Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koło Nowej Niedrzwicy rozpoczęły się pomidorowe żniwa

Dariusz Brożek
Przy żniwach dorabia Grażyna Madej z Krasnego Dłuska. Mówi, że praca lekka nie jest, ale idzie wytrzymać.
Przy żniwach dorabia Grażyna Madej z Krasnego Dłuska. Mówi, że praca lekka nie jest, ale idzie wytrzymać. Fot. Dariusz Brożek
Okolice Przytocznej to lubuskie zagłębie pomidorów. Plantatorzy miny mają nietęgie. Szacują, że zbiory będą prawie o połowę mniejsze, niż przed rokiem.

Przed tygodniem plantatorzy stoczyli potyczkę z pracownikami urzędu gminy i radnymi. Ich orężem były PPB, czyli Przytczniańskie Pomidory Bojowe, które przez dobry kwadrans fruwały nad placem i rozbijały się na tarczach, głowach i tunikach uczestników bitwy.

Urzędnicy i rajcy wcielili się w postaci poborców podatkowych. Władca tych ziem wysłał ich po podatek, który mieli zapłacić plantatorzy.

- Przywitali nas salwą pomidorów, choć podatek był przecież niewielki. Chcieliśmy tylko dziesięć procent zysków Teraz VAT wynosi dwadzieścia dwa procent - wylicza skarbnik gminy Aneta Moraczyńska, która biegała po placu z butelka ketchupu i oblewała nim krewkich rolników.

Obie walczące strony zużyły około 800 kg tej nietypowej amunicji. Pierwsza w Polsce bitwa pomidorowa zakończyła się remisem, braterskimi uściskami i zabawą do białego rana. Plantatorzy mieli jednak nietęgie miny, kiedy zapytaliśmy ich o tegoroczne plony.

- Będą znacznie mniejsze, niż w poprzednim roku. Zbiorę najwyżej pięćdziesiąt ton z hektara. A w minionym roku plony wynosiły nawet siedemdziesiąt ton - wylicza Bogdan Sewruk, który uprawia pomidory na 16 hektarach.

Plony na przecier

Przy żniwach dorabia Grażyna Madej z Krasnego Dłuska. Mówi, że praca lekka nie jest, ale idzie wytrzymać.
Przy żniwach dorabia Grażyna Madej z Krasnego Dłuska. Mówi, że praca lekka nie jest, ale idzie wytrzymać. Fot. Dariusz Brożek

Przed tygodniem podczas pomidorowej bitwy jej uczestnicy zużyli 800 kg PPB, czyli Przytoczniańskich Pomidorów Bojowych.
(fot. Fot. Dariusz Brożek )

Okolice Przytocznej to lubuskie zagłębie pomidora. W minionym roku zebrano tam ponad tysiąc ton tych smacznych warzyw. Dlaczego miejscowi plantatorzy postawili właśnie na pomidory, a nie np. na ogórki?

- Bo w pobliskim Międzychodzie działa duży zakład, który przerabia je na przecier i ketchup - odpowiada Przymysław Buchholtz.

Pochodzące z Ameryki Południowej warzywa kochają słońce. Tymczasem wiosna była zimna i deszczowa, dlatego ich pierwsze zawiązki opadły. Kapryśna aura sprawiła, że żniwa rozpoczęły się z trzytygodniowym poślizgiem, a pierwsze plony są mizerne.

- Uprawa jednego hektar to wydatek rzędu dwunastu tysięcy złotych. W najlepszym wypadku wyjdziemy na swoje - rozkładają ręce lubuscy plantatorzy.

Jest robota

W poniedziałek rano na polu między Przytoczną i Nową Niedrzwicą wolno przesuwał się rząd kobiet i mężczyzn zbierających dojrzałe pomidory. Robotników flankowały ciągniki z przyczepami, na które pracownicy zrzucali zebrane warzywa.

Wiadra z ,,urobkiem'' odbierał Waldemar Woźny. - Dopiero zaczynamy, dlatego dziś zbierzemy najwyżej ze trzy przyczepy. Pomidorów nie jest zbyt dużo, w dodatku są małe - ocenia.

Pomidory to jeden z filarów lokalnej gospodarki. Od 25 lat uprawia je Stanisław Pietrzak. Zaczynał od jednego hektara, teraz jego plantacja jest już kilkanaście razy większa. W czasie zbiorów zatrudnia 40 osób. W tym osiem pań skierowanych przez międzyrzecki pośredniak.

- Nie mam szans na stałą robotę. Szukam jej od prawie dziesięciu lat. I nic. Teraz przynajmniej zarobię trochę grosza przy pomidorach - mówi Aldona Bober.

Zarabiają grosze

Przy żniwach dorabia Grażyna Madej z Krasnego Dłuska. Mówi, że praca lekka nie jest, ale idzie wytrzymać.
(fot. Fot. Dariusz Brożek)

Niższe plony, to mniejsze pieniądze, choć i tak plantatorzy zarabiają grosze. Do międzychodzkiej przetwórni oddają plony za 30-40 groszy za kilogram. Właściciele sklepów płacą za nie pięć razy więcej, ale - jak zaznacza S. Pietrzak - biorą zaledwie kilka procent produkcji.

- Mamy kontrakty z przetwórnią. Wynegocjowaliśmy je jako grupa producencka Tomapol, do której należy czterech producentów z województwa lubuskiego - zaznacza plantator.

Żniwa dopiero ruszyły, ale robota przy pomidorach zaczyna się już w marcu, kiedy w szklarniach wysiewane są ich nasiona. W maju sadzonki trafiają na pole. Trzeba je pielęgnować, nawozić i przede wszystkim nawadniać w czasie upałów. Dlatego cztery lata temu S. Pietrzak wybudował na swym polu studnię głębinową i trzy kilometry wodociągów, dzięki którym może podlewać uprawy o łącznej powierzchni 70 ha.

- Dostałem 250 tysięcy z Brukseli, dołożyłem 230 tysięcy i teraz nie muszę się martwić o nawadnianie nawet podczas największej suszy - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska