Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Kasprzak: W Gorzowie drugi dom

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Krzysztof Kasprzak ma 28 lat. Wychowanek Unii Leszno, w latach 2010-11 zawodnik Azotów Tauronu Tarnów, od roku w Stali Gorzów. Indywidualny mistrz świata juniorów z 2005 r., trzykrotny drużynowy mistrz świata.
Krzysztof Kasprzak ma 28 lat. Wychowanek Unii Leszno, w latach 2010-11 zawodnik Azotów Tauronu Tarnów, od roku w Stali Gorzów. Indywidualny mistrz świata juniorów z 2005 r., trzykrotny drużynowy mistrz świata. fot. Bogusław Sacharczuk
- Fajnie byłoby poprowadzić Stal do finału. Mamy drużynę bez gwiazd, ale może zdarzyć się tak, że nikt z chłopaków nie zrobi więcej niż osiem punktów, a wygramy mecz - mówi Krzysztof Kasprzak, zawodnik wicemistrzów Polski z Gorzowa.

- Co zadecydowało, że zostałeś w Stali?
- Rok temu ogromny wpływ na mój transfer do Gorzowa miał Tomek Gollob. Żartował nawet, że po sezonie podziękuję mu za ten ruch. I miał rację! Dobrze się tutaj czuję, tu się przecież odbudowałem. Dlatego podpisałem umowę aż na dwa lata. Gorzów traktuję jak mój drugi dom. Chcę zżyć się z kibicami, a ponadto znaleźć swoje miejsce w polskiej lidze. Mam nadzieję, że jazda w Stali pomoże mi też zaistnieć w Grand Prix.

- Jak przebiegały negocjacje?
- Wbrew niektórym doniesieniom, szybko się dogadaliśmy. Pierwsze spotkanie było luźniejsze, umówiliśmy się, że do rozmów wrócimy po moich wakacjach. Tak się stało. Prosto z lotniska w Berlinie przyjechałem do klubu i dogadaliśmy się w pięć minut. Kontrakt podpisałem na tych samych zasadach, co rok temu.

- Chodziły słuchy, że parol zagięła na ciebie Unia Leszno. Coś było na rzeczy?
- Tak mówili, ale ani razu nie rozmawiałem z żadnym innym klubem. Obiecałem prezesowi Zmorze, że dopóki będę prowadził negocjacje ze Stalą lub on nie podejmie wobec mnie jakichś decyzji, nie będę szukał nowego zespołu. Owszem, było pięć innych propozycji, ale nie wykonałem żadnych ruchów, by zmienić otoczenie. Doskonale wiem, z czym to się je. Skoro w Gorzowie mam świetne warunki do rozwoju i odpowiada mi tor, to nie ma sensu cokolwiek zmieniać.

- Kibice Stali mają nadzieję, że będziesz liderem.
- Czy ja wiem... Na pewno chciałbym nim zostać, ale wszyscy zaczynamy praktycznie od zera. Mamy drużynę bez gwiazd, więc każdy musi wziąć na siebie ten ciężar. Może zdarzyć się tak, że nikt z chłopaków nie zrobi więcej niż osiem punktów, a wygramy mecz. Chcemy być drużyną, pomagać sobie w parkingu, wtedy wynik sam przyjdzie. Choć nie ukrywam, że fajnie byłoby wypełnić lukę po Tomku Gollobie i poprowadzić zespół do finału.

- Na co stać nas w nowym sezonie? Bez Zagara, Golloba i Jensena to będzie zupełnie inna drużyna...
- Zgadza się, ale wcale nie jest powiedziane, że gorsza. Skoro większość skazuje nas na walkę o utrzymanie, to udowodnimy, jak bardzo się mylą. O wyniku nie zawsze decydują nazwiska, a atmosfera. Mamy dobrego trenera, wyrównaną ekipę, jest ambicja. Proszę spojrzeć też na innych. Obniżka KSM-u sprawiła, że wiele drużyn się osłabiło. Poza zasięgiem mogą być zielonogórzanie, ewentualnie Toruń. Reszta? Tu każdy może wygrać z każdym. To samo z zawodnikami. Wystarczy, że nie przypasuje komuś silnik i już go nie ma.

- Lepiej, że pojedziemy z pozycji słabszego?
- Zdecydowanie tak. Stal przez cztery lata nie mogła wejść do finału, choć prawie zawsze miała skład na medal i była jednym z faworytów. A mój tegoroczny występ w Grand Prix Wielkiej Brytanii? O sobotnim starcie dowiedziałem się dzień wcześniej, więc czasu na przygotowania w ogóle nie było. Wziąłem do Cardiff mokry kevlar, pachnący jeszcze czwartkowym meczem w Swindon. Pojechałem bez mojego teamu, nawet mechanika i koła dostałem od Darcy'ego Warda. A przecież niewiele zabrakło, żebym wygrał te zawody! Brak presji naprawdę pomaga, więc bądźmy dobrej myśli.

- W ilu ligach będziesz startował?
- Po awansie do Grand Prix wiedziałem, że którąś muszę odpuścić. Padło na szwedzką. Nie wykluczam jednak, że w połowie sezonu, jeśli będę czuł się na siłach, wrócę do Szwecji. Na razie związałem się ze Stalą i angielskim Coventry. W Gorzowie bardzo na mnie liczą, więc tu chcę zrobić najlepszy wynik.

- Na co liczysz w Grand Prix?
- Jeśli wszystko, zadziała jak należy, to stać mnie na pierwszą ósemkę. Taki cel sobie postawiłem i będę do tego dążył. Skoro Tomek Gollob dzięki startom w Gorzowie w końcu spełnił swoje marzenie i został mistrzem świata, to wierzę, że możliwość codziennego startu na trudnym technicznie torze pozwoli mi odegrać w Grand Prix kluczową rolę.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska