Piotr Świst, żużel
- Na stadion to od takiego chodziłem - pan Piotr pokazuje, ile mógł mieć wzrostu jako taki kajtek. - A na motorze jeździłem już, jak miałem dziesięć lat albo i mniej. To była WSK trzybiegowa. Ze starszą siostrą Dorotą zawsze się biliśmy, kto ma pierwszy jeździć...
Po raz pierwszy do żużlowej szkółki Stali próbował się dostać w wieku 15 lat. - Bogusław Nowak przyjechał po coś do mojego kolegi i tak z tym kolegą się zgadaliśmy, że trzeba by się zapisać - wspomina. - Ale ze względu na to, że byłem chyba zbyt marny, mizerny, nie przyjęli mnie. Kazali przyjść na minitor do Franczyszyna. Ojciec popatrzył i mówi: Gdzie ty będziesz tu jeździł, tyle kilometrów. Zrobimy taki tor u siebie!
I zrobili. A historia jest przednia. Rok 1983. - Ojciec pożyczył wał z klubu, ciągnął go przez całe miasto ciągnikiem. Tablica „brak świateł” i ogień! - śmieje się pan Piotr. Łąka, obok las... Miejsce na minitor szybko się znalazło. - Co tam się działo! Ilu w las wjechało... Że tam nikomu nic się nie stało, to cud - pan Piotr z niedowierzaniem kręci głową. - Taczkami przywoziło się ziemię i zasypywało się dziury. A jak się kurzyło! Wiadrami wodę nosiliśmy...
Czytaj też: PGE Ekstraliga. Top 8 pierwszej kolejki. Który żużlowiec znalazłby się w drużynie marzeń na inaugurację sezonu?
Czytaj też: Zobacz podprowadzające Cash Broker Stali Gorzów na pierwszym meczu w sezonie 2018 [ZDJĘCIA]
Czytaj też: Czy byłbyś dobrym sędzią żużlowym? Rozwiąż test! [QUIZ]