Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżeni o dzieciobójstwo dziś nie usłyszeli wyroków

Piotr Jędzura 0 68 324 88 80 [email protected]
Oskarżeni o morderstwo dziecka siedzieli w ławie za szybą.
Oskarżeni o morderstwo dziecka siedzieli w ławie za szybą. fot. Piotr Jędzura
Sąd musi przesłuchać biegłego w sprawie określenia obrażeń Sandry powstałych po uderzeniu kijem. Sędzia zdecydowała się również ustalić, czy zeznania Kacpra, brata zamordowanej Sandry, nie zostały złożone pod wpływem osób trzecich.

Oskarżeni w asyście policji weszli do gmachu zielonogórskiego sądu okręgowego około godz. 13.30. Mieli ręce i nogi skute kajdanami oraz łańcuchami. Drogę prowadzącą do sali rozpraw na parterze obstawili policjanci. Wprowadzono specjalne środki ostrożności. Dziennikarzy odgrodzono drewnianą ławką.

Broni matki?

Najpierw do sali weszli oskarżeni. Usiedli w ławie za szybą. Potem na salę wpuszczono dziennikarzy. Byli też członkowie rodziny Stacha.

Stach i Magdalena wyroku dziś jednak nie usłyszeli. Sąd zdecydował się wznowić rozprawę. Konieczne jest przesłuchanie biegłego w zakresie obrażeń, jakie odniosła 2,5-letnia Sandra po uderzeniach kijem przez Stacha. Z pewnością chodzi o to, czy mogły one w efekcie spowodować zgon dziecka.

Sędzia chce również ustalić, czy Kacper, brat zamordowanej dziewczynki, mógł złożyć zeznania pod wpływem osób trzecich. Sąd musi dojść, czy dziecko swoimi zeznaniami nie broni matki przed więzieniem.

Kacper był już przesłuchany przez sąd. Powiedział wtedy, że w dniu mordu, kiedy był pod domem Stacha, Magdalena spała. Chłopczyk miał widzieć to przez okno w starej kuźni. Tak zeznawał.

Sąd zdecydował się na doświadczenie procesowe. W domu w Przewozie sędzia wraz z obrońcami i prokuratorem sprawdziła czy Kacper mógł widzieć to, co działo się wewnątrz domu, stojąc na dworze przy oknie.

Ustalono, że wysokość okna pozwoliła dziecku zaglądnąć do wnętrza pomieszczenia. W oknie wisiała jednak gruba zasłona, która uniemożliwiła obserwowanie pokoju. - Może ta zasłona nie była zaciągnięta, może w tym dniu kąt padania promieni słonecznych był inny i wnętrze było dobrze widoczne - mówiła podczas mowy końcowej mecenas Renata Sapota-Jednorowicz.

Pisze list z celi

Oskarżeni o dzieciobójstwo dziś nie usłyszeli wyroków
fot. Piotr Jędzura

Oskarżeni o morderstwo dziecka siedzieli w ławie za szybą.
(fot. fot. Piotr Jędzura)

Zaraz po odczytaniu decyzji sądu oskarżenia zostali wyprowadzeni do radiowozów. Wrócili do cel w zakładzie karnym w Krzywańcu.

Na sali była siostrzenica Stacha. - Rodzina nie wybaczyła mu tego, co zrobił - mówi Anna. Dziwi się jego czynowi. - Mam czworo dzieci, z którymi Stanisław przebywał i nigdy nic im nie zrobił - powiedziała. Podkreśliła jednak, że zbrodnia o jaką został oskarżony jest nie do przebaczenia.

Rodzina nie utrzymuje kontaktu ze Stachem przebywającym w więzieniu. Nie odwiedzają go. Stach pisze do nich różne listy. - Najczęściej są to wiersze - mówi Anna. Ostatni traktował o oknie, "którego nigdy nie widział". To na temat zakratowanego okna celi w więzieniu, w którym siedzi Stach.

W żadnym z listów do rodziny Stach nie wyraża skruchy. Nie pisze o tym, co zaszło w jego domu, kiedy mordowano Sandrę.

Magdalena często płacze

Oskarżeni o dzieciobójstwo dziś nie usłyszeli wyroków
fot. Piotr Jędzura

(fot. fot. Piotr Jędzura)

Na sali była obrońca Magdaleny. - To osoba małomówna, skryta, często płacze - mówi mecenas R. Sapota-Jednorowicz o oskarżonej. Z relacji obrońcy wynika, że Magdalena żałuje tego, co zrobiła. - Można dyskutować o jej zachowaniu i tym, dlaczego nie rzuciła się ratować dziecka, ale może się bała. Pamiętajmy, że w tym czasie była kompletnie pijana. Dwie godziny po zatrzymaniu miała trzy promile alkoholu - mówi mecenas R. Sapota-Jednorowicz.

Mecenas podkreśla, że Magdalena nie wykonała polecenia Stacha i nie wrzuciła dziecka do wózka. - To on to zrobił - mówi adwokat. Potem jednak wywiozła dziecko wózkiem na podwórze. Tam Stach wrzucił dziecko do szamba. Sandra umarła topiąc się w fekaliach.

Obrona Magdaleny zaznacza, że mogła ona nie wiedzieć, że dziecko nie żyje. - Sprawdziła, nie wyczuła oznak życia Sandry - przekonuje obrońca. Magdalena miała również mówić, że to "i tak wyjdzie", kiedy wywozili Sandrę do szamba.

- To Magdalena opowiedziała o tym, co zaszło w domu Stacha. On niczego nie mówi. Gdyby nie ona, wiele nie byłoby wiadome - zaznacza mecenas R. Sapota-Jednorowicz. W dodatku miała ona zostać po wszystkim zgwałcona prze Stacha.

Prokurator żąda dożywocia i 25 lat

(fot. fot. Piotr Jędzura)

Prokurator żąda dla Stanisława G. kary dożywotniego więzienia. Prokurator Krzysztof Pieniek ze świebodzińskiej prokuratury rejonowej podczas mowy końcowej opisywał drastyczny mord. "Porwał płaczące dziecko z kolan matki i wiszące uderzał kijem podobnym do bejsbola". Opowiadał ze szczegółami to, jak zginęła Sandra. - Zbrodnia jest o tyle większa, że zamordowane zostało dziecko - mówił prokurator Pieniek.

Dla Magdaleny prokurator żąda 25 lat więzienia. - Nie ratując dziecka, wywożąc je w wózku godziła się na zbrodnię - mówi prokurator Pieniek. Jej zachowanie zostało określone jako udział w morderstwie dziecka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska