Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mamy gdzie się podziać

Wojciech Wyszogrodzki 95 722 57 72
Maksymilian Hryckiewicz ma prawie 24 lata. Skończył technikum hotelarskie i germanistykę w PWSZ. Ma sklep z odzieżą. Od 6 lata rapuje. W maju 2010 r. otrzymał stypendium artystyczne prezydenta Gorzowa.
Maksymilian Hryckiewicz ma prawie 24 lata. Skończył technikum hotelarskie i germanistykę w PWSZ. Ma sklep z odzieżą. Od 6 lata rapuje. W maju 2010 r. otrzymał stypendium artystyczne prezydenta Gorzowa. fot. Kazimierz Ligocki
- Nasza kultura to taki malinowy soviet mental kisiel. Trzeba ją przewietrzyć. Myśleliśmy, żeby napis "Gorzów przystań" przerobić na "Gorzów przestań" - mówi Maksymilian "Maestro" Hryckiewicz, raper, stypendysta prezydenta.

- Dlaczego młodzi gorzowianie rzadko udzielają się w kulturze?
- To jest następstwo pewnych zachowań. Nie promujemy naszych ludzi. Przy wręczaniu stypendiów prezydent mówił, że chce zatrzymać artystów w Gorzowie. W jaki sposób? W wakacje Wydział Kultury organizował warsztaty bębniarskie. Przez tydzień grała ekipa z Poznania, chłopaki mieszkali w hotelu. Wywieźli z Gorzowa 30 tys. zł! A my mamy w Gorzowie chyba jedynego wokalistę w Polsce, który jednocześnie jest perkusistą. Zygi to dla mnie guru, jeśli chodzi o bębny. Jego granie to magia.

- Jaką widzisz rolę młodych twórców? Powinni dostać we władanie jakiś dom kultury?
- Powinniśmy mieć coś dla siebie i współdecydować o kulturze. Teraz mają otwierać Centrum Edukacji Artystycznej, a już słyszę, że siedzi tam CBA. Takie miasto, rączka rączkę myje, wszystko ślizga się na jednym wielkim układzie. Tak to niczego tu nie zrobimy.

- A w tych domach kultury, które mamy, nie ma niczego ciekawego?
- Co się dzieje w Magnacie? Czy my rzeczywiście żyjemy w mieście rocka? Dlaczego nie ma tłumów? Bo wszędzie jest to samo, wszędzie usłyszymy Eskę, nie ma alternatywnych miejsc. My nie mamy gdzie się podziać. Byłeś kiedyś w Gorzowie w lokalu, do którego ciebie nie wpuścili, bo nie było miejsc? A my tak mieliśmy. Na koncercie hip-hopowym w Magnacie bywa 300-350 osób. Kiedy był Smarki Smark, o pierwszej w nocy skończył się cały alkohol…

- Niezbyt dobrze to o was świadczy…
- Ok, po pierwszej syn pana Stećkowa jechał do nocnego, by kupić alkohol. I co powiedział na koniec imprezy? Podziękował. Bo ta marcowa impreza dała taki przychód jak za trzy miesiące.

- Już dawno stypendysta prezydenta nie wywołał takiego zamieszania. Nie boisz się, że ludzie pomyślą: chłopak dostał kasę i mu szajba odbiła?
- A kto ma mówić jak nie ja? Mnie w części wychowała mamusia samotnie w domu, a w drugiej części ulica. Poznałem twarde zasady takiego życia: wóz albo przewóz. Tu nie ma odcieni szarości. Taka też jest specyfika mojej subkultury - mam mówić prawdę. Rap to prawdziwe życie.
A moje zachowanie? Wygrałem głosowanie na wykonawcę święta miasta na stronie MCK, ale uznano, że to się nie liczy. W regulaminie plebiscytu nie było, żeby nie głosować na nikogo z Gorzowa. Pani Hornik mówi: ma wystąpić gwiazda, a w Gorzowie gwiazd nie ma. A dlaczego nie ma? Odpowiedź jest prosta: bo ich nie potrzebujemy, nie kreujemy. Przed Dniami Gorzowa powstaje harmonogram, a jak są luki, szuka się półproduktów, które je za darmo wypełnią. Ja chętnie to robię, choć ludzie potem mówią: ten to się sprzedał, zagrał na miejskim festynie, tyle hajsu musiał przyciąć. A teraz jestem złym, bezczelnym gówniarzem, bo jak mogłem się odezwać. Szczerze? Ja nie oczekiwałem, że będę główną gwiazdą wieczoru i zagram o 21.00. Znam swoją wartość i wiem, że nie przyciągnę tak licznej widowni, jak zespół Boys, który zaśpiewa "Jesteś szalona". Liczyłem, że ktoś odbierze ode mnie telefon i powie: słuchaj, Maks, musimy porozmawiać - wygrałeś plebiscyt, ale wiesz, że nie będzie tłumu, dlatego proponujemy tobie koncert w Magnacie. Byłbym szczęśliwy. Ustalilibyśmy stanowisko, zaprosili media, wyjaśnili, pouśmiechali się i byłoby super. A tu nic, totalna zlewka.

- Chciałbyś, żeby miasto postawiło na twoją muzykę? Ona nie jest najpopularniejsza…
- Zdaję sobie sprawę, że jest to muzyka niszowa. Jednak ktoś jej słucha. Pewnego razu pojechaliśmy do Poznania na koncert. Sporo występujemy, ale po raz pierwszy było to miasto większe od Gorzowa. Była to dla nas swoista weryfikacja. Zapytałem: czy Gorzów zgarnął wasz respekt? I był taki krzyk, że trzy dni mi w uchu dzwoniło. Chyba więc ktoś nas słucha. Jeśli w środowisku rapu czy hip-hopu w Polsce powiesz, że jesteś z Gorzowa, od razu skojarzą Smarki Smarka czy Ensona.

- Byłeś na inauguracji roku artystycznego w MOS. Rzucałeś się w oczy: byłeś najmłodszy i do tego w garniturze…
- W końcu w zaproszeniu było napisane - "uroczyste". Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem, kto komu daje Motyla i nie byle jakie pieniążki. To chyba 10 tys. zł. My przez sześć miesięcy dostawaliśmy po 245 zł, czyli w sumie 1,5 tys. zł. Wow! Pomyślałem: fajnie jest, nagrody rozdane. Wypiłem lampkę wina, obejrzałem fajną wystawę, która wisiała obok.
Ta nasza kultura to taki malinowy soviet mental kisiel. Trzeba ją przewietrzyć. Z kolegami myśleliśmy, żeby napis "Gorzów przystań" przerobić na "Gorzów przestań" i pod tym hasłem umieszczać wszystkie absurdy tego miasta. Ale zrezygnowaliśmy, bo nie chcemy srać we własne gniazdo. Ale jak inaczej? Przechodzę sobie koło bimby i przyglądam się temu miastu jak turysta…

- Bimba już nie działa…
- No proszę, spóźniłem się. Co tam mieliśmy? Koszulkę Stali, w porządku. Płyty pani Prońko, ok, jestem młodym człowiekiem, ale wiem, kim ona jest. Patrzę dalej - widokówki. Czegoś mi brakuje. Materiałów promocyjnych. Ktoś słyszał, że w Gorzowie jest Reggae nad Wartą, ale płyt nie ma. Może ktoś by posłuchał i za rok przyjechał. Chodzi mi o marketing, o strategię. Tam powinna być do kupienia płyta dvd z festiwalu. Emcek powinien na tym zarobić pieniądze.

- Wiesz, prawa autorskie, a z nimi zawsze są problemy. Tak było z oratorium Rubika…
- Milion złotych i nie mamy praw? Super! 100 tys. zł za koncert pijanego Panasewicza? Byłem tam, liczyłem mu czas. Minęła minuta i 47 sekund od wyjścia na scenę, kiedy po raz pierwszy sięgnął po wodę, już był zmęczony. Czułem się obrażony. Pomyślałem sobie, że może ja za rok tu zagram. I to nie wtedy, gdy będą derby. Bo ostatnio graliśmy w tym samym czasie.

- Może na Grand Prix zagrasz?
- Tak, jeśli emcek nie będzie miał z tym nic wspólnego, to nie zbojkotuje mojego występu.

- Cieszysz się z filharmonii?
- Myślałem, że tam najpierw powstaną podwaliny, czyli edukacja artystyczna. A tymczasem zaczęliśmy od filharmonii i od maestra, co będzie zarabiał, że ho ho.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska