- Ze Zbąszynia do Litynia w środkowej Ukrainie jest bardzo daleko. Jak zatem ksiądz do nas trafił?
- To poprzez współpracę powiatu wolsztyńskiego z lityńskim, która trwa już trzeci rok. Dzięki znajomości języka polskiego, mogłem być pomocny jako tłumacz w rozmowach samorządowców. Konkretnie zaś do Zbąszynia dotarłem dzięki uprzejmości wójta Siedlca, jednocześnie starosty Regionu Kozła. Pan Adam Cukier zapoznał mnie ze zbąszyńskim proboszczem, Zbigniewem Piotrowskim. W tym regionie jestem po raz czwarty.
- Bardzo ładnie mówi ksiądz po polsku. Skąd taka dobra znajomość naszego języka?
- Mam polską krew! Wywodzę się z polskiej szlachty, która żyła w Brahiłowie na Ukrainie. Moi przodkowie przed rewolucją mieli zakłady tkackie. Języka polskiego i katechizmu uczyła mnie babcia, która dużo też opowiadała mi po polsku i o Polsce. Kiedy wstąpiłem do seminarium duchownego wykłady były w większości po polsku, bo naszymi wykładowcami byli profesorowie z Polski. A teraz szlifuję wasz język, bo e w Polsce załatwiam wiele spraw związanych z odbudową kościoła.
- Jest ksiądz proboszczem parafii, której niedawno zwrócono budynek kościoła zabrany ponad 80 lat temu. Czy jest szansa na odbudowę?
- Dzięki staraniom garstki parafian w 1994 roku budynek zwrócono na cele kościelne. Mogą w nim teraz odbywać się regularne msze święte, potrzebny jest jednak generalny remont. Odbudowa kościoła już trwa, tylko potrzebujemy na nią bardzo dużo pieniędzy. Przez ostatnie dziesięciolecia budynek spełniał funkcję domu kultury, dobudowano przy nim nawet salę koncertową.
- Co już zostało zrobione, a co jeszcze wymaga remontu?
- W roku 2005 zrobiliśmy generalny remont dachu, co wiązało się właściwie z jego nowym pokryciem, odbudowane też zostały zrujnowane wieże kościelne. Dzięki starej fotografii mogliśmy je odtworzyć tak jak wyglądały przed zniszczeniem. Teraz do odrestaurowania pozostało jeszcze wnętrze, budowlańcy liczą, że będzie to koszt ok. 600 tys. euro.
- Jak liczna jest parafia w Lityniu?
- Kiedyś na początku XX wieku parafia liczyła 5 tys. wiernych. W latach trzydziestych ub. wieku kościół zamknięto, a proboszcza rozstrzelano. Jeszcze w 1946 r. wierni walczyli o dostęp do kościoła i przez cztery lata wykorzystywali pomieszczenia na cele kultu religijnego. Jednak w 1950 r. władze radzieckie odebrały katolikom budynek. Dzisiaj jest zaledwie 50 wiernych i to oni przede wszystkim z całego serca i duszy starają się odbudować kościół.
- Pamięta ksiądz pierwsze tygodnie na probostwie w Lityniu?
- Kiedy pierwszy raz zobaczyłem budynek kościoła byłem przerażony, bo nie było w nim ani odrobiny sakralności, wyglądał natomiast jak dyskoteka. Miałem wrażenie, że wszyscy się mnie bali. Nie rozumiałem wielu rzeczy i dopiero jak sięgnąłem do historii zrozumiałem wiele spraw. Zrozumiałem strach mieszkańców przed utratą życia, którzy broniąc swojej wiary byli rozstrzeliwani lub wywożeni do łagrów na Syberię. Dzisiaj w Lityniu jest 7 tys. mieszkańców i wiem, że w wielu z nich jest jeszcze ta obawa o własne życie.
- Czy na Ukrainie są powołania kapłańskie?
- Kiedy w 1991 roku rozpadł się Związek Radziecki to już po miesiącu w Gródku Podolskim otwarto seminarium. Jest to pierwsze seminarium duchowne na Ukrainie, w którym studiuje ok. 80 seminarzystów.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?