Fałszywe alarmy bombowe na początku kwietnia sparaliżowały na kilka godzin działalność dwóch lotnisk: im. Chopina w Warszawie oraz w pod-warszawskim Modlinie. Nieprawdziwą informację o podłożeniu ładunku wybuchowego na lotniskach telefonicznie przekazał 29-letni mieszkaniec Starachowic. Mężczyzna - jak się potem okazało - był pijany. Gdy zatrzymała go policja, miał we krwi 2,5 promila alkoholu. Wyraził skruchę i chęć dobrowolnego poddania się karze. Telefony spowodowały ewakuację obu lotnisk i duże opóźnienia w odlotach i przylotach. Lotnisko im. Chopina zamierza domagać się od mężczyzny zwrotu kosztów ewakuacji i odszkodowania. Z tego portu ewakuowano bowiem 300 osób, a 13 samolotów miało opóźnienie.
Pod koniec marca także zarządzono ewakuację lotniska w Modlinie, a powodem był także telefon o podłożonej bombie. Ładunek nie został odnaleziony. Wówczas przewoźnik, czyli Ryanair, oszacował straty na 360 tys. zł, a sam port na kilkanaście tysięcy złotych. Może się więc okazać, że sprawca alarmu do końca życia będzie spłacał koszty ewakuacji i odszkodowanie. Zarówno linia lotnicza, jak i przedstawiciele portu mogą dochodzić odszkodowania na drodze cywilnej.
W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji powstał specjalny zespół, który opracowuje rekomendacje prawne dotyczące kwestii fałszywych alarmów. Resort zapowiada bowiem zaostrzenie kar dla autorów fałszywych alarmów. Szczegóły nie zostały jeszcze podane do publicznej wiadomości, ale założenie jest takie, że sprawcy będą płacić wyższe kary finansowe. Obecnie, jeśli dojdzie do ewakuacji wskutek fałszywego alarmu, to osoba, która go wszczęła, może trafić do więzienia na przynajmniej pół roku, a maksymalnie na osiem lat.
Jeśli jednak do ewakuacji nie dojdzie, to sprawa traktowana jest jako wykroczenie, a wówczas konsekwencje są znacznie łagodniejsze. Sprawcy grozi wówczas areszt, ograniczenie wolności albo grzywna, a jej maksymalna wysokość to 1,5 tys. zł. I właśnie ten zapis wzięli pod lupę eksperci z ministerstwa, którzy uważają, że kara finansowa jest zbyt niska i nie odstrasza sprawców. Kara miałaby wzrosnąć dziesięć razy, do kwoty 15 tys. zł.
Zdaniem Andrzeja Mroczka, byłego policjanta i specjalisty ds. bezpieczeństwa Uniwersytetu SWPS, fałszywe alarmy bombowe wywołują cztery grupy osób. To ci, którzy mają w tym jakiś cel, jak np. odwołanie rozprawy sądowej czy klasówki lub ci, którzy czują się skrzywdzeni przez instytucje sądowe. Na taki krok decydują się także ci, którzy odczuwają podniecenie, w chwili gdy wykonują telefon z informacją o ładunku. Ostatni typ to typowi żartownisie.
Przeczytaj też: Zgłosił o bombie pod... "stadionem narodowym" w Gorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?