Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkanka Żar dostała dotację na własny zakład

Janczo Todorow 68 363 44 99 [email protected]
- Cieszę się, że zdecydowała się na założenie własnej firmy - podkreśla Wioletta Łobodziec.
- Cieszę się, że zdecydowała się na założenie własnej firmy - podkreśla Wioletta Łobodziec. fot. Janczo Todorow
Od maleńkości lubiła strzyc, więc bez problemu skończyła szkolę fryzjerską. Kiedy została bez pracy postanowiła otworzyć własny zakład za pomocą dotacji z Unii Europejskiej. Dziś żaranka nie żałuje swojej decyzji.

- Zawsze było moim marzeniem, by zostać fryzjerką - wyznaje Wioletta Łobodziec. - Jeszcze jako dziecko czesałam lalki, później strzygłam braci, a kiedy miałam 15 lat poszłam do szkoły fryzjerskiej w żarskim Zespole Szkół Budowlanych. Zdobyłam tam papiery czeladnika fryzjerskiego.
Na początku swojej kariery podjęła pracę w zakładzie przy ul. Podchorążych u Krystyny Jankowskiej. Szło jej nie najgorzej, potem przeniosła się do innego zakładu. Powoli zdobywała doświadczenie. Wyszła za mąż, na świat przyszło pierwsze dziecko, potem drugie. To skomplikowało nieco karierę zawodową i któregoś dnia młoda fryzjerka pozostałą bez pracy.

Trzeba było się zarejestrować w pośredniaku, ale na dłuższą metę W. Łobodziec nie widziała się w roli bezrobotnej. Dlatego gorączkowo poszukiwała czegoś dla siebie. W urzędzie pracy dowiedziała się, że jeżeli założy własną firmę, to ma duże szanse na dofinansowanie z Unii Europejskiej. - Na parterze domu, w którym mieszkam przy ul. Jagiellońskiej był pusty garaż, który udało mi się wydzierżawić. Postanowiłam w nim otworzyć swój zakład fryzjerski. Mój mąż Sebastian przygotował koncepcję zagospodarowania pomieszczeń i przeprowadził remont. Postanowiliśmy, że mój zakład będzie bardzo nowoczesny i bardzo elegancki, I tak zrobiliśmy - opowiada W. Łobodziec.

Pieniędzy starczyło jednak tylko na modernizację garażu. Potem trzeba było starać się o dotację na wyposażenie i start. Trzeba było wypełnić masę formularzy, znaleźć również dwóch żyrantów. Załatwianie papierkowych formalności trwało 2,5 roku. W końcu jednak młoda fryzjerka dostała 10 tys. zł dotacji z Unii Europejskiej. Kupiła wyposażenie i urządziła zakład na wysoki połysk - nowoczesne fotele, ogromne lustro, telewizor, na którym klienci oglądają programy, czekając w kolejce. Przy wejściu w koszyczku są wizytówki.

Zakład pani Wioletta otworzyła na początku kwietnia 2009 roku. Jeszcze trochę i wywiąże się z zobowiązania wynikającego z otrzymania dotacji - prowadzić działalność minimum przez rok. - Na początku bałam się, że to nie wypali. Ale powoli interes się rozkręcił, zaczęli przychodzić klienci, było ich coraz więcej. Zatrudniłam pracownicę, idzie coraz lepiej. Wcale nie żałuję, że zaryzykowałam i otworzyłam zakład. Mam nowe plany, chce go poszerzyć, zatrudnić jeszcze jedną pracownicę.

Fryzjerka opowiada, że do jej zakładu przychodzą głównie kobiety. I to bez różnicy w wieku. Zarówno nastolatki, jak i 80-letnie panie. Przede wszystkim, żeby poprawić sobie humor, a przy okazji pogadać sobie. Nastolatki przychodzą nieraz z wzorami fryzury ściągniętymi z internetu. - Najwięcej pracy jest na wiosnę, wtedy panie zdejmują czapki i chcą mieć piękne włosy. Dużo roboty jest również przed świętami Bożego Narodzenia, a także w okresie studniówek. Cały czas szkolimy się na kursach, żeby poznać nowe trendy i podwyższać kwalifikację - podkreśla W. Łobodziec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska