"Zero" poprzez mozaikę ludzi i zdarzeń od razu kojarzy się z "Na skróty" Altmana czy z "Amores perros" Inarritu. Z tym, że w tym ostatnim wypadek "zderzał" losy tylko trojga mieszkańców Mexico City. W "Zero" tajemnicze zlecenie pewnego biznesmena (Robert Więckiewicz) uruchamia lawinę, która w ciągu doby "porwie" kilkadziesiąt osób.
Domino poplątanych ludzkich losów (plejada aktorów!) sypie się tu precyzyjnie. Zdradzają żony i mężowie. Jedni ojcowie nie wybaczają synom ich orientacji seksualnej, inni są ze swych pociech dumni, bo nieświadomi, że synek dorabia jako męska dziwka dla starszych pań. Dobrodziej, który oferuje pomoc w znalezieniu pieniędzy na przeszczep dla dziecka, okazuje się być pedofilem. Ktoś ginie, kogoś życie wywraca się do góry nogami...
Na szczęście Borowskiego - również autora scenariusza - nie tylko interesuje "atrakcyjność" przypadkowego/planowego przecinania się ludzkich losów. Z tego, że swoim "nożem" tnie współczesną metropolię z góry do dołu, udaje mu się utkać ciekawy przekładaniec warstw społecznych, gdzie pieniądz - mimo że tak pożądany - szczęścia nie daje. Ważniejsze są wzajemne relacje, a często ich brak.
Tytułowe "Zero" w finale nabiera co najmniej podwójnego sensu. Wydaje się, że wracamy do punktu wyjścia - do naszego biznesmena i jego decyzji. Ale to także rachunek minionej doby. Bilans dobra i zła wychodzi na zero?
Paweł Borowski - absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych - zadbał o wizualną stronę filmu. Tu nie tylko miejskimi plenerami czy galerią zimnych i ciepłych mieszkań popisał się autor zdjęć Arkadiusz Tomiak. Dramaturgię scen dobrze podbił gitarą Adam "Burza" Burzyński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?