Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klimatu tej wsi nic nie zastąpi

ARTUR MATYSZCZYK
W Nądni ludzie płyną pod prąd. Uśmiechnięte młode mamy spacerują z wózkami. A ojcowie ani myślą wyjeżdżać.

Nądnia to mała miejscowość w gminie Zbąszyń. Mieszka tu niewiele ponad 800 osób. W przeciwieństwie do wielu innych wsi w kraju ta liczba nie maleje. Wręcz przeciwnie. Mieszkańców przybywa. Młodym po skończeniu nauki nie w głowie zagraniczne wojaże. W rodzinnej miejscowości poznają się, zakładają rodziny. I tak od lat. Nądnianie to wyjątek na skalę regionu, a może nawet kraju. Bo jeśli nawet znajdą się tacy, którzy ze wsi wyjeżdżają, to i tak wkrótce wracają. Z tęsknoty.

Klimatu tej wsi nic nie zastąpi

- Za czym myśmy tęsknili? Nie wiem. Nie da się naszej wsi ot tak, jednym słowem opisać - uśmiecha się 27-latka Izabella Witke, która na ponad rok wraz z mężem wyjechała do Zbąszynia. Oboje nie mogli się doczekać, kiedy wrócą. I są z powrotem. - Dlaczego? Tam też mieliśmy domek jednorodzinny. Ale klimatu naszej wsi nic nie zastąpi. Ona ma to coś. Co ciężko nazwać, ale co się czuje. Co wielu się podoba - opowiada Grzegorz Witke.
Faktycznie, spacerując czystymi i zadbanymi chodnikami Nądni człowiek czuje się jak w innym świecie. W dodatku dookoła uśmiechnięte twarze...

Zostają ze sobą na zawsze

- Ludzie się spotykają. Zawierają znajomości. I tak już zostają ze sobą na zawsze - mówi Justyna Pawelska, którą przy głównej drodze spotkaliśmy właśnie na spacerze z synkiem Gabrielem. - Młodzież ma się gdzie podziać. Są bary. Idą na piwo. To jest ważne. Ja chwilowo mieszkam w Nowym Tomyślu. Ale ciągnie mnie do mojej wsi, w której się wychowałam. Wrócę...
Wracać nie musi Piotr Szkudlarek. Tysiące rodaków na jego miejscu już dawno spakowałoby manatki i wylądowało nad Tamizą. W dodatku ten właściciel sklepu spożywczego w Nądni ma w Anglii solidne kontakty. Mieszka tam siostra jego żony. Wyjazd możliwy byłby w każdej chwili, ale... - Ja nawet nie biorę tego pod uwagę. Nigdzie nie będzie mi tak dobrze jak tu. Bo my tu żyjemy z dziada pradziada - stawia sprawę jasno 49-letni handlowiec.

Sztafeta pokoleń biegnie drugi wiek

Dokładnie sto lat temu dziadek pana Piotra postawił w Nądni dom. Jeszcze za Niemców. Kiedy staruszek zmarł, gospodarstwo przejęła jego córka. Po rodzicielce dobytkiem zajmuje się właśnie pan Piotr. - I tak zapuściłem korzenie - mówi. P. Szkudlarek ma czworo prawie dorosłych dzieci. Wszyscy mieszkają w Nądni. Wszyscy wiążą przyszłość z tą wsią.
Podobnie zresztą jak młody mężczyzna, który siedzi przed sklepem na ławce z nogą w gipsie. Dolną kończynę ma unieruchomioną na trzy miesiące. Wszystko po pechowej grze w piłkę z synem. Od tej pory, na zwolnieniu lekarskim, ma mnóstwo czasu na przemyślenia. Gdy słyszy temat naszej rozmowy, włącza się do dyskusji.

Tu im najlepiej

- Ja też, podobnie jak pan Piotr, mógłbym teraz siedzieć za granicą, w Stanach Zjednoczonych. Ale z Nądni się nie ruszam. Bo tu mi najlepiej - stwierdza. Nie chce podawać nazwiska. W związku z miejscem zatrudnienia.
I tak kogokolwiek pytać we wsi o plany na przyszłość, każdy odpowiada, że wiąże ją z rodzinną miejscowością. W Nądni ludzie się rodzą, wychowują, dorastają. I tu chcą odejść na tamten świat.
Skąd to się bierze? Na pewno duży wpływ na sytuację ma fabryka w Babimoście, która zatrudnia wielu mieszkańców. Głównie mężczyzn. Pracy nie brakuje. Głowy rodzin mogą więc zapewnić byt swoim bliskim. Ale pieniądze to nie wszystko. W Nądni wisi w powietrzu to coś. Klimat, o którym wszyscy wspominają i którego nie potrafią określić. Ale dokładnie go czują. Swoją teorię ma sołtys Nądni. - My tu mieszkamy od wielu pokoleń. Ludzi trzymają korzenie - uważa Jan Kostera. Czy ma rację? Sołtysem jest od ćwierć wieku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska