Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po ostatnim przegranym meczu rundy zasadniczej w Toruniu przez Stelmet Eneę BC wiemy... że nic nie wiemy

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Niestety w drugiej połowie meczu w Toruniu przeważali gospodarze i przzegraliśmy
Niestety w drugiej połowie meczu w Toruniu przeważali gospodarze i przzegraliśmy Grzegorz Olkowski

Fani uspokoili się po czwartkowym, pewnym zwycięstwem we Włocławku z Anwilem. Przed pojedynkiem z wicemistrzem Polskim Cukrem można było się oczywiście liczyć z porażką, ale nawet ona poniesiona po fajnej walce i wyrównanym meczu nie byłaby podstawą do jakiegoś wielkiego niepokoju. Niestety jeszcze bardziej powtórzył się scenariusz z poprzednich spotkań. Do przerwy Stelmet pokazywał klasę, dominował, niemal wbijał w parkiet wicemistrza kraju w jego hali. Ręce same składały się do oklasków. Cieszyliśmy się, że przed decydującymi meczami klasę pokazuje Boris Savović, podobnie jak przed rokiem na lepszy wyższy krąg wchodzi James Florence, a cały zespół sprawia bardzo dobre wrażenie. Niestety, po przerwie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się zmieniło. To w jaki sposób kolejny raz nasz zespół przechodzi negatywną metamorfozę jest doprawdy zastanawiające. W ciągu kilku minut nic nie zostało z dobrej gry i - co za tym idzie - z dobrego wyniku. Pozwoliliśmy rywalom złapać wiatr w żagle. To jeszcze nie byłoby jakieś straszne, bo można było przewidzieć, że tak dobra ekipa jak Polski Cukier w końcu się otrząśnie i zachce przed własną publicznością jednak coś pokazać. Jednak końcówka w naszym wykonaniu to tragedia. Nerwówka, przegrywane pojedynki pod koszami, szczególnie na bronionej desce, nieskuteczność. Do tego ,,technik” kapitana Łukasza Koszarka który z wściekłością po kolejnej stracie cisnął piłką o parkiet. Wszystko to zebrało się na fatalne i mało optymistyczne zakończenie rundy zasadniczej.

Trzeba powiedzieć, że od sezonu 2010/11 czyli pierwszego kiedy jaszcze jako Zastal wróciliśmy do ekstraklasy nasz zespół nie poniósł tylu porażek w rundzie zasadniczej. Wówczas w debiutanckim sezonie mieliśmy dziewiąte miejsce (w 22 meczach bilans 9 zwycięstw i 13 porażek). Potem było kolejno: sezon 2011/12 - 24 mecze 15-9; 2012/13 - 22 mecze - 15-7; 2013/14 - 32 mecze - 25-7; 2014/15 - 30 spotkań - 23 - 7; 2015/16 32 mecze - 28- 4; 2016/17 - 32 mecze 23 -9. To oczywiście tylko statystyka i za kilka tygodni jeśli nasz zespół spełni oczekiwania może nie mieć żadnego znaczenia. Trudno jednak nie zauważyć, że tych porażek jest stanowczo za dużo, a przecież warto pamiętać, że kilka z nich ponieślismy z zespołami znacznie niżej notowanymi.

- Po pierwszej bardzo dobrej połowie zaraz na początku drugiej rywalom szybko wpadły dwie trójki - mówi Adam Hrycaniuk - Potem zaczęliśmy wdawać się w rozmowy z sędziami i przeciwnikami, w nasze szeregi wkradła się frustracja, przyszło jakieś podłamanie i w drugiej połowie inicjatywa należała do rywala. Byliśmy niestety, bezradni. Zagraliśmy całkiem inną połowę niż pierwsza. Nie wiem czemu tak się dzieje. Coś w tych naszych głowach siedzi bo kiedy trzeba się postawić i powalczyć, odpuszczamy. To wielka dysproporcja i nasz mankament. Musimy na tym pracować. Zamykamy ten rozdział i przystępujemy do play offów. Czyścimy głowy i zapominamy o tym co się wcześniej działo. Zaczynami z Rosą i wierzę, że będzie inaczej

Właśnie już w najbliższy czwartek pierwszy mecz play off z Rosą Radom, kolejny w sobotę. Oba w hali CRS o godz, 17.45. Rewanże w Radomiu, trzeci mecz we wtorek 1 maja o 17.45, ewentualny czwarty w czwartek, 3 maja też o 17.45. Gdyby była taka konieczność, piąty, decydujący odbędzie się w Zielonej Górze w niedzielę 6 maja. To tematu spotkań z Rosa oczywiście wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska