Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejsce, gdzie rządzi prawo pięści

Przemysław Piotrowski 68 324 88 53 [email protected]
W Jarogniewicach na razie problemy rozwiązuje się za pomocą pięści. Czy mieszkańcy w końcu się dogadają?
W Jarogniewicach na razie problemy rozwiązuje się za pomocą pięści. Czy mieszkańcy w końcu się dogadają? Mariusz Kapała
Jarogniewice to tylko na pozór wieś cicha i spokojna. Tu trwa wojna. Dosłownie i w przenośni. Mieszkańcy się oskarżają, biją, nasyłają na siebie policję.

We wtorek pisaliśmy o grupie nastolatków, którzy terroryzują wieś. Temat zgłosił jeden z mieszkańców. Spotkaliśmy się z sołtys Elżbietą Świercz, komendantem straży gminnej Jarosławem Biernackim, prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej Grzegorzem Budą, radnym i zarazem nauczycielem wyrostków Robertem Jankowskim, a także z ofiarami agresji małolatów. Wszyscy podkreślali, że oni są zagrożeniem dla wsi i dla zdrowia, a nawet życia mieszkańców.
- Kradną, podpalają, biją, grożą śmiercią. Czujemy się zastraszeni. A najgorsze jest to, że oni czują się zupełnie bezkarni - skarżyli się ludzie z Jarogniewic. Według ofiar, sołtys i reszty przybyłych na spotkanie, wyrostki nie mają skrupułów. Ludzie boją się wychodzić nawet do sklepu, bo zdarzały się pobicia, o wulgarnych wyzwiskach nie wspominając. Wielokrotnie bywała tu policja i straż gminna, której komendant mówił o rekordowej liczbie interwencji.

Odnaleźliśmy domniemanych sprawców. Mają od 15 do 19 lat. Ale nie chcieli się wypowiadać i bronić przed oskarżeniami. Po ukazaniu się artykułu nie wytrzymała jednak pani Marzena, matka jednego z nich. Zadzwoniła do nas oburzona. Zarzuca, że słowa potencjalnych ofiar to oszczerstwa wyssane z palca, a cała wieś, na czele z sołtys, jest przeciwko nim. - Wyzywają mojego syna od pier... ćpunów - twierdzi. - Te oskarżenia, że grozi śmiercią, to bzdura. To on ostatnio został pobity.
Sam chłopak opowiedział, że po wymianie wyzwisk z synami sąsiada jeden z nich podobno złapał go i trzaskał jego głową o mur. A potem rzucił na ziemię i przyduszał. - We wtorek założyłam im sprawę na policji. Mam nadzieję, że prawda wyjdzie na jaw - dodaje pani Marzena.

Stara się też uniewinnić syna od zarzutu podpalenia. Tłumaczy, że słoik z benzyną był przeznaczony do motoru, ale po drodze się rozbił. Rozlany płyn podpalili, by później nie było niebezpieczeństwa. - Policja przyznała rację nam i to najbardziej wkurzyło tego pana. W wiosce za to był prawie lincz, gdy moje dziecko siedziało w radiowozie. Ten pan krzyczał "zabić skur...". Są na to świadkowie - zapewnia.
- To oni grożą śmiercią - dorzuca pani Grażyna, matka jedynego dorosłego oskarżonego o rozboje, z którą rozmawialiśmy w środę. - Pod sklepem, koło którego mieszkam, ciągle słychać, jak wyzywają i straszą mojego syna.

Natomiast obie panie przyznają, że kradzież kabli telefonicznych, po której całe Jarogniewice były odłączone od świata, to prawda i młodzi już dostali za swoje. - Niech ich za to ukarzą, bo tak nie wolno. Wyroki dostaną, ale od tego jest sąd, a nie sołtys - mówią jednym głosem.
Z kolei sołtys przekonuje, że po pierwszej naszej interwencji grupka nastolatków chodziła obok jej domu z kanistrem. - Oni są cwani, próbowali mnie straszyć - stwierdza.
A pani Marzena ma nawet wytłumaczenie na list mieszkańców do komendanta policji, pod którym podpisało się ponad 60 osób, czyli większość wioski. - To prawie jedna wielka rodzina, więc co tu się dziwić. My do niej nie należymy. Ale ja muszę się postawić, bronić swojej. Oni wciąż się wściekają za te kable, ale mój syn i jego koledzy zostaną za to ukarani. Może wówczas trochę się uspokoi - kończy z nadzieją w głosie.

Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka policji w Zielonej Górze:

Nie bagatelizujemy sprawy, reagujemy na każdy sygnał. Mamy w Jarogniewicach odnotowanych wiele interwencji. Prowadzimy postępowania, ale to wymaga czasu. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by tę sytuację uspokoić. Ale do tego potrzeba woli obu stron. Jeśli jednak będzie dalsza eskalacja konfliktu, to - niestety - osoby popełniające przestępstwa muszą się liczyć z odpowiedzialnością karną. Czasem trzeba rozważyć, czy naprawdę warto. Jeszcze raz przestrzegamy przed takim postępowaniem, bo będziemy konsekwentnie stawiali winnych przed wymiarem sprawiedliwości. A w ten sposób można po prostu sobie przegrać życie.

Przemysław Piotrowski, dziennikarz "Gazety Lubuskiej":

Na początku myślałem, że ta grupka wyrostków to zwykli agresywni gówniarze. Przy pierwszej interwencji w Jarogniewicach nie chcieli ze mną rozmawiać, choć byli całkiem grzeczni. Po drugiej mam już wątpliwości, czy wina jest tylko po jednej stronie. Każdy mówi swoje, a prawda pewnie leży pośrodku. Ale nie rozumiem jednego. Dlaczego ich rodzice i reszta mieszkańców, przecież dorosłych ludzi, nie potrafią się dogadać i ze swojej wsi zrobili poligon? Wolę nawet nie myśleć, jak żyje się w miejscowości, gdzie na każdym rogu można od sąsiada dostać w łeb. Apeluję, dogadajcie się! Po prostu, jak ludzie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska