Na Old Trafford armada Pawła Janasa miała potwierdzić swą dominację w VI grupie eliminacyjnej MŚ, zdobyć co najmniej punkt i zwolnić z posady bardzo nielubianego w Anglii trenera gospodarzy Svena Gorana Eriksona. Stało się jednak inaczej i to szwedzki szkoleniowiec był po meczu w znakomitym humorze.
Jechali za swoje
Polscy kibice kolejny raz udowodnili, że na nich można liczyć zawsze i wszędzie. W naszej podróży już na lotnisku Schoenefeld w Berlinie widzieliśmy tłumy w biało-czerwonych koszulkach i z fantazyjnymi nakryciami głowy, wierzącymi w sukces Polaków. Przebojem był... hełm w stylu rzymskiego wodza z biało-czerwonym pióropuszem.
- Jedziemy do Manchesteru, by pomóc naszym w zwycięstwie nad Anglią - zapewniała nas Klaudyna Gorzan z Poznania.
Wesoły spiker
Old Trafford robi oszałamiające wrażenie. Trybuny szećdziesięciotysięcznika są dostępne z każdej strony, wszędzie pełno stoisk z pamiątkami i barów. Anglicy zwietrzyli w środę szansę zrobienia dobrego interesu i sprzedawali... mnóstwo polskich gadżetów. Za koszulkę naszej reprezentacji żądali sześć funtów (przed samym meczem nawet taniej), a za szalik z białym orłem - osiem.
Naszych rozśmieszył spiker spotkania, który sprawiał wrażenie... jednodniowego ucznia polskiej szkoły językowej. Najpierw powiedział, że w składzie polskiej drużyny występują m.in.: "Zeklaklakow, Kryznowek i Soblewski. Pod koniec spotkania pouczył naszych rodaków: ,,Prosiema polska kibica, żeby zostal po mecza i sprawdzila w siodelko, czy nie zostawil paszporta". Śmiechu było, co niemiara.
Zdenerwowany Janas
Nasz selekcjoner nie potrafił się pogodzić po meczu z porażką. Nieprzyjemnie polemizował z polskimi dziennikarzami, wszystkich wokół pouczał, chwilami był nawet agresywny. Targało nim rozczarowanie, które wzięło górę na trzeźwą oceną spotkania. A w tym rywale okazali się lepsi.
- Trzeba rozumieć, bo powstają nieporozumienia - zwrócił się w pewnym momencie do jednego z żurnalistów. - Pan mnie źle słuchał. A że nie mówię do mikrofonu? To nie moja wina. Organizatorzy tak go ustawili.
Szczęśliwy Erikson
Selekcjoner angielskiej drużyny zdawał sobie sprawę, że sama kwalifikacja do przyszłorocznego mundialu - ale bez zwycięstwa nad polską drużyną i z drugiego miejsca w grupie - będzie oznaczała dla niego dymisję. Trudno się więc dziwić zadowoleniu szkoleniowca, który po meczu oświadczył:
- Mieliśmy słaby początek roku, ale potem graliśmy coraz lepiej. W całych eliminacjach straciliśmy pięć punktów, ale za to dwukrotnie pokonaliśmy najgroźniejszych w naszej grupie Polaków. Na Old Trafford najbardziej imponujący był w wykonaniu naszego zespołu pressing w pierwszej połowie. Nie graliśmy w ten sposób do końca, bo nie da się wytrzymać w tym stylu 90 minut.
Zadowoleni piłkarze
W świetnych nastrojach byli również angielscy piłkarze. Frank Lampard, mówił dziennikarzom:
- Piłka uciekała, ale zdołałem ją sięgnąć i trafiłem w górny róg bramki świetnie dysponowanego Boruca. Podbudowało nas już wcześniejsze, sobotnie zwycięstwo nad Austrią. Teraz z optymizmem patrzymy w przyszłość.
- Stworzyliśmy dobre widowisko - dodał Michel Owen. - Raduje mnie bramka, którą zdobyłem w stylu mojego piłkarskiego idola Johana Cryuffa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?