Mężczyzna podejrzany o dokonanie zbrodni w czwartek w firmie produkującej kebaby ma obywatelstwo niemieckie, pochodzi z Turcji. Ofiara, 32-letni Turek, zginął w wyniku strzału w plecy z pistoletu maszynowego.
- Najprawdopodobniej powodem zabójstwa były rozliczenia pomiędzy oboma mężczyznami pochodzenia tureckiego - powiedział w sobotę zastępca prokuratora rejonowego we Wschowie Bartosz Jabłoński. - Jak wynika z zeznań, sprawca chciał sprzedać firmę, jednak nie do końca rozliczył się ze wspólnikiem. Nie miał stosownych umów. Czy jest to prawdą, na razie nie mamy pewności. W zeznaniach wciąż jest wiele nieścisłości. Ale to przecież dopiero początek śledztwa.
Sąd zadecydował także o areszcie dla drugiego zatrzymanego. To Polak, który był asystentem Turka podejrzanego o zbrodnię. Najprawdopodobniej razem ze swoim szefem próbował ukryć zwłoki. Przeciągali je wspólnie z pomieszczenia biurowego do toalety.
Policja zatrzymała tuż po zabójstwie jeszcze jedną osobę. To kobieta, Polka, która kierowała autem podczas ucieczki Turka z zakładów mięsnych. Policja zatrzymała ich podczas obławy w Szprotawie trzy godziny po zbrodni w Sławie. W sprawie tej kobiety sąd podjął decyzję o wypuszczeniu jej za poręczeniem majątkowym w wysokości 5 tys. zł, dostała także dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.
- Pracownicy firmy są teraz bardzo smutni, tacy cisi i zamknięci - usłyszeliśmy na pobliskiej stacji paliw. - Nadal przychodzą, robią zakupy, ale widać, że jest u nich wielka żałoba. Żal mi ich, bo to w końcu normalni ludzie, a wielu z nich na wysokim poziomie.
Kobieta wspomina jak w zeszłym roku młodej parze Turków pracujących w zakładach mięsnych urodziło się dziecko. - Byli tacy szczęśliwi - opowiada. - Ale szybko wyjechali stąd, pewnie wrócili do Turcji.
W Sławie nie milkną rozmowy na temat czwartkowej zbrodni. - Słyszałam, że mają przyjechać Turcy z Hiszpanii i ma być jakaś zemsta - powiedziała nam starsza kobieta w centrum miasteczka. - Ale nie ma co się bać, oni na pewno Polaków nie ruszą, będą rozliczać się między sobą.
Mieszkańcy opowiadają, że coś tam wiedzieli o nowych sąsiadach, ale niewiele. Obcokrajowcy nie byli bowiem widoczni na ulicach. - Oni to raczej siedzieli tam w tej swojej firmie, nawet nie wiem ile ludzi tam pracowało - powiedziała nam pracownica Biedronki. - Tutaj w sklepie to nigdy ich nie widziałam na zakupach.
Wyjaśnieniem powodów zbrodni zajmuje się teraz prokuratura. Ale jak nam powiedział prokurator Jabłoński, wiele osób z tego zakładu już wcześniej było w kręgu zainteresowania prokuratury. Były nawet akty oskarżenia wobec niektórych. Jednak wszystkie te sprawy dotyczyły do tej pory tylko przestępstw gospodarczych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?