Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Internetowa wojna z rządem

Marek Pakoński, (maw, jm) 68 324 88 79 [email protected]
Piotr Jędzura
Od sobotniego wieczoru trwa atak na internetowe strony rządowe. Grupy aktywistów ogłaszają: w Polsce zaczęła się rewolucja! Wszystko przez antypiracką umowę ACTA, która uderza nie tylko w piratów.

Dlaczego wybuchł ten protest i o co internauci walczą z rządem? Według nich o wolność i prawa człowieka do prywatności. Przeciwnicy grożą stanem wojennym i uważają, że cała sytuacja to bandycki wandalizm tych, którzy nie chcą płacić za wartość intelektualną. Za filmy, muzykę, książki, czy gry komputerowe. Spór można sprowadzić do prostego pytania: Czy zgodzisz się na to, by można było cię podglądać, po to, żeby ktoś nie mógł kraść?

Zaczęło się od nagle ujawnionej informacji, że Polska ma podpisać 26 stycznia w Tokio międzynarodową umowę handlową dotyczącą zwalczania obrotu towarami podrobionymi (ACTA). Według internautów ta informacja była celowo ukrywana. Na dodatek ACTA nie ma dobrej marki wśród organizacji stojących na straży praw obywatela. Dlaczego? Przecież zakłada ona wzmocnienie ochrony znaków handlowych, zwalczanie produkcji i handlu podróbkami oraz piractwa? Dzięki niej można lepiej ścigać tych, którzy produkują i handlują podrobionymi dżinsami, czy koszulkami oraz ścigać i karać przypadki naruszania praw własności intelektualnej w środowisku cyfrowym (np. w internecie). Czyli, co by nie mówić, ACTA ułatwia ściganie złodziejstwa. Więc w czym problem?

W tym, że niestety, nie do końca wiadomo, kto według ACTA będzie tym złodziejem i co będzie złodziejstwem. Zwłaszcza, jeśli chodzi o internet. Wyrażenia zawarte w tekście umowy są tak szerokie i nieokreślone, że przy pewnej dozie złej woli za sprawcę może zostać uznany... każdy z nas! Kolega ściągnął film, który razem obejrzeliśmy? Jesteśmy obaj winni. Jako obrazek do swego konta na forum internetowym wzięliśmy sobie zdjęcie znalezionego w internecie kotka? Jesteśmy winni. Bo to jest nielegalne. Nie dość tego. Każdy z nas może być zapobiegawczo obserwowany przez organizację antypiracką w sieci, czy czasem nie robi czegoś zabronionego. A to już złamanie prywatności, bo do takiego obserwowania na przykład policja musi mieć nakaz prokuratora i podejrzenie popełnienia przestępstwa. To tak, jakby ktoś mógł wejść nam do domu i sprawdzać, czy nie mamy przypadkiem ziemniaków, które zginęły na targu. Według ACTA wszyscy potencjalnie jesteśmy przestępcami, których firmy mogą podglądać, a służby ścigać z urzędu.

To oczywiście najczarniejszy scenariusz. Czy protestujący przewidując świat Wielkiego Brata mogą mieć lekką paranoję? Mogą, ale któż jest w stanie przysiąc, że tak się nie zdarzy?

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska