Oto, co na mecie powiedziała zawodniczka gorzowskiego AZS-u AWF-u Karolina Naja: - Wcale nie musiałyśmy się długo zbierać po wczorajszym czwartym miejscu. Wiedziałyśmy, że popłynęliśmy dobrze i więcej już nie mogłyśmy wyciągnąć. Owszem, były łzy i smutek, ale powiedziałyśmy sobie, że igrzyska trwają, startujemy my, a potem jedynki.
- Wierzyłyśmy z Beatą, że możemy osiągnąć dobry wynik. Na mecie od razu wiedziałam, że jest medal, powiedziałam Beacie i już się nie musiała denerwować. Ostatnie metry takiego wyścigu strasznie bolą, byłam już bardzo wyczerpana, ale udało nam się dociągnąć na podium. Osada łódki jest jak stare dobre małżeństwo. Jeśli się rozumieją, wiedzą, o co walczą i gdzie zmierzają, to są w stanie wszystko sobie wytłumaczyć.
- Czy miałam chwile załamania? Oczywiście, że tak. Największą w tym roku w maju, kiedy nie zakwalifikowałam się do igrzysk. Ale wzięłam się w garść. Pomyślałam, że mam 22 lata, trenuję dalej i jeszcze wiele przede mną. W sumie na igrzyska pojechałam. I proszę, odniosłam sukces. Czy możemy świętować? Jeśli już, to dopiero w sobotę, kiedy nasze koleżanki zakończą starty, bo jesteśmy jednym teamem.
- Nie ma czasu na jakieś wakacje, bo zaraz mistrzostwa Polski. Cóż, jestem bardzo szczęśliwa. Przyjechałam na największą sportową imprezę na świecie i odniosłam sukces. Czy może być większa zachęta do treningu? Bardzo lubię to, co robię. Mam nadzieję, że przed nami jeszcze większe sukcesy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?