Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni dzień Rafała Kurmańskiego (odc. 3)

Redakcja
Rafał Kurmański był jednym z największych talentów zielonogórskiego żużla
Rafał Kurmański był jednym z największych talentów zielonogórskiego żużla fot. Tomasz Gawałkiewicz
W maju minie dziewięć lat od śmierci Rafała Kurmańskiego. Jednego z najzdolniejszych żużlowców młodego pokolenia, któremu wróżono wielką karierę. Stał dopiero na początku drogi, jeszcze wszystko było przed nim... Prezentujemy książkę Rafała Owczarka ,,I nie ma mnie" w której autor usiłuje odtworzyć ostatni dzień żużlowca i zrozumieć dlaczego tak się stało?

Dochodziła 8.10. Zazwyczaj o tej porze siedział na lekcji języka obcego.
Rzadko to robił, ale dziś, choć miał wolne, wrócił myślami do szkoły...
- Rafał, to ty teraz jesteś sławny - zagadnęła go nauczycielka Wanda Jarzębowska, po tym, jak zdobył wicemistrzostwo Europy.
- Motorek dobrze chodził - jak zwykle skromnie odpowiedział Rafał. Zrobił się czerwony na twarzy. Choć uśmiech nie znikał z jego oblicza.
- Ej, no nie wstydź się. Teraz to ty jesteś gość! - nauczycielka kontynuowała rozmowę matczynym tonem, choć Rafał uciekł wzrokiem na blat ławki. Świdrował ją, jakby chciał wypalić dwie dziury na wylot.

Za to nauczyciele go kochali. Nigdy się nie wywyższał. Za każdym razem w rozmowie z belframi używał zdrobnień. "Silniczek", "motorek", "meczyk" - rozbrajał ich dziecięcym spojrzeniem i niewinną szczerością. A mógł przecież zachowywać się zupełnie inaczej.

Nie ma co ukrywać, w zawodówce Rafał był już gwiazdą. Wszyscy go znali. Ale chodził tam, bo nie miał wyjścia. Nauczyciele patrzyli przez palce. Nawet jak któryś chciał go zmusić do roboty, to nie dawał rady. Prezes wyrywał sobie włosy z głowy. Marudził: "Że też ja muszę kasować ci te jedynki. Robię to ostatni raz". Ale tylko tak gadał. Przychodziło półrocze i znów wydeptywał ścieżki, dawał nauczycielom bilety na mecze, a oni coś tam w dzienniku dopisali, coś poprawili i już było dobrze. Kiedyś nawet jeden belfer - fan żużla umówił się z prezesem na stadionie. Przyjechał z dziennikiem i razem popracowali nad ocenami Rafała. Miał zadawać egzamin praktyczny. Zapomniał i... pojechał na turniej do Niemiec. Ledwo przekroczył granicę, zadzwoniła komórka.

- Rafał, gdzie ty jesteś?! - krzyczał prezes. - Przecież masz prezentację pracy dyplomowej w szkole. Wszyscy cię szukają. Przyjechała komisja z Warszawy.
- Prezesie mam turniej, jestem w Niemczech. Niech pan coś załatwi - prosił.
- Ale co ja im powiem?!
- Nie wiem, coś pan pewnie wymyśli.
- Ty mnie wykończysz! Dobra, spróbuję...

Po godzinie dostał sms-a: "Załatwione. Obrona za tydzień. Tylko tym razem nie zawal". Jak on to załatwił? Jak skombinował drugą komisję, która zebrała się tylko dla niego? Nie chciał zdradzić. Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o załatwianie takich spraw, to poprzedni prezes był mistrzem.

Dlaczego Rafał nie należał do prymusów? Takie życie. Treningi, treningi i jeszcze raz treningi - zabierały mu mnóstwo czasu. Bez pomocy pewnie by oblał egzamin zawodowy. Ale zdał... Z wykształcenia był mechanikiem samochodowym. Choć bardzo wiele zawdzięczał prezesowi. Ile, wiedzą tylko nauczyciele. No i oczywiście on sam. Rafała na każdym kroku, także w szkole, rozpierała ambicja. Czasem mu przeszkadzała. On sam nigdy za nauczycielami by nie biegał. Dlatego właśnie walczyć o jego oceny musieli inni. O dodatkowe zaliczanie, odpytywanie, terminy...

- Rafał, a może jednak spróbujesz? - spytała Jarzębowska, prosząc o przetłumaczenie na polski kilku zdań z podręcznika do języka obcego.

Kurmański i tym razem się zaczerwienił. Wstał. Cały czas się uśmiechał. - Spróbuję - odpowiedział i skierował wzrok na nauczycielkę. Kobieta zobaczyła uśmiechniętego nastolatka. Ale po chwili dreszcz przemknął jej po plecach. Wtopiła spojrzenie w oczy ulubionego ucznia. Nigdy nie ukrywała, że lubi, i to bardzo, tego dobrze zapowiadającego się żużlowca. Ale nigdy nie rozumiała, dlaczego - tak jak w tej chwili - jego spojrzenie jest takie smutne. Zawsze.
- Spróbuj, proszę - wyprostowaną ręką zaprosiła Rafała do tablicy.

Podszedł do niej uśmiechnięty, ale wyraźnie przestraszony. Oczy cały czas miał smutne. Z pomocą nauczycielki dobrze przetłumaczył tych kilka zdań.

Tego dnia Jarzębowska spotkała się z chłopakiem jeszcze raz. Po lekcjach. Kurmański spieszył się na trening. Nauczycielka do domu, dzieci i męża. Ale widząc swojego pupila, nie odmówiła sobie tej przyjemności. Zagadnęła chłopaka. - Jak dzisiaj pojedziesz? - spytała trochę speszona. Zawsze czuła się nieswojo, gdy rozmawiali o żużlu. Tylko dlatego, że o tej dyscyplinie wiedziała niewiele.
- Będzie dobrze - rzucił "Wydra" z uśmiechem i smutnymi oczami.

Zawsze tak odpowiadał. Obojętnie, kto go nie pytał. Zawsze wydawał się być dobrej myśli.
- Czy tak jednak było naprawdę? A może mówił tak tylko dlatego, że ludzie oczekiwali od niego takiej odpowiedzi? - ta myśl zawsze nurtowała Jarzębowską, która od pierwszego spotkania starała się zgłębić psychikę utalentowanego sportowo ucznia. Kobieta wcześniej o żużlu wiedziała tylko tyle, że faceci na motorach jeżdżą tylko w lewo. Przez Rafała poznała "czarny sport" dużo, dużo lepiej.
- Ty nie wciskaj mi kitu. Ja nie jestem dziennikarzem. Mnie możesz powiedzieć prawdę - próbowała od chłopaka wycisnąć nieco więcej.
- Może być ciężko - na chwilę uśmiech znikł z jego twarzy. Oczy, choć to wcześniej wydawało się niemożliwe, jeszcze posmutniały. - Silniczek nie chodzi, jak trzeba. A punkciki trzeba robić.

Jarzębowska poczuła się dumna. Żadnej innej nauczycielce nie udało się namówić Rafała do zwierzeń. Ale ona od początku czuła do niego wyjątkową sympatię. Jej się udało. - Nie idzie mi coś - ciągnął chłopak. - Kurcze, najgorsze, że nie wiem, co jest grane. Siedzę przy motorku. No, to nie to.
- Będzie dobrze - pocieszyła go nauczycielka. Nagle zdała sobie sprawę, że właśnie odpowiedziała chłopakowi... jego słowami.
- No nic, zmykam na trening - Kurmański pomachał nauczycielce i znikł. Kobieta nawet nie zdążyła go pożegnać. W domu sporo o nim myślała. Próbowała rozgryźć jego psychikę. Często też obserwowała go na przerwach. Widziała, jak dziewczyny z zachwytem prowadzą wzrokiem Rafała, gdy między lekcjami przechodził z sali do sali. Wręcz szalały za nim. Każdy chciał się z nim przywitać, podać mu rękę. Bo znać Kurmanka - to było coś. Jarzębowska czasami jednak podejrzewała, że ta sława ciąży chłopakowi w czysto ludzkich kontaktach. Kumpli miał całe mnóstwo. Ale ilu przyjaciół? Kobieta szukała czasem wśród szkolnych kolegów prawdziwego przyjaciela. Ona nigdy nie znalazła.
- Co myślisz o Rafale? - pewnego razu Jarzębowska spytała koleżankę z pracy Bożenę Targosz.
- Daj ty sobie z nim spokój. Nie uczy się. U mnie nie był na połowie lekcji. Nie wiem w ogóle, czy go puszczę - odpowiedziała Targosz.
- Wiesz, ma treningi. I sukcesy...
- To co z tego? Skoro inni się muszą uczyć, on też.
- Myślisz, że ma przyjaciół w szkole?
- A co mnie to obchodzi...
Więcej o Kurmańskim już nie rozmawiały.

Jarzębowska nie mogła też przeboleć, że nie wszyscy nauczyciele szli Rafałowi na rękę. - A co, nie może być tak, że przychodzi sobie, nic nie robi, a my go puszczamy dalej - mówili niektórzy.
Nie mogła ich zrozumieć. Ale cieszyła się też, że chłopak nie słyszy tych słów. Była pewna, że załamałby się. Może nawet zupełnie rzuciłby szkołę.

On jednak nigdy tych rozmów w pokoju nauczycielskim nie słyszał.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska