Zaczepiał wszystkich: i starszych, i młodszych, kobiety, mężczyzn. Mariusz Wójcik przez półtorej godziny zbierał podpisy pod apelem do Rady Miasta. Chce, by radni uznali byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza za persona non grata w Gorzowie (osobę niepożądaną). Sam Wójcik nie mieszka w Gorzowie, ale w Chwalęcicach (gmina Kłodawa).
Nie mówił wszystkiego
- Był premierem i nic nie zrobił dla Gorzowa. Głosił zasady chrześcijańskie, mówił o świętości rodziny, teraz się rozwodzi - argumentował Wójcik swoja decyzję o zbieraniu podpisów.
Jedni wpisywali się na listę świadomie. - To mój wybór. Gorzów nie ma chluby z Marcinkiewicza. Polska to nie Francja, on to nie Sarkozy. nasza tradycja jest inna. Zostawił czworo dzieci i żonę po operacji. Życzę mu wszystkiego dobrego, ale niech nie zostawia Gorzowa w takim stylu - oświadczył Mikołaj Michalczuk.
Inni podpisywali, bo... słyszeli jedynie, że Marcinkiewicz nic nie zrobił dla miasta. - Co takiego? Że nie chcemy go w Gorzowie? Ten pan nie poinformował mnie do końca. On mnie oszukał. No, głupota ludzka - przyznała Ilona Chwalisz. Ale nie wykreśliła się z listy.
Niektórzy rzucali wyzwiska
- Dlaczego pan oszukuje ludzi i nie mówi o apelu do Rady Miasta, w którym chce pan, by radni uznali go za persona non grata - pytamy Wójcika.
- Mówię - zaprzeczał Wójcik.
- Kazimierz Marcinkiewicz od prawie trzech lat jest osobą prywatną. Dlaczego teraz wypomina mu pan, że nic nie zrobił dla Gorzowa? - pytamy.
- Nie jest osobą prywatną, jest kojarzony z życiem politycznym, negatywnie z Gorzowem - odpowiadał Wójcik.
Wiele osób nawet nie chciało słuchać argumentów Wójcika. - Pan jest szurnięty. Facet zakochał się i tyle - rzucił ktoś do Wójcika. Edward Krakowiak mówił podobnie: - Nie można zabronić kochać. To nie zbrodnia.
Byli tacy, co pod adresem Wójcika rzucali wyzwiska.
Kaczki pod PiS-em
Wójcik, lat 31, ma na koncie kuriozalne akcje. Pokazał się w 2007 r. Wtedy startował z list Samoobrony do parlamentu, choć nie należał do partii. W kampanii przytargał dwie kaczki pod biuro parlamentarne PiS i posypywał je pieprzem. Przykuł się łańcuchami przed gabinetem wojewody - to niby w obronie planowanych zwolnień w szpitalu. Andrzejowi Lepperowi chciał w Gorzowie wręczyć kupony z 50-procentowa zniżką do agencji towarzyskich.
Dziś po godzinie akcji miał 24 podpisy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?