Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na wsi nie kupisz leków na grypę

Tatiana Mikułko
Wiesława Szymańska sprzedaje w punkcie aptecznym w Kłodawie. Na półkach już ma pustki. W rękach trzyma ostatnie opakowania zakazanych przez ministerstwo leków.
Wiesława Szymańska sprzedaje w punkcie aptecznym w Kłodawie. Na półkach już ma pustki. W rękach trzyma ostatnie opakowania zakazanych przez ministerstwo leków. Fot. Kazimierz Ligocki
Kto układał te przepisy? - pytają właściciele punktów aptecznych. Nie mogą sprzedawać gripeksu, mleka w proszku ani świetlika. - To katastrofa - mówiła nam Karolina Arbaszewska z Kłodawy.

Pani Karolina jest opiekunką osób starszych. Często robi zakupy w punkcie aptecznym, mieszka na wsi, a to jedyne takie miejsce, gdzie może kupić lekarstwa. - Będę musiała jeździć do Gorzowa? To, delikatnie mówiąc, kłopot. Aż się wierzyć nie chce - komentuje. Inna klientka Marta Jaskowska także jest zdziwiona. - Przecież do punktów aptecznych najczęściej przychodzą dziadkowie, babcie. W ich wieku jeździć gdzieś za lekami? Nie wyobrażam sobie - mówi.

Bez mleka w proszku i świetlika

\Wyobraźnię ma za to ministerstwo zdrowia, bo wydało rozporządzenie dotyczące wykazu produktów leczniczych dopuszczonych do obrotu w punktach aptecznych. Weszło ono w życie 6 października. Wiesława Szymańska, sprzedawczyni w punkcie w Kłodawie, nie wie, czym kierowali się autorzy absurdalnego rozporządzenia.

- Nie mogę sprzedawać mleka w proszku bebilon. Już jedną mamę odprawiłam z kwitkiem. Na półkach stoją ostatnie opakowania gripeksu, ibupromu na zatoki, grypoleku, oscillococcinum - wylicza.

I dodaje: - Mogę mieć eurespal, lek na kaszel przepisywany na receptę, ale tańszego odpowiednika, pulneo, już nie. Ten sam skład, tylko nazwa i cena inne. Eurespal jest droższy o 10 zł. To bardzo dużo - mówi W. Szymańska.

Baniak spirytusu

Artur Zwierzchowski, członek zarządu Izby Gospodarczej Właścicieli Punktów Aptecznych i Aptek (izba zawiązała się w reakcji na ministerialne rozporządzenie) i mąż właścicielki punktów w Kolsku i Ciosańcu, przywołuje kolejne absurdy z rozporządzenia: - Mogę zamówić 25-litrowy baniak spirytusu, a buteleczki 100 ml - nie. Żona wczoraj nie mogła zamówić świetlika. Dlaczego? Nie wiadomo - mówi pan Artur.

Na liście zakazanej przez ministerstwo jest też, np. maść borowinowa, oxycort, flegamina, ginkofar, lactovaginal, vita buerlecithin, czy multi-sanostol. Co zatem wolno sprzedawać w punktach aptecznych?

- Antybiotyki, suplementy diety, kosmetyki. Chodzi o to, by ludzie przestali u nas kupować i byśmy w konsekwencji zamknęli punkty. Jesteśmy przerażeni, bo wielu z nas zaciągnęło kredyty, by otworzyć taki biznes - mówi pan Artur.

Jacek Kołakowski z Izby wylicza, że w skali kraju problem dotyczy 1,3 tys. punktów. Z urzędu statystycznego w Zielonej Górze wiemy, że w Lubuskiem jest około 50 punktów. Ministerstwo chce, by do 2014 r. przestały istnieć. - Zbieramy podpisy pod protestem. Liczymy, że przepisy się zmienią - informuje Kołakowski.

Można zgłaszać uwagi

W odpowiedzi na protest właścicieli punktów na stronie internetowej ministerstwa zdrowia zawisł oficjalny komunikat podpisany przez ministra Marka Twardowskiego. Informuje w nim, że trwają prace nad nowelizacją rozporządzenia.

- Do końca listopada możemy zgłaszać uwagi do tzw. listy pozytywnej, która zawiera wykaz leków dopuszczonych do sprzedaży. Nie oznacza to jednak, że lista negatywna, czyli z produktami zakazanymi, zostanie wycofana - tłumaczy nam A. Zwierzchowski.

Punkty apteczne otwarte są przeważnie na wsiach i w małych miejscowościach, nie muszą zatrudniać magistra farmacji, wystarczy technik. Zawsze mogły sprzedawać leki na recepty, ale nie te, które w składzie miały silnie działające substancje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska