Sulechowscy kibice ostrzyli sobie zęby na ten pojedynek. Bo wygrać z Jokerem, oznaczało pokonanie najgroźniejszego kandydata do awansu. Niestety, Orion został pożarty w jaskini lwa.
W pierwszym secie nasi zaprezentowali się słabo. Wyszli na parkiet mocno usztywnieni i w ogóle nie przypominali tej ekipy, która jeszcze trzy dni wcześniej rozbiła rywala u siebie. Przegrali, ale w drugiej odsłonie podnieśli się i zaatakowali. Wszystko szło jak po maśle, bo szybko objęli prowadzenie i regularnie je powiększali. Od stanu 20:12 dla Oriona coś zaczęło się jednak psuć, coś co zapoczątkowało tragiczny koniec. Rywal zdołał podgonić i przegrał tę partię zaledwie trzema "oczkami", aby w następnej się odbudować. Mimo że nasi walczyli, w końcówce popełnili kilka błędów i to gospodarze mogli się cieszyć.
Ostatni, to już ostra bitwa punkt za punkt. Nikt nie był w stanie odjechać przeciwnikowi i obie ekipy szły łeb w łeb. Największy dramat rozegrał się przy stanie 24:23 dla Jokera. Na serwie stanął kapitan Oriona Jakub Pudzianowski, ale zaserwował... w dwumetrowy aut. To był koniec marzeń o pierwszej lidze.
- Cóż mogę powiedzieć, zawalili na całej linii - mówił po meczu trener Oriona Paweł Raczyński. - Chłopaki miały wielką szansę, która tak szybko się nie powtórzy. Nie było zaangażowania, woli walki, po prostu nie było drużyny. Jestem bardzo rozczarowany.
JOKER PIŁA - ORION SULECHÓW 3:1 (25:21, 22:25, 25:20, 25:23)
ORION: Haładus, Hachuła, Myślicki, Karbowiak, Borkowski, Pudzianowski, Odwarzny (libero) oraz Krawczuk, Kaźmierczak, Bilon, Lickindorf.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?