Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan z innej galaktyki

BEATA BIELECKA 0 95 758 07 61 [email protected]
GRZEGORZ TURNAU Jeden z bardziej znanych krakowskich artystów. Mistrz piosenki poetyckiej. Debiutował na festiwalu studenckim w Krakowie utworem "Znów wędrujemy”, będąc jeszcze uczniem trzeciej klasy liceum. Zdobył pierwszą nagrodę i trafił do Piwnicy pod Baranami. Pierwszą solową płytę "Naprawdę nie dzieje się nic” nagrał w 1993 r. za pożyczone pieniądze. Wydaną na kasetach, sam roznosił po księgarniach. Sukces przyszedł prędko. W 1994 r. dostał "Fryderyka”.
GRZEGORZ TURNAU Jeden z bardziej znanych krakowskich artystów. Mistrz piosenki poetyckiej. Debiutował na festiwalu studenckim w Krakowie utworem "Znów wędrujemy”, będąc jeszcze uczniem trzeciej klasy liceum. Zdobył pierwszą nagrodę i trafił do Piwnicy pod Baranami. Pierwszą solową płytę "Naprawdę nie dzieje się nic” nagrał w 1993 r. za pożyczone pieniądze. Wydaną na kasetach, sam roznosił po księgarniach. Sukces przyszedł prędko. W 1994 r. dostał "Fryderyka”. fot. Bartosz Siedlik/FotoRzepa
Rozmowa z GRZEGORZEM TURNAUEM o jego nowej płycie z piosenkami Marka Grechuty

- Kim był dla pana Marek Grechuta?
- To był ktoś trochę z innej galaktyki. I takim dla mnie pozostał. To dzięki temu, co mnie w nim zachwyciło i zafascynowało, związałem swoje życie z piosenką. Była to postać tak inna, tak trudna do odniesienia, do porównania, że jego oryginalność, pojedynczość jest kluczem do jego zagadki. Bo niewątpliwie był zagadką, pozostał zagadką, jego twórczość była nią naznaczona. To coś, co sprawia, że jeden artysta podlega jakimś kryteriom i ocenom, a inny nie. Myślę, że on nie podlegał łatwym kryteriom sztuki estradowej.

- "Historia pewnej podróży" - płyta z jego piosenkami, którą pan nagrał, właśnie trafiła do sklepów. Co najbardziej podobało się panu w wędrówce po tej muzyce?
- To pytanie trzeba by zadać temu chłopcu, jakim byłem w 1982 roku, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Marka Grechutę na scenie krakowskiej Piwnicy pod Różą. Pewnie ten chłopiec odpowiedziałby rozsądniej. Po przeszło 20 latach ciężko jest odtworzyć te emocje. Chociaż one towarzyszyły mi przez całe życie. Dlatego zawsze gdy wracam do tamtych chwil i wspomnień o tamtym czasie, widzę samego siebie.

- Czy Marek Grechuta wiedział o zamiarze nagrania płyty?
- Od ubiegłego roku o niej myślałem, ale po tegorocznym koncercie opolskim "Świat w obłokach" zacząłem ją nagrywać. Oczywiście pan Marek Grechuta wiedział, że to robię i udzielił mi życzliwego wsparcia, zaufania i akceptacji. Natomiast na pewno nie mogę powiedzieć, że był bezpośrednio w tę płytę zaangażowany. Absolutnie nie! To miał być w założeniu mój prywatny remanent z emocji, które budowały moje marzenia, mój świat wtedy, kiedy go poznałem. Minęło prawie pokolenie i chciałem dać mu w prezencie własne wnioski, spojrzenie człowieka, który jest teraz w tym wieku, w którym on był, gdy go pierwszy raz zobaczyłem. Chciałem, żeby był to rodzaj osobistej - nie chcę powiedzieć spowiedzi, bo to brzmi zbyt patetycznie, ale - wypowiedzi dorosłego już człowieka, który wychował się na jego świecie, zbudowanym z marzeń, o których mówią jego piosenki. Okazało się, że nie zdążyłem. Widać tak miało być.

- Zwykle, po swojemu, bawi się pan muzyką, a tym razem pozostał wierny aranżacjom Marka Grechuty. Na płycie nie ma też najpopularniejszych przebojów. Dlaczego?
- Nikt o zdrowych zmysłach nie sądzi, że można nagrać piosenki Marka Grechuty lepiej czy w sposób bardziej atrakcyjny. To nonsens. Poza tym nie o to chodziło. Tak naprawdę ja tę płytę nagrałem dla niego. To był rodzaj próby porozumienia się z kimś, z kim nigdy nie byłem w zażyłości, z kim znałem się na zasadzie bardzo ważnego dystansu - zapatrzonego w ideał amatora, który próbuje coś podobnego robić, znaleźć własną drogę.
A co do wyboru piosenek. Marek Grechuta kojarzy się z gamą piosenek, które były powtarzane, nucone. Tymczasem stworzył dziesiątki utworów, które się nie nadawały do lansowania, a które są genialnymi, bardzo śmiałymi eksperymentami między słowem a muzyką. Robiąc tę płytę, chciałem zachęcić osoby zainteresowane jego twórczością, żeby zajrzały w głąb jego artystycznej biografii.

- To płyta drogi z widocznym motyw wędrówki. Dokąd zmierza Grzegorz Turnau?
- Ostanie lata były bardzo intensywne i nie ukrywam, że potrzebuję przystanku i zadania sobie samemu tego pytania. Nie stanę się chyba nagle choreografem czy kierowcą autobusu. Pewnie będę nadal pracował w muzyce, w piosence i będę chciał stworzyć jeszcze jakieś swoje rzeczy. Myślę, że za jakiś czas, za rok, może dwa, znów będę mógł coś powiedzieć. Mądrego czy głupiego - nie ważne. Ale swojego.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska