Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marian Bugajski: - Tu nie ma nic osobistego

GRAŻYNA ZWOLIŃSKA 0 68 324 88 44 [email protected]
Marian Bugajski. Pracuje w zakładzie komunikacji językowej Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Jest nie tylko językoznawcą, ale też teoretykiem komunikowania i medioznawcą. Autor m.in. książki "Język w komunikowaniu”.
Marian Bugajski. Pracuje w zakładzie komunikacji językowej Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Jest nie tylko językoznawcą, ale też teoretykiem komunikowania i medioznawcą. Autor m.in. książki "Język w komunikowaniu”.
Rozmowa prof. Marianem Bugajskim, językoznawcą z Uniwersytetu Zielonogórskiego.

- Co pan sądzi o esemesowych życzeniach świątecznych? Nie przeszkadzają panu ściągane z internetu gotowce?- Nie zastanawiałem się nad tym, więc chyba nie. To proste rymowanki z gramatycznymi rymami. Czasem śmieszne, czasem dziwne. Wprawdzie to, że w ich treści nie ma osobistego zaangażowania osoby wysyłającej sms, jest trochę sprzeczne z naszym podejściem do składania życzeń, ale przecież na świątecznych kartkach też są gotowe krótkie formuły.

- Najważniejsze, że pamiętamy o osobie, do której taki sms wysyłamy?- Pewnie tak.

- W sms-ach, może właśnie z wyjątkiem tych świątecznych, posługujemy się zwykle bardzo oszczędnym językiem, nie zawsze zgodnym z normami językowymi. Widzi pan w tym zagrożenie dla norm?- Tu chodzi raczej o stopniowe kształtowanie się nowego sposobu komunikowania, nowej normy. Można ją nazwać esemesową. Funkcjonuje ona w komunikatach esemesowych i nie uważam tego za złe. To nowy sposób porozumiewania, związany z pojawieniem się nowego przekaźnika, czyli telefonu komórkowego.

- W esemesie mamy 164 znaki i musimy się w nich zmieścić. To ogranicza...- Są ograniczenia, są i pozytywne strony esemesowania. Informację można szybko wysłać niemal z każdego miejsca. Życzenia świąteczne zresztą też. Nie widzę niczego złego w tym, że zachodzą tak olbrzymie zmiany w porozumiewaniu się. One muszą być. Następowały zresztą od momentu wynalezienia pisma. A już wiek XX i początek obecnego, kiedy pojawiła się prasa w masowych nakładach, radio, telewizja, potem internet i telefonia komórkowa, to czas szczególnie dużych zmian w komunikowaniu się ludzi między sobą. Musimy się po prostu dostosowywać do rozwoju techniki.
- A gdy esemesowe skrótowce zaczynają wchodzić do języka mówionego?- One wchodzą już nawet do języka pisanego, choćby do prac magisterskich studentów. Pojawiają się w książkach. Głównym miejscem esemesowego sposobu komunikacji powinna być telefonia komórkowa, może internet. Tymczasem np. nauczyciele szkolni mówią, że skrótowość coraz częściej pojawia się w uczniowskich wypracowaniach. O skrótowym przekazywaniu informacji w prasie nawet już nie wspomnę.

- Może czasem nauczyciel powinien zadać uczniom napisanie wypracowania np. o krytyce polskiego społeczeństwa w "Weselu" Wyspiańskiego przy użyciu 1500 znaków, zamiast kazać rozpisywać się na kilku stronach kancelaryjnego papieru? - W jednych dziedzinach zwięzłość jest konieczna, w innych nie. Przekazy medialne muszą być zwarte i dynamiczne. Ale już np. wykład uniwersytecki nie powinien wykazywać się głównie zwięzłością. Wykładowca musi problem przedstawić dogłębnie. Tymczasem często obserwuję, że studenci, ukształtowani przez komunikację medialną, w tym też i esemesową, nie są w stanie się skupić i wysiedzieć na wykładzie półtorej godziny.

- Pokolenie sms...- Właśnie. W wielu dziedzinach widać oddziaływanie techniki na nasz język. Dziennikarze pomijają jego stylistyczne zróżnicowanie. Dziś wiele wypowiedzi medialnych to nie tyle informacja, co inforozrywka. Prasa, zwłaszcza codzienna, wygląda, jak wygląda, bo zróżnicowanie stylistyczne jest w niej coraz mniejsze. Zaczyna dominować to, co nazywamy językiem potocznym. Potoczny to jeszcze pół biedy, ale jeśli on na dodatek jest zwulgaryzowany, to zaczyna się nam powoli zmieniać kultura bycia. Ten styl przenika też do rozmów, do dyskusji. Posługujemy się coraz krótszymi tekstami. W mediach dziennikarz nie pozwoli rozmówcy na dłuższą wypowiedź, musi być przerzucanie się słowami. Pani też z naszej rozmowy będzie pewnie musiała zrobić krótkie pytania i krótkie odpowiedzi, żeby się zmieścić na tym kawałku gazetowej szpalty.
- Muszę ograniczać długość wypowiedzi swoich rozmówców...- Rozumiem, że styl naukowy nie może być stosowany w mediach, w prasie. Moja studentka napisała pracę o komunikacji esemesowej na około 80 stron. Wiadomo, że tego się nie da opublikować w gazecie. Można jedynie zasygnalizować różne rzeczy. Ale trzeba pamiętać, że sygnały to pogranicze języka, czy wręcz przedjęzykowy sposób komunikowania.

- A sms-y zlango? W nich słowa zastępowane są obrazkami. Jak się chce komuś powiedzieć, że jest głupi, to mu się wysyła obrazek przekreślonego mózgu. Tak też można prowadzić esemesowy dialog.- Można, ale to idzie właśnie w kierunku komunikowania sygnalnego. Można spytać, czy dążenie do maksymalnej szybkości, nie spowoduje, że zaczniemy się cofać, jeśli chodzi o samo pismo.

- Już teraz w sms- ach do interpunkcji, dużych liter, ogonków przy literach podchodzi się dość swobodnie...- To są zmiany wynikające ze specyfiki komunikatu. Kilkaset lat kształtowaliśmy polski sposób pisania i nagle on się zaczyna chwiać. Szkoda. Ortografia jest taka polska. Ale jeśli ta ortografia, czy interpunkcja będą przeszkodą w komunikowaniu, to mogą się one stopniowo zmieniać. W komunikatach internetowych czy esemesowych już to widać.

- Co innego znaczy słowo bóg, co innego buk. Są chyba jakieś granice uproszczeń.- Uproszczenie są możliwe tylko wtedy, gdy nie zakłócają procesów przekazywania informacji.

- Co będzie się dalej dziać z językiem polskim? Jak będą wyglądać za 20 lat świąteczne życzenia?- Nie wiem. Rozwój techniki będzie przecież postępować. Przewidywanie w dziedzinie języka jest bardzo trudne, a ja uważam, że czasami wręcz niemożliwe.

- Dziękuję za rozmowę.

Pierwszy sms zawierał świąteczne życzenia

3 kwietnia 1973 r. dr Martin Cooper wykonał w Nowym Jorku pierwszą rozmowę przez telefon komórkowy. Pierwszy w historii sms został wysłany 3 grudnia 1992 roku z Wielkiej Brytanii. Neil Papworth pracownik Vodafone składał w nim życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia swoim kolegom.

Początkowo esemesy miały służyć operatorom do informowania klientów o awariach sieci, zmianach w cenniku operatora i temu podobnych sytuacji. Nie istniała też technologia umożliwiająca przesyłanie esemesów do innych sieci, nie myślano więc że wiadomości tego typu mogą się stać powszechną formą komunikacji. Zmieniło się to jednak, kiedy odkryto, że wiadomości tekstowe cieszą się niezwykłą popularnością wśród nastolatków. To właśnie ta grupa klientów skłoniła operatorów do uruchomienia nowej usługi, choć na początku wszyscy pytali, po co pisać, skoro z telefonu można po prostu zadzwonić.

W lipcu 1999 r. 23-letni James Winsoar jako pierwszy stworzył logo i dzwonki do telefonu komórkowego, a te grafiki i melodyjki dostępne były początkowo tylko dla telefonów Nokia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska