Na starcie wyścigu rowerów górskich Łagów-Sieniawa, chciałem walczyć ze 123 zawodnikami. Po kilku kilometrach podjazdu w błocie wiedziałem już, że to jest rywalizacja z własną słabością. A stawką nie jest to, kiedy dojadę do mety, ale czy w ogóle do niej dojadę. Dojechałem. Jako 57 zawodnik.
Rower górski kupiłem sobie jesienią. Nietypowo, bo po sezonie. Nowy nabytek sprawiał mi taką frajdę, że używałem go przez całą zimę. Też nietypowo, nawet w śniegu. Wiosną praktycznie przestałem używać samochodu do poruszania się po mieście. Latem wiedziałem już, że wystartuję w wyścigu.