Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historiami z książek docieram do duszy

Danuta Kuleszyńska
Helena Mużyłowska jest nauczycielką z wykształcenia, mieszka w Żarach. Przez wiele lat pracowała w oświacie, zajmowała się szkołami w gminie. Teraz prowadzi bibliotekę w Grabiku. Posiada certyfikat z biblioterapii. Ma dwoje dorosłych dzieci i czworo wnucząt. Jej hobby to poezja i muzyka klasyczna.
Helena Mużyłowska jest nauczycielką z wykształcenia, mieszka w Żarach. Przez wiele lat pracowała w oświacie, zajmowała się szkołami w gminie. Teraz prowadzi bibliotekę w Grabiku. Posiada certyfikat z biblioterapii. Ma dwoje dorosłych dzieci i czworo wnucząt. Jej hobby to poezja i muzyka klasyczna. fot. Ryszard Poprawski
Rozmowa z HELENĄ MUŻYŁOWSKĄ, przewodniczącą oddziału lubuskiego Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego w Zielonej Górze

- Książki leczą?
- Oczywiście!

- Okładamy nimi ciało i jesteśmy zdrowi?!
- Ha, ha, ha...Dobry żart. Pani wie, że nie o to chodzi.

- Na czym więc polega biblioterapia?
- Na wykorzystywaniu losów bohaterów literackich do leczenia osób z różnymi schorzeniami. To oczywiście duże uproszczenie, bo biblioterapia to dość skomplikowany zabieg. Jest tak, że dzięki znajomościom książek, rodzic, nauczyciel czy terapeuta może lepiej zrozumieć, a tym samym pomóc, swoim dzieciom, uczniom czy pacjentom. W oparciu o literaturę opracowuję scenariusze, które potem można wykorzystać w konkretnych przypadkach. Opieram je na kompilacji różnych książek. Ostatnio na przykład przygotowałam scenariusz dla rodziców, którzy nie mogą pogodzić się z chorobą dziecka, które umiera. Wykorzystałam do tego powieść Erica Schmitta "Oskar i pani Róża", "Małego księcia" Saint Exuperego oraz wiersz Staffa "Przeszedłem na drugi brzeg rzeki".

- I co? Da pani scenariusz rodzicom do poczytania i to wyleczy ich z bólu?
- To nie tak. Wykorzystanie książek to tylko część biblioterapii. Najpierw są rozmowy, dochodzenie do źródeł problemu, ćwiczenia, odpowiednie testy i wreszcie wsparcie się literaturą. Pokazanie, że skoro bohater literacki sobie poradził, to ty poradzisz sobie także. W ten sposób pomogłam już wielu osobom: narkomance, która robi dziś maturę, chłopakowi który załamał się po wypadku i zamknął przed światem, alkoholikowi...Trzy lata temu zadzwoniła do mnie kobieta z prośbą, bym ratowała jej syna. Zaczął pić, rozpadało mu się małżeństwo. Zaczęliśmy wspólnie analizować jego życie, sięgnęłam w głąb jego duszy, wsparłam się książkami Pilcha...W ten sposób poznaliśmy przyczynę picia.

- Jaką?
- On został alkoholikiem z powodu dominacji żony! Czuł się przy niej byle jaki, więc wszczynał awantury, trzaskał drzwiami i wychodził do knajpy. Żeby potem całą winę zwalić na kobietę. Efekt naszych spotkań jest taki, że on od trzech lat nie pije, że żyją w zgodzie. Niedawno też uratowałam kolejne małżeństwo, a sytuacja była prawie bez wyjścia. W podziękowaniu przynieśli mi rogaliki, które sami upiekli. Byłam wzruszona...Teraz zajmuję się kobietą, która jest w głębokiej depresji i ma myśli samobójcze. Chcę przy okazji dodać, że ja tym ludziom pomagam bezinteresownie, bo biblioterapia stała się moją pasją.

- Kto dzisiaj najbardziej potrzebuje pomocy terapeuty?
- Dzieci, które czują się samotne w rodzinie i młodzież, która nie ma autorytetów i często wpada w depresję.

- Biblioterapia to nowa metoda leczenia?
- W Polsce tak, ale w Stanach Zjednoczonych o biblioterapii mówiono już w roku 1923. Metoda ta przechodzi różne okresy. Jak sinusoida raz się podnosi, raz opada. A u nas to istotnie nowa gałąź nauki, która powstała sześć lat temu i która opiera się na bazie psychologii, psychiatrii i medycyny w ogóle. Ja w PTB działam od sześciu lat. Założyłam w Zielonej Górze oddział towarzystwa, po tym jak na jednym z kursów spotkałam Irenę Borecką, która jest szefową PTB w Polsce. Wspaniała, ciepła osoba...W tej chwili w Lubuskiem jest nas 36 osób. Spotykamy się na wykładach, szkolimy innych i cały czas się dokształcamy. Naszą bazą jest biblioteka pedagogiczna. Chcielibyśmy z biblioterapią wejść do szkół, żeby kształcić nauczycieli, a także do szpitali, na oddziały psychiatryczne, do domów dziecka, dotrzeć do rodziców... Wszędzie tam, gdzie człowiek potrzebuje pomocy. Ale to, niestety, nie jest ani łatwe, ani proste.

- Dlaczego?
- Proszę sobie wyobrazić, że niedawno zadzwoniłam do jednego z renomowanych liceów i zaproponowałam dyrektorowi spotkanie z pedagogami i młodzieżą. I wie pani, co mi odpowiedział? Że jego żadna biblia i religia nie interesuje! Ręce mi opadły i nie miałam nawet ochoty tłumaczyć na czym to polega. Jeszcze trochę wody upłynie, nim biblioterapia stanie się czymś zupełnie naturalnym. Uważam, że taki przedmiot powinien koniecznie znaleźć się w programie studiów pedagogicznych.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska