Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po pierwsze Gołota

RADOSŁAW GIELO [email protected]
Nie dojdzie do walki między Andrzejem Gołotą i Przemysławem Saletą. Pojedynek zaplanowany na 13 sierpnia w Chicago został odwołany z powodu kontuzji tego pierwszego.

Od początku byłem przeciwny tej konfrontacji. Bój dwóch 37-letnich weteranów nie byłby ani wydarzeniem medialnym, ani sportowym. A nazywanie go w Polsce najważniejszym starciem wieku, to kpina w żywe oczy. Bo kto chciałby oglądać w środku nocy, kiczowaty spektakl w wykonaniu miernej jakości aktorów?

Po pierwsze Gołota

Kiedy uciekł z ringu podczas walki z Mike'm Tysonem, wielu fachowców przepowiadało rychły koniec polskiego zawodnika. Jednym z niewielu, którzy mu zaufali, a raczej zostali nabrani, był ekscentryczny promotor Don King. To dzięki na-iwności i pazerności "Dziadka", Gołota otrzymał trzy szanse zdobycia tytułu mistrza świata wagi ciężkiej cenionych organizacji WBA, WBO i IBF. Żadnej nie wykorzystał.
Szanujący się sportowiec po katastrofalnym występie, jakim był nokaut w 3. rundzie z Amerykaninem Lamonem Brewsterem (stawką był pas WBO), natychmiast pożegnałaby się z zawodowymi ringami. Ale nie Gołota, który podkreślał, że nie lubi boksu, a walczy dla pieniędzy. Zapomniał tylko, że za marną pracę nikt wiecznie nie będzie mu płacił. Kiedy zwietrzył szansę na zarobienie kolejnej "czapki gruszek", jak tajemniczo określa jego honoraria wieloletni przyjaciel i menedżer Ziggi Rozalski, zgodził się na skrzyżowanie rękawic z Saletą.
- Wielu bokserów dostaje tylko jedną szansę, a on zakpił z kibiców wiele razy. Gołota powinien przejść na emeryturę. Przegrywa, ale dla niego to nic nie znaczy, bo tak naprawdę nie zna smaku zwycięstwa - mówi jego były trener Al Certo.

Po drugie Saleta

"Chemek", jak piszą o nim gazety w Stanach Zjednoczonych, to były mistrz Europy w kat. ciężkiej, a wcześniej światowy czempion w kickboxingu. O ile potrafił nieźle kopać, o tyle w walce na pięści był czasem bezradny, jak dziecko we mgle. Pas Starego Kontynentu był jego największym sukcesem, ale odbił się bez echa. Nic w tym dziwnego, bo takie pojedynki nie dodają pięściarzom splendoru, a są jedynie przepustką do wielkiego świata boksu. A Saleta z zaproszenia na salony nie skorzystał, bo doskonale wiedział, że nie pasuje do tego towarzystwa.
Aby być prawdziwym mistrzem trzeba mieć charakter, a tego potężnemu Przemkowi brakuje. Nie wiem, czy starczyłoby palców w obu rękach, aby zliczyć jego deklaracje o zakończeniu kariery. Jest zmienny, jak chorągiewka na wietrze. Wracał, gdy nadarzała się okazja zarobienia większej sumki.
Lepiej niż w ringu Saleta czuje się nawet na planie filmowym (chociaż aktorem też jest marnym), gdzie ma okazję przez chwilę zgrywać twardziela tak, jak w "Młodych wilkach", czy "Sztosie".

Polonia miała to gdzieś

Tydzień temu huknęła wiadomość o odwołaniu pseudowalki. Oficjalnym powodem była poważna kontuzja twarzy Gołoty, jakiej doznał podczas jednego ze sparingów w chicagowskiej Windy City Gym. Według relacji Rozalskiego, po bardzo mocnym uderzeniu Polakowi pękł kask, który zranił go w prawy łuk brwiowy. Pięściarzowi założono kilkanaście szwów. Nie twierdzę, że informacje o urazie Gołoty są fałszywe, ale wielokrotnie słyszałem o fingowanych kontuzjach pięściarzy, nawet tuż przed pierwszym gongiem.
Pojawiło się wiele opinii i plotek na temat odwołanego pojedynku. Część środowiska uważa, że Polak był w tak złej formie fizycznej, jak i - do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić - psychicznej, że nie byłby w stanie pokonać równie przeciętnego Salety. Nie bez znaczenia było marne zainteresowanie polskich kibiców mieszkających na stałe w Chicago. Po ostatniej wpadce Polonia odwróciła się od Gołoty i przestała wierzyć w brednie o wkraczaniu na tron królewskiej wagi.

Naga prawda

Jeszcze parę tygodni temu King robił wszystko, aby zainteresować fanów pojedynkiem weteranów. Zaprosił na konferencję prasową przyjaciółkę Salety, znaną z polskiej edycji "Playboya" Katarzynę Kraszewską. 21-letnia piękność pewnie zachęciłaby wielu, by zjawili się 13 sierpnia w hali United Center w Chicago, ale pod warunkiem, że sama wyszłaby na ring. A tak, nic z tego...
Uważam, że dobrze się stało, iż do tej konfrontacji nie dojdzie. Pierwszy pomysł pojawił się już pięć lat temu. Nie wypalił, bo Gołota wycofał się i wybrał lukratywną ofertę menedżerów Tysona. Saleta też nie był stratny. Podobno ubezpieczył się na wypadek zerwania umowy. Później na ich rywalizację nalegał Dariusz Michalczewski. Był gotów wyłożyć milion złotych.

Napier... Saletę

Na razie Saleta wylewa żale, oskarża Gołotę o dezercję i przygotowuje się do gali. Zmierzy się z mistrzem świata sprzed dziesięciu lat, "Atomowym Bykiem" Oliverem McCallem, który ma już na karku "czterdziestkę". Dobrze, że nikt nie wpadł na pomysł, by wysłać bilety lotnicze dla Artura Binkowskiego albo Alberta Sosnowskiego. Pośmiewisko byłoby jeszcze większe. Zdenerwowany zamieszaniem Rozalski mówi, że mimo swych 47 lat, po dwóch miesiącach treningów "napier... Saletę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska