Pierwszą z tych ekspozycji trudno przeoczyć. Na frontowej ścianie budynku dawnej ambasady przy Unter den Linden, tuż obok Bramy Brandenburskiej, zawisł ogromny plakat "Solidarności" z kampanii wyborczej w 1989 roku. Ten nawiązujący do westernu w "Samo południe". Ma on, podobnie jak wystawa w niemieckim parlamencie, przypomnieć, że to, co wydarzyło się wówczas w Polsce było ważniejsze i bardziej symboliczne niż obalenie berlińskiego muru.
Tylko nieco dalej, w w Niemieckim Muzeum Historycznym (DHM) otwarto właśnie wystawę, której ślady w stolicy nad Sprewą trudniej zauważyć. Jedyne to plakaty przedstawiające klęczącego Willy Brandta - reklamują ekspozycję "Polacy i Niemcy. 1 września 1939. Otchłań i nadzieja". Jej autorzy mieli ambitny plan, aby pokazać nie tyle samą wojnę, chociaż oczywiście bezmiar jej tragedii występuje w roli głównej, ale raczej skąd się wzięła i jakie ma konsekwencje dla wzajemnych relacji między dwoma narodami - polskim i niemieckim.
- To dziwne, ale o inwazji na Polskę i o okupowaniu waszego kraju w Niemczech wcale tak wiele nie jest wiadomo - tłumaczy Burkhard Asmuss, kurator ekspozycji.
W jej przygotowaniu pomagali polscy historycy, którzy przyznają, że robili to z pewną taką... nieśmiałością.
W Polsce udział w podobnych przedsięwzięciach - zdaniem prof. Tomasza Szaroty - interpretuje się jako zdradę lub co najmniej rezygnację z polskiego patriotyzmu. I tutaj dostało się polskim mediom, które wykorzystują zdaniem historyków, każdą okazję by podgrzać atmosferę.
Dochodziło oczywiście do dyskusji między historykami. Chociażby przy temacie tzw. wypędzeń.
- Jako uczciwi polscy historycy wiemy, że były wypędzenia - tłumaczy Szarota. - Jednak nie możemy zgodzić się, by do jednego wora wrzucano wypędzenia i ucieczkę...
Najbardziej obleganym przez niemieckie media vipem, który uświetnił otwarcie wystawy, był powstaniec warszawski Edmund Baranowski. Dlaczego przyjechał do Berlina?
- Nie miałem żadnych wątpliwości - tłumaczy. - Musimy uczyć się współpracować...
Jak stwierdził szef berlińskiego muzeum Hans Ottomeyer podobne wystawy nie doprowadzą raczej do pojednania, ale są sposobem na porozumienie.
Więcej przeczytasz w sobotnim papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?