Agnieszka Olejnik mieszka za Zgorzelcem. Kilka dni temu jechała przez Rosin do Szczecina.
- Na stacji benzynowej zauważyłam wycieńczoną suczkę, która wynosi jedzenie do lasu - opowiada. - Byłam pewna, że ma szczeniaki, ale nie udało mi się ich wytropić.
Kobieta zadzwoniła do inspektorów Straży Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze, by szczeniaki odnaleźli. I do swojej przyjaciółki w Bogatyni, by... przyjechała je odebrać. Beata Babiarz z mężem Sławkiem nie zastanawiali się długo: wsiedli w samochód i ruszyli do Rosina. Do pokonania mieli 200 km!
- Zadzwoniłam do nich, bo wiedziałam, że nie odmówią. To ludzie wyjątkowi, którzy kochają zwierzęta i którzy pojadą za nimi aż na drugi koniec świata - chwali przyjaciół pani Agnieszka.
Strażacy o wielkich sercach
W międzyczasie rozpoczęły się poszukiwania szczeniaków. "Śledztwo" trwało dwa dni.
- Najpierw namierzyliśmy sunię, potem ona doprowadziła nas do nory - opowiada Bartek Krieger z SOZ. - Niestety, maluchy siedziały głęboko, a sunia broniła do nich dostępu. Wezwaliśmy strażaków.
Ze Skąpego przyjechali: Wiesław Zawiślak, Tomasz Sadło, Piotr Mossur i Piotr Lech. Akcja trwała kilka godzin.
- Musiała być przeprowadzona ostrożnie, by nie doszło do zasypania maluchów - mówi dalej B. Krieger.- Nora w której schronienie znalazła suczka z małymi miała około pięciu metrów długości i około dwóch głębokości, w tym dwa rozwidlenia. Najpierw dokopaliśmy się do suni. Żeby ją wywabić podaliśmy karmę na łopacie. Potem trzeba było wyciągnąć szczeniaki.
Piotr Mossur narażając własne życie wszedł w głąb ziemi. W każdej chwili mógł zostać przysypany. Dotarł do maluchów bezpiecznie. I wtedy okazało się, że jest ich... 9! Wszystkie wydobył na zewnątrz.
- Ci strażacy - ochotnicy to wspaniali ludzie o wielkich sercach, bardzo im za tę pomoc dziękujemy - dodaje Agnieszka Olejnik.
Ludzie jak z kosmosu
Psią rodzinkę Baeta i Sławomir Babiarzowie zabrali do Bogatyni. Jest tu dom tymczasowy dla zwierząt prowadzony przez państwa Skuzów.
- To bardzo biedni ludzie, którzy opiekują się zwierzętami w zamian za naszą prywatną pomoc - opowiada Olejnik. - Kupujemy im proszki, żywność, karmę. Mają tych psiaków 18. I bardzo o nie dbają. Ta kobieta jest schorowana, ale serce zwierzakom oddaje. A ten pan codziennie im gotuje... To tacy ludzie z kosmosu.
- A jak czują się szczeniaki?
- Łobuzują na potęgę. Od początku wyglądały jak kluseczki, bo ta ich mama bardzo o nie dbała, kosztem siebie. "Mamuśka" - tak na nią wołamy - jest bardzo chora, bo maluchy wszystko z niej wyssały. Stwierdzono u niej tężyczkę poporodową, czyli niedobór wapnia, który może skończyć się śmiercią. Właśnie jedziemy z nią na kolejną wizytę do weterynarza w Zgorzelcu. Jak nam umrze, to nie wiem co będzie.... Bardzo się o nią martwimy.
- Kim pani jest pani Agnieszko?
- Mam 35 lat, prowadzę sklep z ciuchami i bardzo kocham zwierzęta. Ja bym spać po nocach nie mogła, gdybym tę sunię zostawiła... I te śliczne jej maluszki. Przecież one wszystkie by w tym lesie zginęły. Jestem pewna, że "Mamuśkę" ktoś wyrzucił gdy była w ciąży. Bo ona świetnie prowadzi się na smyczy i lubi jazdę samochodem, więc jest udomowiona.
- A kim jest pani Beata?
- Ona ma jeszcze większego hopla na punkcie zwierząt. W domu ma 12 kotów... Pracuje w kantorze a jej mąż jest emerytowanym wojskowym.
Ludźmi z kosmosu są wszyscy bohaterowie tej opowieści. Pokażmy, że my też nie jesteśmy gorsi. Wkrótce szczeniaki będą potrzebować domu. Przyjmijmy ich pod swój dach. Transport jakoś da się załatwić. Pani Agnieszka mówi, że sama może je przywieźć. Trzeba je jeszcze zaszczepić, odrobaczyć... Pomóżmy też biednej rodzinie Skuzów, która okazała tyle serca obcym przybyszom spod Świebodzina.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?