Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszuści czyhają na nasze pieniądze. Ich orężem są... telefony!

Aleksandra Gajewska-Ruc
Nasze problemy mogą się zacząć od zgoła niewinnej rozmowy telefonicznej.
Nasze problemy mogą się zacząć od zgoła niewinnej rozmowy telefonicznej. Dariusz Brożek
- Zostałam oszukana, co kosztowało mnie wiele nerwów i zdrowia. Byłam zbyt ufna, nie mogę sobie wybaczyć, że tak łatwo dałam się podejść - pani Magdalenie, mieszkance niewielkiej miejscowości w gminie Przytoczna wciąż łamie się głos, kiedy nam opowiada, jak padła ofiarą naciągaczy.

O „naciąganiu na majtki” słyszy się ostatnio wiele. Oszukanych w ten sposób zostały już tysiące osób w całym kraju. Jak się okazuje, również w naszej okolicy. - Zaczęło się kilka miesięcy temu od telefonu. Dzwoniła miła pani, zaoferowała mi ekskluzywną bieliznę. Niedrogo, bo za niewiele ponad trzydzieści złotych. Nie chciałam być nieuprzejma, zgodziłam się - opowiada pani Magdalena.

Niedługo po tej rozmowie, pani Magdalena znalazła w skrzynce wezwanie do zapłaty na kwotę 36,90 zł. - Zdziwiło mnie to, bo przecież nie otrzymałam od nich żadnej bielizny. Zignorowałam to wezwanie - opowiada.

Po kilku tygodniach, pod dom pani Magdaleny podjechał pracownik firmy kurierskiej z przesyłką. Gdy ta odmówiła jej przyjęcia, chciał zostawić ją w skrzynce. - W końcu z mężem nakłoniliśmy go, żeby zabrał tę paczkę. Sam mówił, że wie co to za firma, ale on tylko dostarcza przesyłki - opowiada kobieta.

Nie trzeba było długo czekać na kolejne wezwanie do zapłaty. Frustracja pani Magdaleny sięgnęła zenitu, gdy zadzwonił do niej mężczyzna podający się za windykatora. - Mówił, że ta firma, która miała sprzedawać bieliznę upadła, a oni egzekwują długi od ich klientów. Przekonywał, że najlepszym wyjściem jest zapłacenie kwoty razem z odsetkami, czyli 180 zł, co uwolni mnie od zobowiązań wobec nieuczciwej firmy. Mówił też, że tylko tak mogę uniknąć wpisu do rejestru dłużników. Udawał, że chce mi pomóc. Dał mi nawet numer, pod którym miałam zgłosić reklamację wobec nieuczciwego sprzedawcy. Oczywiście nikt nie odpowiadał, grała muzyczka, a ja płaciłam za kolejne połączenia - mówi łamiącym się głosem oszukana kobieta.

Pani Magda uwierzyła w zapewnienia miłego „windykatora”. Tego samego dnia przelała na podany numer konta żądaną kwotę. - Zapłaciłam i dopiero potem pomyślałam. Wpisałam w wyszukiwarkę nazwę firmy i zamarłam - mówi. W sieci aż roi się od wypowiedzi oszukanych w podobny sposób ludzi. Jak się okazuje, „windykator” to jeden z naciągaczy, a bielizna jest tylko pretekstem.

Pieniądze pani Magdaleny znalazły się na zagranicznym koncie oszustów, podobnie jak kasa wielu innych osób. - Już nie chodzi o te pieniądze, choć dla mnie to nie jest mała kwota. Mogłabym za nią kupić coś wnukom, albo wspomóc potrzebujących. Nie mogę przeboleć tego, że ci ludzie pozostają bezkarni. Przecież mam ich adresy, numery telefonów, wszystko przekazałam policji. Mam nadzieję, że dojdą do tych osób, które to uknuły. Chcę przestrzec też inne osoby, żeby nie dały się nabrać jak ja - mówi pani Magdalena.

Zgłoszenie zostało przyjęte przez policjantów, którzy pracują już nad sprawą...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska