Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz Europy w pływaniu: - Trener mówi na mnie "synek"

- Dziękuję. Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Radosław Kawęcki pochodzi z Głogowa. W 2008 wywalczył brązowy medal młodzieżowych MŚ na 200 m st. grzb. i drobnymi krokami wszedł na szczyt także wśród starszych kolegów. W 2011 i 2012 wywalczył tytuły mistrza Europy na koronnym dystansie 200 m grzbietem. Czwarty zawodnik ostatnich igrzysk w Londynie. W czwartek zdobył kolejne mistrzostwo Europy.
Radosław Kawęcki pochodzi z Głogowa. W 2008 wywalczył brązowy medal młodzieżowych MŚ na 200 m st. grzb. i drobnymi krokami wszedł na szczyt także wśród starszych kolegów. W 2011 i 2012 wywalczył tytuły mistrza Europy na koronnym dystansie 200 m grzbietem. Czwarty zawodnik ostatnich igrzysk w Londynie. W czwartek zdobył kolejne mistrzostwo Europy. Tomasz Gawałkiewicz
Jak przystało na prawdziwego "szczupaka" brzydzi się oliwek i jest szybki pod wodą. Czołowy polski grzbiecista, zawodnik zielonogórskiego Kornera RADOSŁAW KAWĘCKI opowiedział nam nie tylko o swoich wspaniałych wynikach.

- Jak nauczył się pan pływać? Ktoś pana wrzucił do wody?
- Nie, nie, sam wszedłem. Miałem chyba pięć lat i byłem z rodzicami w Chorwacji. Zacząłem próbować i nagle krzyczę do taty: zobacz, już umiem pływać! Tak się zaczęło. Później chodziłem na SKS-y i wyszło tak, że pływam już 12 lat.

- Kiedy skończyła się zabawa, a zaczął wyczyn?
- W czwartej klasie podstawówki. Tam zaczęło się prawdziwe, regularne trenowanie.

- Sam pan chciał czy ktoś namawiał?
- Ja zdecydowałem. Chciałem uprawiać jakiś sport. Jak ojciec, który grał w piłkę ręczną.

- Dobrze czuje się pan w wodzie?
- Mój nieżyjący pradziadek ocenił, że zachowuje się w niej, jak ryba. Nazywał mnie nawet szczupakiem. Niektórzy mówią, że swą dyscyplinę trzeba pokochać. Ja pokochałem.

- Ale miłość wymaga poświęceń. Treningi o 5.50?
- No tak. Trenujemy od 6.00 rano. Przyzwyczaiłem się. Dla mnie to już chleb powszedni.

- Nie szkoda młodości?
- Na przyjemności nigdy nie szkoda.

- Ma pan medale mistrzostw Europy, czwarty w igrzyskach, ostatnio regularnie w czołówce Grand Prix Polski. Jakie cele na najbliższą przyszłość?
- Może nie będę opowiadał, co chcę osiągnąć, bo to moje marzenia. W sobotę i niedzielę mam jeszcze Grand Prix Polski w Poznaniu. Później przygotowuje się do mistrzostw świata. Jak każdy sportowiec stawiam sobie najwyższe cele i dążę, by je zrealizować.

- Dlaczego w mistrzostwach Europy zrezygnował pan ze 100 metrów?
- Chcę powalczyć w Grand Prix Polski i po prostu nie zdążę.

- Nie lubi pan mówić o przyszłości i zapowiadać wyników.
- Nie lubię szumnych zapowiedzi. Wolę żyć teraźniejszością, żeby nie wyszło na to, że się chwalę.

- Czarny kot, szczęśliwe kąpielówki... Jest pan trochę zabobonny?
- Nie, nie mam czegoś takiego. Trzeba po prostu dać z siebie wszystko.

- Dlaczego specjalizuje się pan w stylu grzbietowym?
- Pływam tak od początku kariery. Najlepiej się w tym czuję i wiem, że mogę coś osiągnąć.

- Fachowcy oceniają, że 186 cm i taki zasięg ramion, jak pański to trochę mało. Mało?
- Mój trener Jacek Miciul mówi, że jestem w wodzie "wyższy" niż wielu rywali. Na przykład mój kolega z grupy ma 195 centymetrów, trenujemy razem i często wyprzedzam go w wodzie "wzrostem". To kwestia techniki.

- Słyszałem, że ma pan pod wodą tak szybkie nogi, jak Michael Phelps. Co to znaczy?
- Chodzi o sposób ich ułożenia i możliwie najmniejszy opór pod wodą. Są to ułamki sekund i każdy pływak ze światowej czołówki wie, jak to robić. Grzbiecista może przepłynąć pod powierzchnią do 15 metrów. Ja staram się robić to możliwie długo, bo wtedy osiąga się najwyższe prędkości. Wszystko jest kwestią odpowiedniego treningu.

- Jeden z moich kolegów ocenił, że pana rywale z Australii czy USA nie zamoczyliby nawet nóg w basenie, w którym pan trenuje. Jak pan ich dogoni?
- Myślę, że mogę to zrobić pod opieką tak profesjonalnego trenera, jak mój. Trzeba sobie wyznaczyć cel i dążyć do niego bez względu na rodzaj basenu. Musisz przede wszystkim chcieć i robić swoje. To, że Amerykanie mają tak dobre warunki to nie nasza wina. Polska jest znacznie mniej zamożnym krajem, ale cieszę się, że tu jestem.

- Przy każdej możliwej okazji wspomina pan trenera Jacka Miciula. Kim dla pana jest?
- Można powiedzieć, że jest moim przyjacielem, drugim ojcem i czuje się przy nim jak syn.

- Ma wśród dziennikarzy opinię surowego.
- Jest surowy, ale na zajęciach. Po to jest trener, żeby wymagał. Nie może być tak, że zawodnik jest od niego mocniejszy. Szkoleniowiec zajmuje swą półkę, a zawodnik jest dwie, trzy niżej. On musi być twardy i posiadać decydujący głos. Mój trener ma i dziękuję mu za to, że zawsze chce mojego dobra.

- Pan też jest twardy. Czasem chyba nawet za bardzo. Przed igrzyskami przesunęła się panu prawa nerka. Dlaczego nigdzie pan o tym nie mówił?
- Czasem jestem zmęczony i coś mi w zawodach nie wychodzi. Mogę mieć większy lub mniejszy kryzys, ale nie lubię opowiadać o moim zdrowiu nikomu, poza najbliższymi: rodzicom, bratu czy trenerowi. Po co cała Polska ma o tym później opowiadać? Pozostawiam te sprawy na marginesie.

- Jak długo "uwierała" pana ta kontuzja?
- Musiałem po prostu przytyć dwa kilo, bo byłem za chudy.

- Miałem nie pytać o jedzenie, ale skoro pan wspomniał... Jest pan na specjalnej diecie?
- Nie. Jem trzy porządne posiłki dziennie. Dodatkowo pozwalam sobie na jakieś przysmaki. Zwykle nie sięgam po słodycze i lubię wszystko poza oliwkami. Jakoś nie mogę się przełamać, żeby je zjeść.

- Zrugał pan kiedyś dziennikarza, za zwrot "panie Radosławie". Zbyt oficjalnie?
- Nie lubię "panie Radosławie" i "mistrzu". Jestem normalnym człowiekiem, mam 21 lat. Tak mogą do mnie mówić dzieci, a nie często znacznie starsi ode mnie panowie. Jestem "Radek", "Kawa", a trener mówi nawet "synek".

- Gdyby pan zarobił dużo pieniędzy, na co, a przede wszystkim, kiedy by je pan wydał?
- Mieszkanie już kupiłem, więc pewnie pomógłbym rodzicom. Albo trenerowi, gdyby potrzebował. Mam też samochód, ale może kupiłbym też bratu. Trudno tak spontanicznie wymyślić, co bym zrobił. Mam zamiar wystartować jeszcze w dwóch igrzyskach. Po ostatnich chciałbym na miesiąc wyjechać w fajne miejsce z żoną, jeśli będę ją miał...

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska