Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Hampel: - Drugie miejsce to sukces i nie będę marudny

Szymon Kozica
Jarosław Hampel w latach 2004-2008 był stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. W tym sezonie wrócił do doborowej stawki.
Jarosław Hampel w latach 2004-2008 był stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. W tym sezonie wrócił do doborowej stawki. fot. Szymon Kozica
- Tak naprawdę zabrakło mi tego, żeby wygrać start i założyć się na Crumpa. Bo gdybym to zrobił, mógłbym pomknąć szybko do przodu. Ale nie udało mi się - mówi Jarosław Hampel po sobotnim turnieju Grand Prix w Lesznie.

- Pierwsze słowa po Grand Prix?
- Muszę przyznać, że to drugie miejsce bardzo mnie cieszy. Oczywiście przed biegiem finałowym bardzo chciałem wygrać. Nie było łatwo, bo Jason był bardzo szybki, również bardzo mocno zmobilizowany. Wiedziałem, że kluczem do sukcesu jest to, aby wygrać start, w tym ostatnim wyścigu tak by to musiało wyglądać. Niestety, Jason okazał się szybszy, później nawet pojechałem trochę za szeroko i musiałem się uporać z Emilem Sajfutdinowem, ale udało się. Drugie miejsce cieszy mnie w tym kontekście, że gdzieś w połowie imprezy miałem małe problemy sprzętowe i niezbyt szybko jechałem. Musiałem szukać ratunku, wziąłem drugi motocykl.
- Jest lekki niedosyt?
- Tak, tak, bo zwycięstwo było w zasięgu. W biegu finałowym każdy może wygrać, ale Jason okazał się najlepszy. Po prostu.
- W piątek tor był chyba troszkę twardszy, a dziś wszystko sprzyjało walce.
- Tak. Kibice z pewnością obserwowali fantastyczne widowisko, było dużo walki. To jest to, co najlepsze w speedway'u. Do końca nie było jasne, kto wygra, a kto przegra. Myślę, że wszyscy są zadowoleni.
- Czy przed finałem rozmawiał pan z Januszem Kołodziejem? Ustalaliście jakąś taktykę?
- Nie, nie. Nie było na to czasu. Każdy przygotowywał się do startu. Nie było okazji, żeby porozmawiać. To jest bieg finałowy, każdy jedzie dla siebie.
- To wymarzony powrót do Grand Prix?
- Wymarzonym na pewno byłoby wygrać. To byłaby rewelacja. Ale ja chłodno na to spoglądam, kawał ciężkiego sezonu przede mną i na początek drugie miejsce to sukces i nie będę marudny.
- Może trzeba było wybrać pierwsze pole startowe.
- Być może, ale nie ma co gdybać. Takie spekulacje już niczemu nie służą. Nie wiadomo, jak by to się skończyło. Ja byłem przekonany, że z tego drugiego pola jestem w stanie wygrać start, zamknąć drogę Jasonowi i pomknąć do przodu. To był mój plan. Nie do końca mogłem go zrealizować. I tak musiałem jeszcze dość mocno powalczyć z Emilem, bo zdążył się napędzić po szerokiej, więc musiałem być czujny. Nie był to dla mnie łatwy finał. Drugie miejsce cieszy, bo ciężko o nie walczyłem.
- Jason rozpoczął od zwycięstwa. Nie ma obaw, że znów ucieknie wszystkim w klasyfikacji generalnej, jak w poprzednim sezonie?
- Ciężko powiedzieć. Bardzo dobrze jedzie, jest bardzo szybki, bardzo dobrze przygotowany i zmotywowany. Ale to dopiero początek i wszystko okaże się gdzieś tam niebawem. Ja nie boję się tej rywalizacji i będę starał się jeździć jak najlepiej.
- Następne Grand Prix to sztuczny tor.
- Jeździłem tam dosyć dawno, parę lat temu i nie zanotowałem dobrego występu. Będę musiał odświeżyć jakieś notatki w pamiętniku, żeby przygotować się odpowiednio na Goeteborg.
- Walczy pan o medale?
- Proszę nie uprzedzać faktów, to pytanie to zbyt agresywny atak. Ja będę walczył o jak najlepszą pozycję, a sezon pokaże, na co mnie stać w tym roku.
- Czego zabrakło w finale?
- Trudne pytania zadajecie. Tak naprawdę zabrakło mi tego, żeby wygrać start i założyć się na Crumpa. Bo gdybym to zrobił, mógłbym pomknąć szybko do przodu. Ale nie udało mi się. Jason szybciej wystrzelił spod taśmy, lepiej dojechał do pierwszego łuku, mądrze go rozegrał i wygrał te zawody. To świadczy o jego klasie.
- Czyli zabrakło szczęścia.
- Czy szczęścia? Może jeszcze trochę muszę podnieść swoje umiejętności.
- Bronił pan honoru reprezentanta Polski. Podium po pierwszym turnieju jest bardzo podobne do tego, jakie było przed rokiem. Tylko pan wskoczył na miejsce Tomka Golloba.
- Słuszne spostrzeżenie, nie zastanawiałem się nad tym. No i może tak jest. Ale to dopiero początek, przyjdą ciężkie tory, trudne technicznie i ja absolutnie nie tracę zimnej głowy. Spoglądam na to wszystko z dalekiej perspektywy, bo jeszcze kawał ciężkiej pracy muszę wykonać, żeby załapać się do czołówki. Nie będzie łatwo i tego musimy być wszyscy świadomi.
- W domu nie powinno się tracić punktów i pan ich nie stracił.
- I to jest sukces, oczywiście, że tak. Przyznam szczerze, że czułem ogromną presję przed tymi zawodami, bo wiedziałem, że jestem obstawiany bardzo wysoko w rankingu. Mimo że miałem małe problemy sprzętowe podczas turnieju, musiałem zmieniać motocykle i przełożenia, podążałem w dobrym kierunku, nie dałem się zwariować, wytrzymałem tę presję i było świetnie. Naprawdę.
- Dziękuję.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska