Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt w kitlu

ARTUR MATYSZCZYK (syl) 324 88 34 [email protected]
- To skandal. Lekarze się kłócą, a my na tym tylko tracimy! - skarżą się pacjenci przychodni ATP przy ul. Anieli Krzywoń. Zawinił konflikt między ATP a lubuskim Narodowym Funduszem Zdrowia.

- Gdzie ja teraz znajdę lekarza? - płakała do telefonu Dorota Kowalczyk, która zadzwoniła do redakcji.
Rodzice pani Doroty są chorzy na cukrzycę. Ojciec jest po trzech zawałach serca. W przychodni ATP leczył się od roku. Korzystał z leków refundowanych. Od kilku tygodni jednak apteki nie respektują zniżek na receptach wypisywanych przez lekarzy tej przychodni. Dlaczego? Lubuski NFZ wypowiedział jej umowę. Tłumaczy decyzję tym, że ta lecznica nie udostępniła swoich dokumentów do kontroli.

Dwa razy wyszli z niczym

- Dwukrotnie nie wpuszczono naszych pracowników na kontrolę - wyjaśnia zastępca dyrektora Lubuskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ Ryszard Smyk. - Pierwsza miała się odbyć w czerwcu, ale nas wyproszono. Podobno dlatego, że wśród kontrolujących nie było lekarza. To bzdura, był tam m.in. Grzegorz Serwan, lekarz i równocześnie kierownik działu zajmującego się podstawową opieką zdrowotną. Podczas drugiej wizyty natomiast przyjęła nas pracownica, która powiedziała, że ma wszystkie upoważnienia. Ale potem stwierdziła, że nie zgadza się na kontrolę, bo jest chora.
Zdaniem pracowników ATP wypowiedzenie umowy było niezgodne z ustawą o świadczeniu usług medycznych.

To przestępstwo

- To, co zrobił fundusz, jest przestępstwem na życiu i zdrowiu naszych pacjentów - uważa kierownik ATP Marek Chlamtacz. - Przed drugą kontrolą wysłaliśmy do funduszu pismo, w którym poinformowaliśmy, że osoba upoważniona do reprezentowania naszej spółki podczas kontroli jest chora. Poprosiliśmy o ustalenie nowego terminu. I co? Przyszło wypowiedzenie umowy.
Fundusz wydał także aptekom zakaz od 1 października realizowania recept refundowanych, sygnowanych pieczątką ATP. - To było jedyne wyjście - tłumaczy R. Smyk. - Bo jeśli ktoś unika kontroli, to oznacza, że być może ma coś do ukrycia. Poza tym ustawa mówi o obowiązku poddania się kontroli przez świadczeniodawcę.
Innego zdania są przedstawiciele ATP. - Działanie funduszu to bezprawie. Nasza lekarka ma przecież nadal ważną umowę z NFZ. Co prawda nie lubuskim, ale wielkopolskim - mówi zastępca kierownika ATP Dariusz Buczyński.
- Przykro mi, że taki incydent się zdarzył. Przepraszam pacjentów ATP. Ale ta przychodnia lekceważyła prawo. Pacjenci mogą się przepisać do innych lekarzy rodzinnych, którzy natychmiast ich przyjmą - podsumowuje R. Smyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska