Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak to się robi w Świniarach

Zbigniew Borek 0 95 722 57 72 [email protected]
fot. Zbigniew Borek
- Żeby pan widział, jak pędzą! - zachwyca się Alicja Górska. Jej mąż też pędzi. Nawet nocą wyskoczy na akcję spod kołdry, a ona nie śpi, tylko czeka. Ale co ma robić, jak straż u Ryszarda była pierwsza niż ona?

Hasło: straż pożarna. Odzew?
Krzysztof (19 lat, przyszły technik mechanik): - Adrenalina.
Pan Józef (prezes, ochotnik od 55 lat): - Ogień. Pożar.
Kamil ("pracuję i się uczę, będę bezrobotnym"): - Mocna ekipa.
Tomasz (wtyczka ze Skwierzyny): - Służba.
Ola Kowalska (jedyna dziewczyna): - Rodzina, przyjaciele.
Dariusz Kowalski (tata Oli, kucharz jednostki): - Zgrana paczka.
Michał (jeszcze spocony po akcji): - Pomoc innym.
Krystian (bezrobotny mechanik): - Michał zgapił ode mnie!

Jak się robi remizę na pilota?

Chwilę wcześniej byliśmy na akcji w Krobielewku (szerszenie, a miały być osy; 11 gniazd, a miały być trzy). Teraz siedzimy w remizie. Na podłodze terakota, na niej profilowane krzesła i ławki, na nich pięć komputerów (monitory LCD, ma się rozumieć), plazma (42 cale, nówka-sztuka). Wiejskiej remizy, o jakich opowiadają sobie miastowi, ani widu, ani słychu.

Do 89 roku tu był garaż na samochód ratowniczy, ale mały, bez cysterny. - Jechało się na akcję i ogień dusiło, a nie gasiło. Łopatami i piachem, a nie wodą. I tak do czasu przyjazdu jednostek z cysterną - opowiada Zbigniew Kamiński (39 lat na karku, z tego 29 w straży). Potem dostali stara 25 z beczką i garaż go nie mieścił. Obok dobudowali nowy, a ten zamienili na salę do tańca ("ale taką bez ogrzewania, toalety i kuchni").

Wieś tu tańczyła aż do zeszłego roku, kiedy ochotnicy wyremontowali salę. Na ochotnika, ma się rozumieć, a sponsorzy się znaleźli, gdy zobaczyli, że chłopakom robota pali się w rękach. Potem załapali się na projekt unijny ("Internetowe centrum kształcenia na odległość"). Było około 50 kursów, od podstaw obsługi komputera, przez tworzenie stron internetowych, aż po szkolenia dla rolników i języki obce. Skorzystali z nich za darmo mieszkańcy. Teraz czekają na kolejną transzę, ale i tak mają za darmo dostęp do sali i internetu.

Nie dość, że dostali sprzęt komputerowy, nie dość, że unia zapłaciła za internet, to jeszcze dała strażakom 2 tys. zł miesięcznie za wynajem ich własnej sali! Przez pół roku uzbierało się 12 tys. Zebrali się i ustalili, że trzeba wymienić bramę do garażu, bo stara ledwo mieści stara. Co mogli, zrobili sami. Pomogli zaprzyjaźnieni fachowcy. Za bramę dali ponad 9 tys. zł. Star do niej wjeżdża na luzie. Jest ocieplana, więc zimą można bez straty energii ogrzewać garaż. Dzięki temu star może stać napełniony, bo woda nie zamarznie, a na dźwięk syreny strażacy mogą od razu ruszać do akcji. - Żeby pan widział, jak pędzą! - zachwyca się Alicja Górska. Jej mąż też pędzi. Nawet nocą wyskoczy na akcję spod kołdry, a ona nie śpi, tylko czeka. Ale co ma robić, jak straż u Ryszarda była pierwsza niż ona?
Aha, brama jest na pilota, więc nie tracą czasu na otwieranie i zamykanie.

Jak się robi samochody z kogutem?

Z tym pędzeniem to lekkie przegięcie. Kiedy jedziemy na osy (co to okazały się szerszeniami), star 266 rozwija góra siedemdziesiątkę. W kabinie terkot, że trzeba krzyczeć, to i Zbigniew Kamiński wykrzykuje, że auto jest nie do podrobienia. Podwozie rocznik 82 wydarli z demobilu. Trzy lata temu miało ledwie 3 tys. km przebiegu, bo na nim jeździła (a raczej stała) na wojskowym lotnisku cysterna z paliwem. Do tego gmina Skwierzyna i zarząd główny OSP wyłożyły ponad 100 tys. zł na "profesjonalną karosację" (po ludzku: strażacką karoserię). I tak mają wóz, który kosztowałby od 500 tys. wzwyż. - Trzy osie, sześć razy sześć, czyli wszystkie koła ciągną. Piach - nie piach, błoto - nie błoto, rów - nie rów, wszędzie przejedziemy. Do tego własna wyciągarka, więc jak się gdzieś zahaczymy, to i z bagna sami się wyciągniemy - krzyczy pan Zbyszek. A po chwili kogut śmiga nam na dachu.

Gdy już mieli stara 266, jego poprzednika - model 244 - gmina wystawiła na przetarg. Za marne 4 tys., ale i tak przez dwa lata nikt nie kupił. To kupili oni, za 2 tys. Wyremontowali go w części sami, spawanie, szpachlowanie i warsztat załatwili za darmo, a potem wystawili na Allegro. Poszedł za 34 tys.! Dziś mają już 40 tys. To jest ich wkład na następne auto.

- Burmistrz jak się dowiedział, że mamy 40, to obiecał, że gmina dołoży 20 tys. Jak już wiedziałem, że mamy pewne 60, pojechałem do zarządu wojewódzkiego i się okazało, że z szóstego miejsca listy rezerwowej wskoczyliśmy na listę do zakupu - mówi Zbigniew Kamiński. Puszcza oko, że miał większe przebicie, bo to było już po zakończeniu głosowania w naszym plebiscycie. Auto, tym razem lekkie, ratowniczo - gaśnicze może być u nich już późną jesienią. - Z nożycami życia i całym sprzętem do wypadków na drogach - mówi Marcin Sosnowski (29 lat, 15 w straży, zawodowy żołnierz, naczelnik OSP Świniary).

Aha, Kamiński oddaje na ten samochód calutką swoją nagrodę w naszym plebiscycie.

Jak się tworzy straż pożarną?

Marcin ma w jednostce brata Michała (21 lat, od ośmiu w straży), a ich najmłodszy brat Piotrek (12 lat) już jest w młodzieżówce. Zbigniew Kamiński jest synem 75-letniego Józefa, który gasił za czasów konnego wozu i ręcznej sikawki. Dwaj synowie Zbigniewa: ośmioletni Kamil i trzyletni Miłosz już paradują w strażackich koszulkach i ciągają się za tatą na ćwiczenia. Tata, dziadek i wujek Oli Kowalskiej też są ochotnikami. Paweł i Ryszard Rosowie to bracia. Tomasz Janecki, mieszka w Skwierzynie (dlatego "wtyczka"), ale ochotnikiem jest w Świniarach, bo tu się wychował.

- Dlaczego jestem ochotnikiem? - powtarza pytanie Rysiek Rosa (23 lata, piąty rok transportu na Polibudzie w Poznaniu). - Zaczynało się od zawodów strażackich, od zabawy, a potem zobaczyłem, że to grupa ludzi, którzy mają pasję i ideały. I je realizują.

Czesław Januszkiewicz sołtysem jest od dziesięciu lat i na swoich strażaków nie dałby powiedzieć złego słowa. - Ekipa na medal, nigdy nie odmówi pomocy, czy trzeba ich do akcji, czy na festyn dzieciakom kask dać przymierzyć albo posiedzieć w wozie - mówi. W zeszłą sobotę sołectwo miało swoje święto. Była darmowa grochówka i bigos z polowej kuchni, którą strażacy załatwili sobie niedawno w Pile. - Grochówka w trzy godziny poszła - chwali się Dariusz Kowalski (37 lat, od pięciu w OSP, zawodowo producent pokarmu dla rybek). Robi za kucharza jednostki, bo jest po gastronomii. Januszkiewicz wręczył zaskoczonym strażakom... statuetkę za wygraną w naszym plebiscycie (wyniki były już w internecie). Wieś zrobiła im statuetkę sama, a w tę sobotę na uroczystość do Kolska i tak wybiera się ze Świniar cały autobus.

Jak się usuwa osy?

- Redbula se weźcie! - dowcipkuje na dworze Krystian Kubiak (24 lata, 11 lat w OSP, bezrobotny mechanik), gdy koledzy na strychu nie mogą sięgnąć gniazda. My z Ryśkiem Rosą gawędzimy w pokoju na strychu, gdzie Zbigniew Kamiński i Michał Sosnowski kazali nam się zamknąć. Obaj mieli kombinezony, więc się nie bali, a zrobiło się niebezpiecznie. Jerzy Połącarz ("jak byłem mały, też chciałem być strażakiem") wezwał ich do os, które okazały się szerszeniami. I zamiast trzech gniazd było 11. Oni usuwali, myśmy gawędzili, no więc za cholerę nie mam pojęcia, jak się usuwa osy (czy tam szerszenie).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska