Wydawało się, że zaraz za nim zrobi to Jerzy Dudek. Stanie między słupkami w Feyenoordzie i Liverpoolu, Puchar Europy, słynne karne w finale, to jest coś. Dudka, cokolwiek niesprawiedliwie, na ławkę posadził trener, ale teraz posadził się sam. Wprawdzie w Realu, ale myślę, że tu już nie różnicy. Ławka to ławka. I tyle.
Co jednak mają powiedzieć inni, którzy jadą na Zachód? Są różne scenariusze. Pierwszy: udany sezon, euforia, bramki, dobra gra. Wywiady, zdjęcia, bajery. Potem załamanie formy, granie ogonów, tłumaczenie, że trener jest złośliwy. Wreszcie transfer do słabszego klubu. Potem jeszcze i jeszcze. Drugi: kłopoty ze wskoczeniem do składu, tłumaczone trudną aklimatyzacją, granie ogonów, tułanie się w rezerwach. Potem albo gorszy klub, albo powrót do Polski. Trzeci. Pierwszy sezon słaby. Potem pierwszy gol i dobra recenzja. W kolejnym bardzo dobre mecze, bramki strzelane słynnym zespołom itd. Wydaje się, że już, teraz. Niestety klops. W następnych rozgrywkach gwiazdka gaśnie. Potem coraz bardziej. Owszem, gdzieś tam gra za euro. Ale wielka kariera? Nic z tego.
.
Czemu Bułgar Berbatow, Chorwat Klasnic, czy Czech Baros wszędzie gdzie występują zawsze są dobrzy, a taki Krzynówek zbiera pochwały, achy i ochy, a potem nie może załapać się do składu przeciętnego Wolfsburga.
Osłabiła mnie informacja, że Radosław Matusiak wrócił do Polski i wystąpi w klubie z którego ruszał na roczny podbój Europy i kolejna o tym, że zagra jednak w Wiśle. Nie ukrywam, że bardzo podobał mi się Matusiak jesienią 2006 roku. Gole, akcje, mądre wypowiedzi. Potem Serie A. I pierwsza kicha, następnie Holandia - druga. Teraz powrót do kraju i pójście śladem kasiorki, pewnie większej w Wiśle niż w Bełchatowie. Szkoda...
Pan Jan Zielonej Góry napisał do mnie, że strasznie wkurzył go sprawozdawca z ostatnich konkursów skoków z Sapporo. Przytoczył trzy kwiatki: ,,notorycznie wskakuje do trzydziestki, reprezentant reprezentacji Austrii i najdłuższa odległość". Czytelnik zaznaczył, że całe szczęście nam to się nie zdarza. Panie Janie! Serdecznie dziękuje w imieniu swoim i kolegów. To miłe, ale nikt nie jest wolny od błędów. Ja na przykład ostatnio z Samuela Eto'o zrobiłem reprezentanta Wybrzeża Kości Słoniowej, a nie Kamerunu, co szybko wytknął mi inny Czytelnik (przy okazji serdeczne pozdrowienia).
Ostatnio pasjonuje mnie nowa konkurencja: niszczenie służbowego sprzętu. Laptop byłego ministra sprawiedliwości wygląda jakby został umieszczony w imadle, prokuratorowi wpadł do wanny, a innemu urzędnikowi upadła komórka na ulicy i - trzeba trafu - akurat przejeżdżał samochód i zrobił z niej placek. Ale przecież przypadki o jakich nawet nie śnimy chodzą po ludziach. Przed wieloma laty pewien mój kolega szedł na ważny egzamin. Odziany w garnitur wstąpił do sklepu. Coś tam kupił i stał w kolejce do kasy. Obok kiwał się kloszard, który po ciężkiej nocy raczył się bułą i popijał śmietaną. Nagle poślizgnął się. Padając trzymał kurczowo butelkę i koledze zrobił pas ze śmietany, który ślicznie kontrastował na czarnym garniturze Powiecie pas ze śmietany? To niemożliwe. A jednak się zdarzyło. A widzicie?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?