W finale przez jakiś czas jechałeś przed Woffindenem. Byłeś bliski wygranej.
- Fakt, przez jedno okrążenie prowadziłem. Wybierałem jak najlepsze ścieżki. Może mi się pomyliło, że jedziemy z Taiem w drużynie na 5:1 [Woffinden to kolega klubowy Janowskiego ze Sparty Wrocław – red. Uznajmy, że tak było. Ale bardzo się cieszę, że udało mi się stanąć na podium. Było bardzo blisko wygranej, ale mówi się trudno, zostawmy coś na później.
W półfinale i wyścigu finałowym musiałeś startować z najmniej korzystnego czwartego pola startowego.
- To było bardzo ciężkie pole, trudno było mi się wydostać z tego miejsca. Koleiny były bardzo głębokie, dlatego cieszę się, że udało mi się nieźle wyjeżdżać. Przed każdym wyścigiem coś zmienialiśmy, coś chcieliśmy ulepszyć, to były dla mnie bardzo trudne zawody. Ostrzeżenie zaraz na początku turnieju, później sędzia też długo trzymał nas na starcie. Nerwy były bardzo duże.
Do tego doszły niebezpieczne sytuacje na torze.
- Tor się rozwalił, nie wiem, co było tego przyczyną. Był dość dziurawy, w drugiej części zawodów porobiły się spore koleiny. Mam nadzieję, że w kolejnych rundach tory będą równiejsze. Każdy walczył do samego końca. To są mistrzostwa świata, może niektórzy za bardzo chcą wygrywać, ale nie można mieć do nikogo pretensji. Bo to jest żużel, bardzo „brutalny” sport. Już wiem, że to będzie dla mnie bardzo trudny rok, ale ja jestem gotowy na ciężką pracę i twardą walkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?