiednie fundusze - przyznaje, podając klientom lody z automatu. Nawet ci, którzy przyzwyczaili się do kulkowych, po spróbowaniu tych kręconych wracają, prosząc o duże śmietankowe, czekoladowe, mieszane…
Dzieci pana Przemka: Aleksandra (pięć lat) i Patryk (osiem lat), ale i żona Magdalena też lubią lody. O różnych smakach.
- Ja najbardziej lubię torrane to jakby orzechowo-jajeczno-miodowe lody - wyjaśnia P. Kina. I ma nadzieję, że kolejne miesiące będą ciepłe. W przeciwnym razie będzie musiał znów wyjechać do pracy za granicę, a bardzo by tego nie chciał. Bo rozłąki z rodziną mu nie służą. Poza tym, jak przyznaje, jest prawdziwym gubiniakiem. I strasznie go ciągnie do rodzinnego miasta, gdy tylko z niego wyjedzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?