Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mamy zamiaru wracać do kraju

Karol Bronk 724 509 669
Krzysztofa Marańskiego i wielu polskich emigrantów, nie byłoby stać, by odwiedzić Kilt Rock na wyspie Skye, gdyby zostali w Polsce
Krzysztofa Marańskiego i wielu polskich emigrantów, nie byłoby stać, by odwiedzić Kilt Rock na wyspie Skye, gdyby zostali w Polsce Archiwum Krzysztofa Marańskiego
Każdy z nas jest inny, lecz dla wszystkich są te same pieniądze. Było wiele powodów, dla których młodzi, rzutcy oraz wykształceni ludzie wyjeżdżali zagranicę, ale tylko jeden, aby nie przekroczyć Odry z powrotem.

Wybrali życie, w jakim nie patrzy się, ile wynoszą rachunki, gdyż po prostu nie ma takiej potrzeby. Gdzie stać ich kupić swoim dzieciom rzeczy, których sami w dzieciństwie nie mieli. Wielu polskich polityków na początku XXI wieku, mówiło o niespotykanej szansie młodych do wyjazdów bez paszportu, o poznawaniu świata, jego złożoności i otwartości. Ale przecież emigranci mieli powracać oraz przenosić nowe, zachodnie rozwiązania we własny biznes. Zarazić nas swoim nowym optymizmem.
- Miałem zamiar zameldować się ponownie w kraju i płacić tutaj podatki. Chciałem zarabiać pieniądze na tym, co zobaczyłem w Anglii, czyli otworzyć sklep z dopalaczami w Zielonej Górze. Wszystko było zaplanowane, ale wówczas rozpętała się w Polsce wojna z czymś legalnym tutaj. Przysiągłem sobie wówczas, że nigdy nie wrócę. Polska była i jest, jak Nowym Orlean po Katrinie. Nigdy się już nie odbuduje, żeby wyglądała jak kiedyś. W latach 80-tych i 90-tych praca leżała na ulicy - żali się Dawid Paluszkowski z Żar.

Część z rodaków osiedliła się za granicą, bo prostu Wielka Brytania to Kalifornia Stanów Zjednoczonych Europy, gdzie wykształceni ludzie mogą liczyć na naprawdę świetne zarobki i edukację, o jakiej marzyli.
- Robię doktorat na Uniwersytecie w Saint Andrews, gdzie studiowali książę William i księżna Kate. Na studiach uczestniczyłem w programie Sokrates-Erasmus, z którego wyjechałem do Francji i Włoch. Uważam, że trzeba poszerzać horyzonty i zachęcałbym wszystkich studentów do korzystania z wszelkiego rodzaju stypendiów międzynarodowych i programów wymiany. Poza korzyściami płynącymi z poznawania nowych kultur i zawierania nowych znajomości czy przyjaźni, doświadcza się zupełnie innych systemów kształcenia i innego podejścia do nauki i jej problemów. Myślę, że bez względu na profesję, szerokie spojrzenie na świat i jego problemy, jest niezwykle istotne i pozwala stać się wartościowym pracownikiem oraz pracodawcą - stwierdza Krzysztof Marański z Żagania.

Zamiast pracy są narkotyki

Monika Kalińska również była mieszkanka Żagania, żyje wraz z mężem i dziećmi w Blancharsdstown w Irlandii. Obecnie pracuje jako instruktor bezpieczeństwa w jednej z liń lotniczych. Ma bardzo dobrą płacę i chce by jej dzieci były polskimi Irlandczykami.
- Wyjechałam po maturze w 2001 roku. Najpierw pojechałam do Francji. Uczestniczyłam w programie "au pair" aby podszlifować język. Po trzech latach pobytu tam zrozumiałam, że mój powrót do kraju nie ma sensu. Z językami w kieszeni zgłosiłam sie do linii lotniczych i dostałam prace. Początkowo jako stewardessa a teraz instruktor. W Polsce szans na karierę nie było. Wyż demograficzny lat 80-tych, nie do końca nam pomógł. Teraz świetnie zarabiam i tu z moją rodziną pozostanę - mówi.

Niektórzy wyjechali, gdyż już nie mogli żyć w miastach, w jakich lekarstwem na rzeczywistość, zamiast pracy, są narkotyki. Co więcej z tym samym problemem, spotkali się na emigracji. Tylko, że tam łatwiej zarobić na grama.
- Na decyzje o moim wyjeździe złożyło się wiele czynników, ale głównym były to pieniądze. Przed wyjazdem mieszkałam i studiowałam zaocznie we Wrocławiu. Pracowałam na cały etat w domu pomocy społecznej. Do tego wszystkiego mam córkę, która wtedy miała 4lata. Zawsze brakowało do pierwszego, jak to w Polsce bywa. Postanowiłam wyjechać na kilka miesięcy i zarobić trochę pieniędzy... i tak już minęło 6 lat. A z pieniędzmi dalej ciężko, bo muszę powiedzieć, że wcale nie jest tu tak łatwo, jak się wydaje. O wiele łatwiej jest, jak się przyjedzie z kimś, a ja przyjechałam tu sama i zdana byłam tylko na siebie. Trzeba mieć do tego silny charakter i psychikę, gdyż dużo ludzi z innych krajów przyjeżdża tu i sobie nie radzi. Wpadają w chwilowe szczęście, jakie dają narkotyki. Podobnie, jak w Polsce. Kocham Żary, są piękne, ale nie chciałabym w nich mieszkać. Wyprowadziłam się 10 lat temu i nie mam zamiaru tam wracać. Chyba, że w odwiedziny. Młodzi ludzie nie mają tam żadnych możliwości i jedyne co ich ratuje to alkohol i narkotyki. Niestety - kwituje Aleksandra z Żar, która prosi, aby nie wymieniać jej nazwiska.

Marta Sokołowska z Żagania, żyje wraz z mężem i dziećmi w Dublinie. Pracuje w biurze podróży.
- Wyjechałam dla większych pieniędzy. Przed wyjazdem pracowałam w moim rodzinnym mieście, ale wynagrodzenie było niezadowalające - stwierdza krótko. Ale chyba w tych dwóch zdaniach, można odnaleźć odpowiedź na pytanie "dlaczego nigdy nie mam zamiaru tu wrócić".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska