Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na białym koniu

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Archiwum
Opera mydlana pod tytułem ,,Prezes odchodzi" zakończona. A było tak. Najpierw szef Falubazu powiedział, że da sobie spokój z żużlem, ale po sezonie. Wszyscy się uspokoili. A tu nagle: bach! Rezygnacja.

Potem dopiero się działo. Blady strach w radzie nadzorczej, panika w stowarzyszeniu. Buzujący od opinii kibiców internet. To była wiadomość dnia, ważniejsza od walk w Libii, katastrofy samolotu czy aresztowania pedofila. Nastąpiły błagalne prośby o pozostanie. Doszły telefony od sponsorów, pomrukiwania zawodników. Prezes zaczął się wahać. Wszyscy czekali. To było nie do zniesienia. Napięcie rosło, a my czuliśmy się niczym marynarze łodzi podwodnej, która ma awarię, opadła na dno, poniżej punktu krytycznego wytrzymałości. Wyobraźcie sobie. Słychać trzaski ton wody napierających na stalowy kadłub. W absolutnej ciszy tu i ówdzie strzelają nity, zaczyna wdzierać się woda. Ktoś się modli, inny płacze. Wszyscy czekają w napięciu. Coś strasznego! Wreszcie jest dobra wiadomość. Awaria usunięta. Wynurzenie. Hurra! I my tak się czujemy jak owi uratowani marynarze. Cieszmy się więc, radujmy. Po dziewięciu dniach prezes powrócił. I to na białym koniu!

Ale tak na poważnie. Lubię prezesa Dowhana. To sympatyczny gość, fajnie z nim się rozmawia i biesiaduje. Zrobił dla zielonogórskiego żużla bardzo wiele i pewnie ma stałe miejsce w sportowej historii miasta. Popełniał też błędy, które niedawno bardzo trafnie wypunktował mu mój redakcyjny kolega. Ale po co to całe zamieszanie? Po co spektakl pod tytułem ,,Odchodzę, ale jednak nie"? Nie mam pojęcia.
Nie rozumiem też czemu zawsze jakikolwiek temat żużlowy w Zielonej Górze jest podlany jakimś dziwnym sosem, opleciony awanturami i dyskusjami. Nie pojmuję na przykład całej awantury wokół prezentacji drużyny w nowej hali. Ponoć zaczęło się od pawia zostawionego przez jednego z gości prezesa podczas uroczystego spotkania (nieźle musiało być tam wlewane). Klub się, mimo próśb, nim nie zainteresował. Dyrektor się zdenerwował. Doszedł do wniosku, że skoro taka pamiątka zostaje po ViP-ach, to co będzie po armii fanów? Zaczął więc piętrzyć trudności. Chyba niepotrzebnie, bo kibice mają mocniejsze głowy. Tak czy inaczej mieliśmy piękną przepychankę. W końcu sprawę załatwiono pozytywnie. I słusznie. Uważam, że skoro kibice żużla, których w tym mieście jest najwięcej, chcą się spotkać ze swoimi idolami, to nie powinno się im rzucać kłód pod nogi.

Zadzwoniła do mnie mama adepta koszykówki z Zastalu. Opowiedziała jak to młodzicy w niedzielę pokonali w Zgorzelcu Turów. Potem jednak nie mogli się wykąpać, bo usłyszeli że wieczorem grają ekstraligowcy i może zabraknąć wody. To się nazywa oszczędność! Jak wykorzystać tę sytuację pedagogicznie? Może powiedzieć młodym, że kąpać to się będą w ekstraklasie?
Od czwartku trwała zadyma wokół decyzji o zakończeniu kariery przez Adama Małysza. Co się działo! Telewizje szalały, znany komentator się popłakał na antenie. Opinie wygłosili niemal wszyscy, od śpiewaczki operowej, przez muzyków i pisarzy do premiera i prezydenta. Ktoś przytomnie zauważył, że ciekawe która partia wpisze go na listę przed nadchodzącymi wyborami. Ponieważ to realna groźba, proszę: Adam nie daj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska