Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Rozmiarek: - Szafę wożę w bagażniku

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
HENRYK ROZMIAREKMa 62 lata, pochodzi z Poznania i tam mieszka na stałe. Były bramkarz Grunwaldu i Posnanii Poznań oraz niemieckiego Flensburga. Trzykrotny uczestnik igrzysk olimpijskich (brązowy medal w 1976 r. w Montrealu) i dwukrotny mistrzostw świata.
HENRYK ROZMIAREKMa 62 lata, pochodzi z Poznania i tam mieszka na stałe. Były bramkarz Grunwaldu i Posnanii Poznań oraz niemieckiego Flensburga. Trzykrotny uczestnik igrzysk olimpijskich (brązowy medal w 1976 r. w Montrealu) i dwukrotny mistrzostw świata. fot. Kazimierz Ligocki
- Czego mam się bać w Gorzowie?! Gorzej już nie może być, tylko lepiej! Właśnie tutaj i teraz mogę zrobić coś pozytywnego - twierdzi Henryk Rozmiarek, nowy trener zajmującego ostatnie miejsce w superlidze piłki ręcznej AZS AWF.

- Kibice mówią, że coś pana ciągnie na Ziemię Lubuską. Najpierw był AZS Zielona Góra, teraz zdecydował się pan pracować w Gorzowie...
- Piłka ręczna to całe moje życie. Szczerze mówiąc, niczego innego nie umiem porządnie robić. Z Zieloną Górą rozstałem się trzy lata temu w nie najlepszym nastroju, bo rozrobiło mnie trzech zawodników, którym nie chciało się pracować. Potem prowadziłem kobiecą drużynę Piotrkowii i młodzieżową reprezentację dziewcząt. A dlaczego wylądowałem w Gorzowie? Bo poprosili mnie o to miejscowi działacze.

- Zgodził się pan od razu?
- Po 24 godzinach. Musiałem porozmawiać z żoną i rozsądnie ułożyć się ze szkołą w Poznaniu, w której ciągle pracuję jako nauczyciel.

- Przychodzi pan do drużyny, zajmującej ostatnie miejsce w tabeli superligi. Lubi pan takie wyzwania?
- A czego mam się bać?! Gorzej już nie może być, tylko lepiej! Właśnie tutaj i teraz mogę zrobić coś pozytywnego.

- Zna pan odpowiedź na pytanie, dlaczego gorzowianie są czerwoną latarnią rozgrywek?
- Tutejsi szkoleniowcy są jednymi z najlepszych w kraju. Naprawdę! Mają wielką wiedzę i umiejętności. Ich problem polega jednak na tym, że kiszą się we własnym sosie. Przez 20 lat drużyny nie prowadził żaden trener z zewnątrz! Zabrakło ożywczych prądów, dopływu świeżej myśli szkoleniowej. Moi koledzy byli jak hermetycznie zamknięta puszka. Po tak długim czasie coś się musiało wewnątrz popsuć i wieczko poszło w górę.

- Pierwszy trening poprowadził pan w środę. Jaka jest pańska wiedza o zespole?
- Umiejętności zawodników na pewno nie skazują ich na zajmowanie ostatniej pozycji w rozgrywkach. Ostatni raz widziałem tę drużynę w telewizji, gdy rozgrywała wyrównane, wyjazdowe spotkanie z Wisłą Płock. Znam też osobiście kilku graczy: Arkadiusza Bosego, Roberta Foglera, Mateusza Krzyżanowskiego, Tomasza Jagłę i Pawła Kaniowskiego. To prawie pół ekipy.

- Będzie pan miał jakichś pomocników?
- Z nikim nie jestem skłócony, bo nikomu nie zabrałem pracy. Bardzo liczę na pomoc Michała Kaniowskiego, jego syna Pawła i Marka Kozielskiego. Będę ich uważnie słuchał, ale też rezerwuję sobie ostateczne zdanie w każdej sprawie.

- Wie pan już, jaki będzie styl gry pańskich podopiecznych?
- Kończymy z wolnymi akcjami. Idziemy na pełne szaleństwo i totalne ryzyko. Jak będziemy grali spokojnie, to niczego nie zrobimy. Rywale nas zabiegają, a kibice wygwiżdżą. Musimy zmienić styl na całkowicie ofensywny.

- Ma pan odpowiednich wykonawców takiej taktyki?
- Trochę brakuje mi os, takich boiskowych cwaniaków. Szkoda, że latem działaczom nie udało się pozyskać z Legnicy Adama Skrobani, według mnie najlepszego lewoskrzydłowego w Polsce. Widzę, że drużyna w połowie składa się z bardzo rutynowanych, a w połowie z młodziutkich zawodników. Moją rolą będzie wykorzystanie wszystkich ich walorów. Nawet takich, o których teraz jeszcze sami nie wiedzą.

- Zdarzyło się panu kiedyś spaść z drużyną do niższej ligi?
- Oczywiście! Ale miałem też w swojej karierze taką sytuację, że w Niemczech wziąłem po pierwszej rundzie zespół kobiet, który w 11 meczach odniósł tylko jedno zwycięstwo. I spokojnie się utrzymaliśmy, zajmując miejsce w środku tabeli! Mogę sobie tylko życzyć, by ta historia powtórzyła się w Gorzowie.

- Ligowe rozgrywki zostaną wznowione 5 lutego. Mam pan gotowy plan przygotowań?
- Na wcześniej planowane zgrupowanie w Dziwnowie raczej nie pojedziemy, bo klub nie ma pieniędzy. Chcemy za to pograć w turniejach. Zaczniemy za tydzień w Szczecinie. Byłoby fajnie, gdybyśmy zorganizowali sobie przed ligą około pięciu sparingów.

- Na ile punktów liczy pan do końca rozgrywek?
- W zasadniczej fazie powinniśmy zdobyć co najmniej sześć. A w play offach będzie do zgarnięcia jeszcze 12. Jeśli wygramy wszystkie spotkania w Gorzowie i przynajmniej jedno na wyjeździe, to powinno być dobrze.

- Na jak długo wiąże się pan z Gorzowem?
- Na półtora roku. Nawet wtedy, jeśli spadniemy do pierwszej ligi. Ale zrobię wszystko, by tak się nie stało. Jest ze mnie kawał chuligana, szczególnie na ławce. A swoją szafę z ubraniami... wożę w bagażniku samochodu. Bo nigdy nie wiadomo, gdzie los rzuci człowieka.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska