Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konsul gole strzela

ANDRZEJ FLÜGEL
Z pochodzenia Włoch, z wyboru Polak, Giulio Piantini jest znaną postacią w Zielonej Górze i okolicach. Obuwnicza firma Arcobaleno, której jest współwłaścicielem, to dziś największy, obok kolei, pracodawca w podzielonogórskim Czerwieńsku.

Jego pasją jest futbol. W gabinecie szefa Arcobaleno obok certyfikatów i pamiątek z najważniejszą, wspólnym zdjęciem z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim na czele są puchary zdobyte przez drużynę oldbojów i kolorowa fotografia prezesa strzelającego gola.

Spróbować w Polsce

Kiedy zdecydowałem się wraz ze wspólnikami na założenie interesu w Polsce byłem bardzo ciekawy jak tutaj jest. Oczywiście miałem wiadomości o kraju, ale przyznaję, iż o Ziemi Lubuskiej i Zielonej Górze nie wiedziałem zupełnie nic. Kiedy przyjechałem, było tak, jakbym widział Włochy sprzed 20 lat. Wiele spraw mnie dziwiło. Rynek obuwniczy praktycznie nie istniał. Gdy pokazaliśmy nasze nowe modele, wszyscy byli zaskoczeni, że coś takiego można wyprodukować. Początki były trudne. Nie mieliśmy jeszcze tyle kapitału, by prowadzić interesy tak szeroko, jak byśmy chcieli. Z kolei klienci kupowali towar, ale rzadko płacili. Powoli jednak szliśmy do przodu. Początkowo myśleliśmy o produkcji wyłącznie na zachodni rynek. Od pewnego czasu zwróciliśmy się ku polskiemu odbiorcy. Postanowiliśmy go zainteresować naszym produktem. Zainwestowaliśmy w marketing i promocję. To przyniosło efekt. Firma się rozwija. Zaczynaliśmy produkcję z jedną maszyną, zatrudniając 15 ludzi, dziś mamy 14 maszyn, a łącznie z kooperantami, pracuje dla Arcobaleno 1.200 osób. Rozwinęliśmy sieć małych firm współpracujących, produkujących na naszych maszynach i dla nas. Mamy plany rozwoju. Chcemy w Słubickiej Strefie Ekonomicznej otworzyć filię. Nie żałujemy środków na promocję, stąd reklamówka Arcobaleno z Kayah, a także reklama w słynnym programie Big Brother.

Miłość do futbolu

To prawda. Futbol jest moją wielką miłością. Zaczynałem w małym klubie Romanese od gry w najmłodszych drużynach. Później występowałem w Atalancie Bergamo. Musiałem jednak podjąć decyzję: praca czy sport. Wybrałem to pierwsze. Realnie oceniłem swoje możliwości na karierę jako niewielkie, więc postawiłem na pracę. Zagrałem jedynie w trzeciej lidze. Nie zrezygnowałem z występów na boisku dla przyjemności. Walczyłem na wszystkich szczeblach amatorskich. Dzięki futbolowi, poznałem wielu Polaków. Swój ciągnie do swego. Kiedy przyjechałem do Zielonej Góry, szybko znalazłem wspólny język z byłymi i jeszcze czynnymi piłkarzami. Zaczęliśmy grać. Dziś mamy zespół w Lubuskiej Lidze Oldbojów. Nazywa się oczywiście Arcobaleno. To silna ekipa i każdy chce nas pokonać. Na razie zwyciężyliśmy już w lidze dwa razy, a w tym sezonie też prowadzimy. Spotykamy się często. Zrobiłem sobie takie prywatne boisko. Koledzy przyjeżdżają, gramy mecz, a później jest grill, piwo. To bardzo przyjemny i pożyteczny sposób spędzania wolnego czasu.

Ukochani oldboje

Z nami, oldbojami, jest tak. Przed meczem mówimy, że chodzi tylko o relaks, pobieganie, zrzucenie kilogramów, a wynik jest nieważny. Kiedy zaczynamy, wszystko się zmienia. Każdy chce wygrać, być najlepszy, strzelić bramkę. Od pierwszej minuty trwa zażarta walka, a w naszych pojedynkach bywa bardzo gorąco. Gdy wychodzę na boisko nie jestem żadnym prezesem, sponsorem czy kim tam jeszcze. Jestem po prostu Giulio Piantini i jak mnie faulują też gram ostro. Strzelanie bramek sprawia mi wielką satysfakcję i będę grał tak długo, jak długo będę zdobywał gole. Jestem kibicem Interu Mediolan. Interesuję się wynikami tego zespołu, patrzę, jakie osiąga rezultaty. Niestety, ostatnio Inter nie rozpieszcza swoich kibiców. W Polsce nie mam zdecydowanego faworyta, a jeśli musiałbym koniecznie kogoś wskazać to Legię Warszawa.

Amatorom zawsze pomogę

Moja firma i ja pomagamy sportowcom amatorom. Staram się wspierać grającą w klasie B Tęczę z Brodów, czyli wioski, w której mieszkam. Oprócz Lubuskiej Ligi Oldbojów, sponsoruję zespół występujący na najwyższym szczeblu koszykarskiej Bachus Basket Ligi. Pomagam też zespołom w innych dyscyplinach, sponsoruję imprezy sportowe. Nie potrafię odmówić, jeśli ktoś ma dobry pomysł i chce wesprzeć amatorów. W wielki sport jeszcze nie próbowałem wejść. Najbardziej bliski jest mi futbol i ze smutkiem patrzę na upadek zielonogórskiej piłki. Zresztą wydaje mi się, że w polskiej piłce nadszedł czas prywatnych klubów. By coś zrobić, potrzebne są pieniądze i odpowiedni ludzie. Jak dotąd, tych dwóch rzeczy w Zielonej Górze nie było. Kto wie, może ktoś mnie kiedyś namówi

Konsul na Lubuskie

Jestem przedstawicielem włoskiego konsulatu na terenie województwa lubuskiego. Ambasador Włoch w Polsce, którego bardzo dobrze znam i który gościł nieraz w mojej firmie, prosił mnie o to. Do moich obowiązków należy pomoc obywatelom włoskim mającym jakieś kłopoty na Ziemi Lubuskiej. Ostatnio, na prośbę ambasady, byłem w Gorzowie odwiedzić pewnego Włocha siedzącego w tamtejszym areszcie. Bywają zatrzymania przez policję czy kradzieże dokumentów i pieniędzy moim rodakom. Wtedy oczywiście służę jako tłumacz. Było mi bardzo przyjemnie, kiedy ambasador zaproponował mi funkcję honorowego konsula. Docenił w ten sposób moją znajomość języka, obyczajów, sposobu funkcjonowania urzędów i znajomość tego terenu. Nie mogłem odmówić i od trzech lat pomagam Włochom, jeśli mają na Ziemi Lubuskiej jakieś problemy.

Włoch jak Polak

Moja rodzina mieszka we Włoszech. Mam już dorosłe dzieci. 21-letni syn Roberto studiuje informatykę. Wierzę, iż w przyszłości przejmie część moich interesów, jeżeli nie w Polsce, to we Włoszech. Córka Ramona studiuje ekonomię. Często jestem we Włoszech, praktycznie raz w miesiącu. Jednak tak się zadomowiłem w Polsce, że gdy jadę do swej ojczyzny, czuję się jak za granicą. Zasiedziałem się tutaj i chyba tutaj jest już moje miejsce. W lutym otrzymałem polskie obywatelstwo i w najbliższych wyborach będę już głosować. Za kim Nie wymienię partii, ale mój głos oddam za tymi, którzy naprawdę chcą rozwijać polską gospodarkę. Co sądzę o Polakach Są bardzo podobni do Włochów. Podam przykład. Jeśli Niemcowi zepsuje się samochód, nawet nie stara się szukać u kogoś wsparcia. Dzwoni po pomoc drogową i czeka. Polak i Włoch najpierw będą próbowali zatrzymać inne samochody na drodze. Na pewno ktoś się zatrzyma, pomoże, a jak nie będzie potrafił naprawić, to zaholuje samochód do najbliższego warsztatu. Inna sprawa. W każdym miejscu świata, w Ameryce, Azji czy Afryce mieszkają Włosi i Polacy. Są dosłownie wszędzie. A kto jest duszą towarzystwa przy stole Polak i Włoch.

Zmianie mentalności i szacunku

W Polsce bardzo dużo się zmieniło. To już inny kraj od czasu, kiedy tu po raz pierwszy przyjechałem. Ludzie mają inny stosunek do pracy, do własności, lepsze podejście do obowiązków. Staram się robić wszystko, by moi pracownicy szanowali firmę i wiedzieli, że gdy jej idzie dobrze, im też będzie lepiej. Chcę by moi ludzie nie wstydzili się mówić, iż pracują w Arcobaleno. To dla mnie bardzo ważne. Dla mnie największą satysfakcją jest wiadomość, że mój pracownik chwali wśród rodziny i znajomych Arcobaleno, szanuje firmę i identyfikuje się z nią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska