Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowcy czy zabójcy? Po ostatnich tragediach na lubuskich drogach wśród naszych internautów zawrzało

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Kierowca tego fiata uno zginął na miejscu, pasażer zmarł w szpitalu
Kierowca tego fiata uno zginął na miejscu, pasażer zmarł w szpitalu fot. KMP Zielona Góra
Pod Sulechowem zginęły dwie osoby jadące fiatem. Bogu ducha winne, bo wypadek spowodował kierowca renaulta. - To nie do pomyślenia, że nie dostanie dożywocia - uważa internauta.

Po tragedii, która wydarzyła się w nocy z czwartku na piątek, na naszym forum internetowym rozgorzała dyskusja.

"Kangoo wyprzedzał, a z uno dwie osoby nie żyją" - napisał Lukasz88m.
Na co zareagował Lonia: "Kretyni przeważnie powodują wypadki, ale niekoniecznie w nich giną. Giną kierowcy, którzy niczym nie zawinili".

Obeznany wyjaśnił, jak wyglądała sytuacja: "Kangoo jechał ze strony Zielonej Góry i wyprzedzając, nie zdążył zjechać przed wysepką, gdzie dwupasmówka przechodzi w czteropasmówkę.
A Gość podał szczegóły: "Przyczyną nie był ani stan drogi, ani prędkość. Tam czteropasmówka przechodzi w dwupasmówkę i prawdopodobnie kangoo nie zdążył wyprzedzić ciężarówki na czteropasmówce, poleciał po skośnych paskach i podwójnej ciągłej i uderzył w jadące z przeciwka uno.
Takie historie budzą ogromne emocje Czytelników, zdecydowane komentarze i twarde postawy wobec sprawców wypadków.

"To nie do pomyślenia, że kierowca zabija dwie osoby i nie dostanie dożywocia" - uważa internauta Kkk.
A RD jest jeszcze bardziej radykalny i feruje wyrok: "Tylko kara śmierci dla mordercy!!!".
Ale jeśli żyjemy w państwie prawa, rodzi się pytanie, czy możemy nazwać mordercą osobę, która spowodowała wypadek drogowy?

- Wiem, że przeciętni ludzie takich kierowców traktują jak zabójców - potwierdza Kazimierz Rubaszewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. - Prawo ocenia ich inaczej, ale oczywiście wnikliwie "przygląda się" każdej sytuacji. Jeśli dochodzi do wypadku drogowego, górną granicą kary dla sprawcy jest osiem lat więzienia, lecz rzadko zapada taki wyrok. Sąd uwzględnia różne okoliczności: że to pierwszy raz, że kierowca nie był wcześniej karany, oczywiście, że był trzeźwy, no i że doprowadził do wypadku nieumyślnie. Bo przecież nie można zakładać, zresztą byłoby to bardzo trudno udowodnić, że ktoś działał celowo.
W procesach dotyczących wypadków na drogach sądy nieczęsto orzekają kary bezwzględne. Zwykle są to trzy lata w zawieszeniu, ewentualnie dwa lata do odsiadki. Maksymalny wyrok - osiem lat - przy jeździe na trzeźwo jest wyjątkiem. Natomiast za prowadzenie pod wpływem alkoholu i spowodowanie wypadku można dostać do 12 lat. Bez zawieszenia. Jest jeszcze kategoria, na szczęście, rzadko u nas występująca - katastrofy drogowe. Wtedy, podobnie jak w przypadku wykrycia alkoholu u kierowcy, wobec sprawcy zapada wyrok bez "zawiasów".

Zatem emocje, które pojawiają się w takich momentach - w tym chęć zemsty, jeśli śmierć dotyczy bliskich lub znajomych - musimy hamować. Mimo żalu, rozpaczy, złości, trzeba liczyć na wiedzę i fachową ocenę specjalistów.

- Przyczyny każdego wypadku bada policja. Duże kraksy są odtwarzane z udziałem biegłych i na podstawie zeznań świadków - dodaje prokurator Rubaszewski. - Biegli odtwarzają przebieg zdarzenia na drodze i wskazują uczestnika, który naruszył zasady ruchu.

- Każdą sprawę oceniamy indywidualnie, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności - podkreśla Bogusław Liberacki, wiceprezes oddziału Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu Drogowego. - Ale nie wyobrażam sobie, żeby ktoś chciał celowo doprowadzić do wypadku. Bo wówczas musielibyśmy przyjąć, że każdy siadający za kierownicą to morderca, co jest absurdem.
Liberacki mówi, że w trakcie odtwarzania kraksy można ustalić nawet w miarę dokładny procentowy stopień przyczynienia się danej osoby do wypadku. Wyrok co do losów sprawcy należy oczywiście do sądu.

O tym, że każdą historię trzeba rozpatrywać indywidualnie, świadczy głos Justyny Migdalskiej z gorzowskiej policji, która była świadkiem niejednego zdarzenia na lubuskich drogach. - Pamiętam dramat kierowcy ciężarówki, pod którą wjechał samochód osobowy i prowadzący go zginął - przypomina sobie. - Było nam bardzo żal tego człowieka i nikt z góry go nie skazywał.

Migdalska uważa, że trzeba powściągać emocje i nie wolno wytwarzać atmosfery linczu wobec każdego, kto spowodował wypadek, bo on także jest człowiekiem. Należy dotrzeć do niego, starać się mu pomóc. Jeśli będzie to osoba wrażliwa, to i tak do końca życia pozostanie z traumą wypadkową.
- Moja przyjaciółka była świadkiem śmierci swego ojca i siostry w samochodzie - opowiada Migdalska. - Od tego momentu minęło dziesięć lat, a kierowca - sprawca tamtej tragedii - do dziś utrzymuje kontakt z jej rodziną. To żaden zabójca. Rodzina przyjaciółki i on cierpieli razem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska