Na wstępie kontury mapy przedwojennej Polski i Niemcy przełamujący graniczną barierę. Czyli standard, którym rozpoczyna się większość podobnych wystaw. Dalej jest już mniej banalnie. To znaczy fotografie jak najbardziej adekwatne - zniszczone polskie miasta, niemieccy żołnierze w butnych pozach zdobywców... Ale podpisy o bohaterach spod znaku swastyki zatrzymujących polskich bandytów, czyli naszych żołnierzy. Obok wiadomość, że żołnierze ci po chwili zostali rozstrzelani. Dopiero informacja, że podpisy te znajdowały się na odwrocie fotografii, które zostały wykonane przez niemieckich, nazistowskich propagandystów przynosi ulgę. Chociaż...
- Gdy czytali podpisy pod zdjęciami to zaśmiewali się do rozpuku - opowiada zielonogórzanka, która była świadkiem zwiedzania wystawy przez wycieczkę młodych Niemców. - Przecież czymś takim tylko ugruntowujemy rewizjonistyczne zapędy nie tylko pani Steinbach, ale i całego młodego pokolenia. To woda na młyn tych wszystkich wypędzonych. Stajemy się instrumentem ich propagandy!
Dyrektor drzonkowskiego muzeum Włodzimierz Kwaśniewicz uważa, że wystarczy odrobina refleksji, aby zrozumieć intencje autorów wystawy.
- Muzea nie powinny być miejscem uprawiania polityki - podkreśla. - Musimy pokazywać różne aspekty historii także wojennej.
Więcej przeczytasz w sobotnio-niedzielnym papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?