Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojczym i macocha

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Dobrze, że to już za nami. Osiem dni wielkiego smutku, obrazów zniszczonego samolotu, przesuwającej się na pasku listy tych, którzy ponieśli śmierć, powitań trumien i ogromnej rozpaczy zrobiło swoje i chyba nie ma takiego, na którego to w jakiś sposób nie oddziaływało.

Na mnie też. I to jak... Oczywiście, tradycyjnie jak to u nas pojawiają się nadgorliwcy. Zadzwonił do mnie Czytelnik i pytał jakim prawem Czarni Żagań grali w sobotę sparing? Usiłowałem go przekonać, że mecz bez udziału publiczności to nie jest impreza sportowa z widzami, a tylko takie były odwołane. Podczas takiego spotkania nikt nie naruszy powagi żałoby, bo nie ma kibiców. Mówiłem, że sparing to niemal trening, czyli praca piłkarzy, a przecież w tym trudnym tygodniu wszyscy pracowaliśmy. Nie dał się przekonać.

Przed tygodniem pisałem z nadzieją, że może ta tragedia coś zmieni w naszym podejściu do polityki, siebie samych i postrzegania rzeczywistości. Zaczynam wątpić. Już zaczęły się idiotyzmy z szukaniem sprawców katastrofy (według niektórych to robota KGB, które nadal działa) ustalaniem kto może opłakiwać prezydenta, a kto nie ma do tego prawa, szukaniem kto rzeczywiście był przejęty i poruszony, a kto tylko udawał. Teraz zapowiadają się zmagania wyborcze. To się będzie działo. Dziś jeszcze jest spokojny ton, smutne spojrzenie, melancholia w głosie, nawoływanie do zgody, a gdzieś tam w głębi słychać ostrzenie noży i klepanie kos...

No, ale może unikniemy tej naszej wojenki chociaż w sporcie. Tu jest szansa, bo przecież mamy swoje drużyny, kibicujemy im, kłócimy się, która jest lepsza, ale jak gra reprezentacja, murem jesteśmy za nią. Obojętnie jakie mamy zapatrywania polityczne, opowiadamy się za czy przeciw przerywaniu ciąży, jesteśmy fanami ojca Rydzyka, czy też nie możemy na niego patrzeć, a co dopiero słuchać. Zobaczcie więc czym jest sport i jaką siłę reprezentujemy my, kibicie! To jest nie do przecenienia. Oczywiście dostrzegają to politycy.

Dlatego ich aktywność i umiłowanie do niektórych dyscyplin wzrasta osobliwie wraz ze zbliżaniem się daty wyborów. Wówczas, dotąd zabiegani, jakoś znajdują czas, by się pojawić na stadionie, z lubością wystawiają twarze do kamer, wypowiadają się o szansach drużyn, chętnie udzielają wywiadów i bardzo lubią, kiedy spiker wspomni, że są na trybunach. A jeśli jeszcze zespół wygrywa, walczy o awans albo mistrzostwo! To już jest wspaniale, bo przecież sukces ma wielu ojców, a porażka tylko złego ojczyma albo wstrętną macochę.

A ja szukam tych, którzy są na meczach jeśli zespołowi nie idzie i grozi mu spadek. Interesują się także wówczas, kiedy milkną fanfary, nie ma już błysku fleszy, sponsorzy wyłączają telefon i trzeba skrobać na mecz wyjazdowy. Mamy jeszcze kogoś takiego? Wierzę, że tak.

Zadzwonił do mnie Czytelnik i zapytał czy cieszę się z wygranej Legii z Jagiellonią. Pewnie, że się cieszę. Tyle, że po fatalnej serii i stylu jaki obecnie prezentuje już nie wierzę, że da radę wywalczyć mistrzostwo. - A jeśli nie Legia, to na kogo pan stawia? - dociekał mój rozmówca. Na Lecha. Czemu? Bo do Poznania mam bliżej niż do Krakowa. Po prostu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska