Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie każdego cieszy Wigilia

(abi)
Tatuaże ma na całym ciele, nawet na wnętrzu dłoni, na głowie. - Lubię je, każdy kawałek ma jakieś znaczenie - mówi Krzysztof Bączyński.
Tatuaże ma na całym ciele, nawet na wnętrzu dłoni, na głowie. - Lubię je, każdy kawałek ma jakieś znaczenie - mówi Krzysztof Bączyński. fot. Anna Białęcka
- Pub to właściwie mój dom - mówi Krzysztof Bączyński, właściciel Tequili. - Spędzam tu codziennie po kilkanaście godzin. Nawet święta tu przygotowujemy.

- Każdy, kto przychodzi do mojego pubu, to tak jakby odwiedzał mój dom. Więc nie tylko chcę żeby czuł się tu dobrze, ale żeby to miejsce uszanował - zapewnia.
Kiedy miał 19 lat, stał się rodziną zastępczą dla swojego 7-letniego brata.

- Matka nas zostawiła na pastwę losu, wyjechała za granicę i o nas zapomniała. Może i dobrze, przynajmniej skończyła się nasza katorga z tą kobieta, pozbawioną macierzyńskich uczuć - wyznaje. - Pamiętam nasze pierwsze Boże Narodzenie z Robertem. Sąsiadka podrzuciła nam kankę bigosu i kawałek mortadeli. Powiedziała, że więcej nie ma i musimy sobie poradzić jakoś sami. Na szczęście pomogli wtedy rodzice kolegów i koleżanek. Później poszedłem do pracy.

Może właśnie dlatego nie lubi świąt. W tym roku spędzi je w swoim pubie, razem z bratem i jego dziewczyną. Przyjdzie także kilkoro znajomych. - Będziemy jedli, słuchali muzyki - planuje. - Jakoś zleci ten dzień. Na pewno będzie wesoło.
K. Bączyński opowiada o swoim dzieciństwie. Wspomnienia są straszne: przywiązywanie do drzwi w piwnicy, bicie i chłód. Lepiej już było, gdy musiał zacząć dorosłe życie z bratem. - Musiałem być ojcem, którego obaj nigdy nie mieliśmy i matką, ale inną niż ta, która nas urodziła.

- Na szczęście, Robert wyszedł na ludzi, związał się z Kasią - mówi. - Ale ja zawsze będę już sam. Wiem, że nie potrafiłbym żyć razem z kimś, ani kobietą ani mężczyzną. Najszczęśliwszy jestem sam w domu, oglądam filmy, a mam chyba z 800 tytułów. Najchętniej oglądam baśniowe obrazy, na których często uraniam łzę wzruszenia. Dom to mój azyl, tu nie przyjmuję gości.

Pub, to miejsce w którym chętnie spotykam się z ludźmi, mam wielu znajomych. Wiem, że mimo takiego dzieciństwa, jestem raczej normalnym facetem. Tyle, że gdzieś tam głęboko siedzi żal. Może kiedyś napiszę książkę, wyrzucę to wszystko z siebie i będzie mi lepiej. A ta książka to pewnie będzie hit, dobra na scenariusz strasznego filmu - dodaje ze śmiechem. - Nie lubię świąt, ale życie jest ok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska