Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plecy wciąż bolą

PAWEŁ KOZŁOWSKI
Wiosną działacze Sipmy nawieźli na tor 400 ton nowej nawierzchni. Ta jeszcze się dobrze nie ułożyła, więc po kilku biegach lubelski owal staje się dziurawy niczym szwajcarski ser.

W niedzielę w tych warunkach lepiej radzili sobie miejscowi, którzy pokonali gorzowian różnicą 22 pkt. W pierwszym meczu było 52:37 dla Stali, więc w Lublinie został także punkt bonusowy. O pomeczowy komentarz poprosiliśmy młodzieżowca Andrzeja Głuchego, który w tym sezonie zadziwia wszystkich bardzo dobrą dyspozycją. Jednak w Lublinie nie spisał się na miarę oczekiwań swoich i kibiców. Co się stało?

Plecy wciąż bolą

- W półfinale mistrzostw Polski par klubowych w Gorzowie miałem przykry upadek. Może nie wyglądał on groźnie, ale jego skutki odczuwam do dziś. Uderzyłem wtedy plecami w bandę. Ból nie chce przejść. Chodzę na masaże do fizjoterapeuty, korzystam z krioterapii. To trochę pomaga, ale nie czuję się jeszcze zbyt dobrze. W Lublinie miałem też problemy żołądkowe. To wszystko sprawiło, że mecz nie potoczył się po mojej myśli.

W łuk bez gazu

- Tor w Lublinie był bardzo dziurawy i zupełnie inny niż rok czy dwa lata temu. Ciężko było się spasować. Tak naprawdę, to do tej pory nie wiem jak się na nim "przełożyć". Z powodu pleców czułem każdą dziurę. Gospodarze mieli jednak sposób. W łuk wchodzili bez gazu, manetki odkręcali dopiero w jego połowie. To była ich metoda. Kto w wiraż wjechał na pełnym gazie, lądował pod bandą.

Odrobią w niedzielę?

- Powrót z Lublina był smutny. Z Sipmą chcieliśmy wygrać. Nikt nie spodziewał się tak wysokiej porażki, która pozbawiła nas jeszcze bonusa. Nawet mimo tego, że do Lublina pojechaliśmy mocno osłabieni, bo zabrakło Joonasa Kylmaekorpiego i Davida Ruuda.

Zwycięstwa dodają pewności

- Ten sezon jest dla mnie bardzo udany. Starannie przygotowałem się do rozgrywek. Starałem się być na każdym treningu i ciężko pracować. Do tego świetnie sprawuje się sprzęt. Z klubu dostałem dwa motocykle, jeden mam prywatny. Dwa silniki robią mi Marek Kończykowski i Tomasz Burmistrz. Jeden uszykował Flemming Graversen. Właśnie ten jest najszybszy. Na tym silniku rozpoczynałem starty w Lublinie. Niestety, po upadku w pierwszym biegu motocykl nie nadawał się do jazdy. Zwycięstwa dodają mi pewności i chęci do walki. Kiedy wygram wyścig, zaraz mógłbym wyjeżdżać do następnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska