Po pierwsze, w inauguracji drugiej rundy wolsztynianie przegrali z outsiderem pierwszej ligi - Czuwajem Przemyśl. Po drugie, stracili dwóch kontuzjowanych zawodników: Alana Raczkowiaka i Michała Przekwasa (tego pierwszego, niestety, na dość długo). Po trzecie, w tygodniu poprzedzającym spotkanie w zespole panował szpital i niemal połowa zawodników była przeziębiona.
Na szczęście te obawy okazały się niepotrzebne. Wolsztyniak pewnie zwyciężył. - Kamień spadł mi z serca - powiedział trener Wojciech Hanyż. - Bardzo się bałem tego spotkania. Przegraliśmy z ostatnią ekipą i obawiałem się, że ta porażka może mieć dłuższy wpływ na zespół. Cieszę się z tego zwycięstwa. Wbrew pozorom to był dla nas bardzo ważny i trudny mecz. Wytrzymaliśmy go kondycyjnie i udowodniliśmy kto jest lepszy.
Ale łatwo nie było. Goście twardo się postawili i nie mogliśmy rozwinąć skrzydeł. Zaczął Maciej Tomiak, ale wyrównał Lesław Kąpa i tak było przez cała pierwszą połowę. Nie leżał nam rzut, marnowaliśmy wiele dobrych sytuacji. Na szczęście goście nie potrafili tego jakoś bezwzględnie wykorzystać. Świetnie bronił Fryderyk Musiał, a wchodzący miedzy słupki do obrony karnych Jarosław Płóciniczak obronił dwie ,,siódemki". Stąd MTS dał radę tylko dwa razy prowadzić 8:7 i 9:8. Na szczęście w końcówce podkręciliśmy tempo.
W drugiej połowie było już znacznie lepiej. Wolsztyniak pokazał siłę. Górował nad rywalem kondycyjnie. wyprowadzał szybkie ataki, zdobywał efektowne bramki. W 53 min nasz zespół prowadził 24:18 i stało się jasne, że gospodarze spokojnie zdobędą dwa punkty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?