Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odcięło silnik

DARIUSZ CHAJEWSKI (68) 324 88 36 [email protected]
Jeszcze kilka godzin po katastrofie strażacy pokrywali samolot pianą, bojąc się eksplozji paliwa
Jeszcze kilka godzin po katastrofie strażacy pokrywali samolot pianą, bojąc się eksplozji paliwa Paweł Janczaruk
Umiejętności pilota i solidna konstrukcja samolotu uratowały życie załodze popularnego antka, który wystartował w piątek z lotniska w Przylepie. Prawdopodobnie zawiódł silnik.

Samolot AN - 2, czyli popularny antek wystartował z lotniska w Przylepie w piątek około 15.00. To był jego drugi start tego dnia. W ramach akcji patrolowania lasów rankiem leciał z pustymi zbiornikami, teraz miał 500 litrów wody.
- I nagle patrzymy, a samolot zamiast się wznosić, ląduje na drzewach - mówi podekscytowany nastolatek z zielonogórskiego Czarkowa.

Odcięło silnik

Właśnie jakiś młody głos w słuchawce telefonu zawiadomił Aeroklub Zielonogórski, że 1,5 km od lotniska, w okolicy Czarkowa spadł samolot. Kto żyw wskoczył do samochodów. Stacjonujący na lotnisku piloci straży granicznej złapali apteczkę. Gdy przyjechali, trzej członkowie załogi antka już wydostali się z samolotu, który zaczynał się palić. Ponieważ drzwi zablokowało drzewo, musieli zerwać fragment poszycia. Po chwili przyjechali strażacy, później pogotowie ratunkowe.
- Odnieśli tylko lekkie obrażenia i to nie w wyniku kraksy, ale podczas prób wydostania się z samolotu - opowiada Karol Wiler odpowiadający za ochronę przeciwpożarową w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze. Jednym z członków załogi antka był jego syn.
Piloci zanim zostali zabrani przez pogotowie ratunkowe, na pytanie o przyczynę wypadku odpowiedzieli krótko - odcięło silnik.
- Lądowanie było jak na te warunki doskonałe, najlepszym dowodem jest to, że wszyscy przeżyli katastrofę - ocenia Artur Haładyn z Aeroklubu Zielonogórskiego.

A system ratowniczy?

Jak twierdzą piloci, ich koledzy nie tylko wykazali się wysokimi umiejętnościami, ale mieli sporo szczęścia. Lecieli antkiem. To twardy, solidny samolot. Na dodatek ma dużą powierzchnię nośną skrzydeł i trochę "oparł" się na drzewach zanim spadł.
- Może ktoś nam wytłumaczy, dlaczego do akcji nie poderwano załogi pogotowia lotniczego, któremu łatwiej znaleźć miejsce wypadku? - piloci uważają, że ich kolegom potrzebne było szczęście, gdyż system ratowniczy nie zadziałał. - I dlaczego wołać na pomoc musieli leśników, skoro mamy zbudowaną za unijne pieniądze wieżę na lotnisku?
- Bo wieża nie działa - odpowiada jego kolega.
Jeszcze kilka godzin po katastrofie strażacy pokrywali samolot pianą, bojąc się eksplozji paliwa. Przy pomocy sprzętu termowizyjnego sprawdzano także temperaturę silnika i instalacji elektrycznej.
Przyczyny wypadku zbada specjalna komisja. To w ciągu ostatnich kilku lat trzeci lotniczy wypadek w okolicy Przylepu. W czerwcu 2003 r., także niedaleko Czarkowa, zginęło dwóch asów lotnictwa z akrobatycznej grupy "Żelazny".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska