Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hopkins - bokser, który został najstarszym mistrzem świata w historii

Jacek Król 68 324 88 06 [email protected]
48-letni Amerykanin Bernard Hopkins został najstarszym mistrzem świata
48-letni Amerykanin Bernard Hopkins został najstarszym mistrzem świata zdjęcia Archiwum Jacka Króla/goldenboypromotions.c
Zero alkoholu i słodyczy - to przepis na pięściarską długowieczność Bernarda Hopkinsa. Mając 48 lat i 54 dni Amerykanin został najstarszym zawodowym czempionem. I choćby dlatego "Kat" nie zamierza kończyć wspaniałej kariery.

Do historycznego wydarzenia doszło na nowojorskim Brooklynie, gdzie przed tygodniem Bernard Hopkins w bezdyskusyjny sposób wypunktował Tavorisa Clouda i odebrał mu pas mistrzowski federacji IBF w kategorii półciężkiej.

"B-Hop", jak nazywany jest słynny amerykański pięściarz, udowodnił, że nawet mając pięćdziesiątkę na karku, wciąż można brylować w ringu. O długowieczności boksera mogłoby powstać wiele książek. Jego rówieśnik Lennox Lewis przestał boksować dekadę temu. Rok młodszy Mike Tyson zakończył karierę w 2005 r. W międzyczasie zdążył zbankrutować i reklamować polski napój energetyczny. Aktualny mistrz świata wagi ciężkiej federacji WBW Witalij Kliczko, który za kilka miesięcy zakończy bokserską przygodę, urodził się sześć lat po Hopkinsie. A ten - jakby zapominając o dacie swojego urodzenia - nie tylko wciąż walczy, ale także wygrywa.

Dziadek wbrew naturze

W przeciwieństwie do młodszych od siebie Andrzeja Gołoty i Przemysława Salety (obaj rocznik 1968), trenował jednak nie po to, by solidnie zarobić w pożegnalnym występie, ale żeby panować w królestwie profesjonalnego boksu. Nie wiadomo, ile tak naprawdę "Kat" dostał pieniędzy, ale z pewnością dużo więcej od Polaków, którzy według naszego informatora zainkasowali sumy siedmiocyfrowe - gaża przegranego Gołoty miała rzekomo sięgnąć 1,5 mln zł.

Hopkins, który trzymał ścisłą dietę, a także nie zbliżał się do barku z alkoholem i szafki ze słodyczami, wyglądał jak młody Bóg. Atleta, któremu ktoś błędnie wpisał datę urodzenia 15 stycznia 1965 r. Fizycznie jest sprawniejszy od niejednego młodzieniaszka, do tego wciąż jest szybki, ma świetny refleks, znakomicie się broni i jeszcze lepiej, bo lekko i zwinnie, pracuje nogami. Cóż, można się tylko zachwycać takim bokserem.

"Kat" rozstawia gilotynę

Hopkins ma wciąż pełno wyzwań przed sobą, choć pytany, czy na pięćdziesiąte urodziny założy rękawice, odpowiada krótko: "Wątpliwe". W niespełna dwa lata chciałby przynajmniej raz obronić tytuł, a także poprawić osiągnięcie legendarnego George'a Foremana. Kiedy ten w 1995 r. zostawał, mając 45 lat, najstarszym czempionem globu (w kat. ciężkiej), po wygranej z Michaelem Moorerem, różnica wieku między mistrzem i challengerem wyniosła aż 19 lat. Rekord jest możliwy do pobicia już wkrótce, ale nie z obowiązkowym przeciwnikiem, jaki Hopkinsowi szybko narzuciła organizacja IBF. Chodzi o blisko 30-letniego Niemca Karo Murata, który przyszedł na świat w Iraku, w rodzinie ormiańskiej. Nie ma on ani znaczących sukcesów, ani chwytliwego nazwiska.
"B-Hop" chciałby skrzyżować rękawice z mistrzem WBO w wadze półciężkiej 26-letnim Walijczykiem Nathanem Cleverlym (kiedyś strasznie zlał Aleksego Kuziemskiego), albo czempionem niższej kat. junior półciężkiej 29-letnim Andre Wardem z USA. Ten ostatni, mistrz olimpijski z Aten, oglądał z bliska zwycięstwo Hopkinsa nad Cloudem. Zaraz po ogłoszeniu werdyktu "Kat" spojrzał w stronę niepokonanego zawodnika (bilans 26-0) i rzucił dobitnie: - Nauczyłeś się czegoś dziś? Obejrzyj sobie nagranie i wyciągnij wnioski.

Sernikiem w Dona Kinga

Gdyby Hopkins miał wymienić kilka nazwisk osób, których nie cierpi ze środowiska bokserskiego, zapewne na pierwszym miejscu byłby ekscentryczny promotor Don King. Zajadając się serniczkiem, który tak uwielbia, a niestety zazwyczaj nie może sobie na niego pozwolić, "Kat" (bilans walk 53-6-2) opowiadał dziennikarzom z rodzinnej Filadelfii: - On motywuje mnie do ciężkiej pracy... Nie podoba mi się, jak traktuje ludzi. Przez wiele lat rywalizowałem z jego zawodnikami, wygrywałem z nim. Teraz, pokonując Clouda, wbiłem gwóźdź do trumny imperium Kinga. Któż by pomyślał, że nie wykończyły go rozmaite życiowe historie, jak ukąszenie jadowitego owada, tylko Hopins. Don King jest skończony.

Trudno nie zgodzić się ze słowami "The Executionera", któremu jak już ktoś podpadnie, to nie ma zmiłuj się. Kibice wolą jednak słuchać i czytać o zaletach Hopkinsa, a nie jego rozprawach z wrogami. 48-latek w ringu nawet na chwilę nie wpada w chaos, ciągle ma kontrolę nad wszystkim, bo narzuca swój styl walki. Dlatego potrafi ośmieszyć rywali, którzy mogliby być jego synami. Nic dziwnego, że mówi się o nim jako żywym przykładzie, zaprzeczającym prawom starzenia się organizmu. Co więcej, niektórzy wysyłają Hopkinsa na serię wykładów na uczelnie medyczne. Mistrz i profesor w jednej osobie, albo więcej - wybryk natury z całym arsenałem sztuczek pięściarskich.

Stracona młodość

Nie Floyd Mayweather, nie Manny Pacquiao, nie bracia Witalij i Władimir Kliczkowie, tylko Hopkins jest na ustach i oczach całego świata. Przed dwoma laty, gdy mając 46 lat wygrywał z Kanadyjczykiem Jeanem Pascalem i przechodził do historii, zapowiadał, że to nie wszystko. Nie pomylił się, czym sprawił radość swemu trenerowi Naazimowi Richardsonowi.

- Już w 2006 roku namawiałem go do zakończenia kariery. Chciałem, aby odszedł jako wielki mistrz, będący na szczycie. To nie miało nic wspólnego z tym, że już nie wierzyłem w Bernarda. On jednak cały czas pisze nowe rozdziały swojej historii, a atrament wcale nie wysycha. Mam nadzieję, że teraz będzie boksował już tylko z panującymi mistrzami. Jeśli udałoby mu się zunifikować tytuły wagi półciężkiej, Galeria Sław Boksu powinna sama się do niego zgłosić - powiedział szkoleniowiec mistrza.
I tylko szkoda straconej młodości Hopkinsa, który będąc nastolatkiem należał do gangów, a za udział w jednym z rozbojów trafił na sześć lat do więzienia, chociaż wyrok był 18-letni. Tam był świadkiem gwałtu i morderstwa jednego z osadzonych. Mężczyźni pokłócili się o... paczkę papierosów.

To właśnie za kratami nastąpiła metamorfoza "Kata" (na uniformie miał numer Y4146). W więzieniu uzyskał dyplom szkoły średniej, zawzięcie trenował, był nawet więziennym mistrzem Stanów Zjednoczonych. Po wyjściu krótko pracował jako kucharz, a w wieku 23 lat rozpoczął piękną kartę w historii profesjonalnego boksu. Między 1995 a 2005 r. ponad dwudziestokrotnie bronił pasów w wadze średniej, co także jest rekordem. Amerykanin jest lepszy od takich gwiazd, jak Marvin Hagler, Carlos Monzon i Sugar Ray Robinson. Tych nie brakuje, ale z pewnością to jeszcze nie koniec.

Zapraszamy na fanpage **

Gazeta Lubuska Premium

**. Kliknij "Lubię to" i obserwuj oraz komentuj najlepsze artykuły ukazujące się w systemie Piano.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska